Wim Wenders wspomina Pinę Bausch

Wim Wenders wspomina znakomitą choreografkę Pinę Bausch. Z reżyserem rozmawia Barbara Hollender

Aktualizacja: 23.07.2011 12:03 Publikacja: 21.07.2011 19:29

„Pina” Wima Wendersa

„Pina” Wima Wendersa

Foto: nowe horyzonty

Czy to prawda, że do zrobienia filmu o Pinie Bausch przymierzał się pan 20 lat?

Wim Wenders:

Tak. Pina początkowo miała wątpliwości, ale potem nabrała entuzjazmu. I wtedy zrozumiałem, że nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom. Nie miałem odpowiednich narzędzi, by zarejestrować spektakle jej teatru tańca. Wszystko, co działo się w nich między mężczyzną i kobietą, miało bardzo wysoką temperaturę emocji. Kamera nie była w stanie tej magii przekazać. Czułem się tak, jakbym przyglądał się Tanztheater Wuppertal przez szybę. Jakbym stał za murem i nie mógł go przekroczyć.  Nie umiałem się zbliżyć do piękna i wielkiej tajemnicy, które kryły się w choreografii Piny. Czekałem na coś, co pomoże mi tę barierę przejść.

Ratunkiem okazała się technologia trójwymiarowa?

Podczas festiwalu w Cannes obejrzałem dokument o Rolling Stonesach nakręcony w 3D. Założyłem kolorowe okulary i już przy pierwszych scenach zrozumiałem, że to jest klucz do mojego filmu.  Poczułem, że dotąd brakowało mi na ekranie przestrzeni.  Zadzwoniłem do Piny wprost z Pałacu Festiwalowego.  Ale w tamtym czasie 3d wciąż pozostawiało wiele do życzenia. Zapis ruchu nie był płynny. Zrobiliśmy z moim asystentem próby i przeraziliśmy się, wyglądaliśmy jak indiańscy bożkowie z czterema ramionami. Postacie generowane komputerowo poruszały się płynnie, ale aktorzy byli toporni. W "Avatarze" widz nie zwraca uwagi na te niedociągnięcia, bo śledzi akcję. W sztuce Piny ruch to esencja. Znaleźliśmy więc specjalistów, którzy zaczęli udoskonalać dla nas technikę 3d, co zajęło wiele miesięcy. Pierwsze materiały chciałem pokazać Bausch na początku lipca 2009 roku. Dwa dni  przed pokazem odebrałem  telefon od jej asystenta.  Pina nie żyła.

Nie myślał pan wówczas o rezygnacji z filmu?

Zadzwoniłem do koproducentów i powiedziałem: "Koniec. Przerywamy prace". To tancerze przekonali mnie, że podjąłem złą decyzję. Przygotowywali się do wznowienia najsłynniejszych choreografii Piny: "Cafe Müller" i "Święta wiosny". Przypomnieli mi jej motto: "Jesteśmy, dopóki tańczymy". Tańczyli nawet w dniu, gdy umarła.

Trudno było kręcić film o niej bez niej?

Ona stale przy nas była. Miałem wrażenie, że stoi za kamerą, a tancerze czuli, że – jak zawsze – uważnie obserwuje każdy ich krok, ruch, gest. Byli w stosunku do siebie bardzo krytyczni, bo wyobrażali sobie jej uwagi.

Jaką Pinę pan zapamiętał?

To była bardzo tajemnicza osoba. Nieśmiała, nie lubiąca o sobie mówić, ale jednocześnie ciepła. Na próbach często się śmiała. Bardzo uważnie obserwowała świat. Gdy siedziała naprzeciw mnie i patrzyła prosto w oczy, wydawało mi się, że prześwietla mnie na wylot. Odzierała ludzi z masek, dogrzebywała się do prawdy o nich, zmuszała do autorefleksji. Na tym polegała jej sztuka. Widziałem, jak pracowała z tancerzami. Ciągle zadawała im pytania. Dziesiątki pytań. Odpowiedzi musieli wytańczyć. Tak powstawały jej przedstawienia, więc ja na planie też pytałem jej współpracowników. Kim była dla nich Pina, jaki wpływ miała na ich życie. Co zrobią z dziedzictwem, które im zostawiła. I też nie oczekiwałem słów w odpowiedzi.

No właśnie, ten film nie jest typową biografią.

Od początku mówiłem Pinie: "Nie będę robił tradycyjnego portretu. Niech mówi za ciebie taniec". Jej to odpowiadało. Bardzo chciała utrwalić na taśmie swoje spektakle. Dramat Szekspira może wystawić reżyser w każdym zakątku świata, można go też przeczytać. Sztuka baletowa jest efemeryczna, żyje tylko w czasie przedstawienia. Rejestracja na taśmie zapewnia jej nieśmiertelność. W filmie wykorzystałem tylko fragmenty, ale zapisywaliśmy całe przedstawienia, a 3d dokonało cudu, dając im przestrzeń.

Nowa technika coraz śmielej wkracza do dokumentu.  To rewolucja?

Dotąd idealnym miejscem dla trójwymiaru wydawały się filmy fantasy, animacja, kino akcji. Teraz się okazało, że można dzięki niej pokazać piękno natury, sztuki. Czy to rewolucja? Nie wiem. Na pewno nowy, ważny rozdział.

rozmawiała Barbara Hollender

Ur. 14 sierpnia 1945 r.  w Düsseldorfie. Studiował  medycynę i filozofię, potem reżyserię w szkole filmowej w Monachium. Jest autorem m.in. nagrodzonego Złotą  Palmą w Cannes "Paryża,  Teksasu" (1984), "Nieba nad Berlinem" (1987), "Tak daleko, tak blisko" (1994), "Lisbon Story" (1995), dokumentu "Buena Vista Social Club" (1999), "Spotkania w Palermo" (2008).  Od 1996 r. pełni funkcję przewodniczącego Europejskiej Akademii Filmowej.

„Pina" zapowiedziana jest jako wydarzenie specjalne Nowych Horyzontów, ale widzowie zainteresowani artystycznymi dokumentami znajdą wiele interesujących tytułów w konkursie filmów o sztuce.

Przede wszystkim warto obejrzeć "Arirang" – przejmującą spowiedź południowokoreańskiego reżysera Kima Ki-duka o własnych emocjach, niespełnieniach, niemocy twórczej. Wideoautoportretem jest też "Taśma" chińskiego performera  Li Ninga.

Lynn Hershman  w "! Women Art Revolution" pokazuje różne oblicza feminizmu, tworząc zbiorowy portret kobiet, które odegrały ogromną rolę we współczesnej sztuce. "Self made" Gillian Wearing opowiada o terapeutycznej roli sztuki aktorskiej. "Drzwi szeroko otwarte" to wizjonerski eksperyment, w którym Patrick Jolley próbuje odtworzyć wyprawę do Irlandii, jaką w 1937 roku odbył Antonin Artaud. W "Dubaju we mnie" Christian von Borries portretuje miasto, które miało się stać spełnieniem neokapitalistycznym marzeń.

Wrocławski przegląd pokazuje, jak ewoluuje kino o sztuce, stając się coraz bardziej osobistą, czasem wręcz intymną wypowiedzią.

Czy to prawda, że do zrobienia filmu o Pinie Bausch przymierzał się pan 20 lat?

Wim Wenders:

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"