W „Agnozji" zagrała pani producentkę broni. Obraz rozgrywa się na początku XX wieku w Barcelonie. Czy zgodziła się pani w nim wystąpić ze względu na historyczny kostium czy możliwość wcielenia się w negatywną postać?
Zainteresował mnie scenariusz z jego odniesieniami do współczesności. Moja bohaterka, Lucille Prevert, ma obsesję na punkcie postępu i rozwoju przemysłu. Tymczasem my z dzisiejszej perspektywy znamy już ich destrukcyjną stronę. Lucille traktuje broń jak zabawkę. Bawi ją to, że można celować do ludzi z tak technologicznie zaawansowanej strzelby z teleskopem, jaką skonstruował jej wspólnik. W filmie ten morderczy instrument jeszcze bardziej oddalił zabójcę od ofiary. Dziś żołnierze obserwują swoje ruchome cele na komputerowym wyświetlaczu, jak by to była gra wideo. Myśląc o przyszłości i dalszym rozwoju, nigdy nie wolno nam zapominać o ludziach.
Pani poglądy są zbieżne z tymi, które głosi Partia Zielonych...
Sympatyzuję z nimi, choć do polityki się nie mieszam. Wspieram finansowo Amnesty International i kilka innych organizacji – wielu Niemców tak robi. Doczekałam czasów, w których moi rodacy przywiązują ogromną wagę do spraw społecznych i ochrony środowiska. Katastrofa w Fukushimie spowodowała, że Niemcy kompletnie odwrócili się od atomu. Nasza kanclerz odpowiedziała pozytywnie na obywatelską wolę zmian – zawsze było u nas wiele głosów przeciwko energii atomowej – i już zamknięto siedem z naszych siedemnastu elektrowni atomowych. Do roku 2021 znikną zupełnie. Martwi jednak to, że wciąż nowe powstają w Chinach i Rosji. Świat wcale nie potrzebuje aż tyle energii. Wystarczy korzystać ze słońca i wiatru.
Niewiele ponad dwa tygodnie temu widzowie telewizyjnej Jedynki obejrzeli panią w serialu „Sisi" w roli arcyksiężnej Zofii. Zagrała pani tak przekonująco, że tytułowa bohaterka wydaje się przy pani irytująca i nierozsądna. Wasze relacje były najciekawszą częścią serialu.