Od kilkudziesięciu lat tą operą nie zainteresował się żaden polski teatr, ale być może „Marię" czeka teraz kariera międzynarodowa. Festiwal w tym irlandzkim mieście to jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych Europy. W niedawnym rankingu wydawnictwa „Festspiele" na najlepszy festiwal Wexford uplasował się na czwartym miejscu za Salzburgiem, Bayreuth i Bregencją.
Specjalnością organizowanej od 1951 r. imprezy stały się inscenizacje zapomnianych oper. Taki repertuar przyciąga szczególną publiczność, do Wexford przyjeżdżają dyrektorzy teatrów, menedżerowie i krytycy z całego świata.
W 1999 r. wystawiono tu „Straszny dwór" Moniuszki, teraz dyrektor artystyczny David Aigler odkrył „Marię". Otrzymał płytę, jaką trzy lata temu z solistami i Polską Orkiestrą Radiową nagrał Łukasz Borowicz i tak zachwycił się muzyką Statkowskiego, że jego dzieło postanowił zaprezentować na festiwalu.
„Maria", skomponowana w 1904 r. może spodobać się cudzoziemcom. Statkowski wzorował się na muzyce Czajkowskiego, która dla zachodniej publiczności ma urok, ale dodał też świetne tańce polskie. Libretto opiera się na romantycznej powieści poetyckiej Antoniego Malczewskiego, jej akcja rozgrywa się na wschodnich kresach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej. To historia o zemście dumnego Wojewody, który nie mógł pogodzić się z faktem, że jego syn Wacław poślubił skromną szlachciankę Marię.
W Wexford publiczność nie zobaczy szlacheckich kontuszy. Reżyser Michael Gieleta postanowił przenieść akcję do Polski stanu wojennego. Wojewoda będzie więc partyjnym dygnitarzem, a Miecznik, ojciec Marii – działaczem „Solidarności".