Wcześniej występował na Torwarze, gdzie razem z innymi muzykami złożył hołd Milesowi Davisowi. W Sali Kongresowej natomiast promował swój album „Free", a niskie akordy jego gitary basowej wstrząsały jej ścianami i sufitem. Fala dźwięków była tak silna, że z arrasu nad sceną spadały złocenia.
Marcus Miller zasłynął współpracą z Milesem Davisem. Od 1982 r. był basistą w jego zespole, później producentem albumu „Tutu" i kompozytorem. Razem nagrali intrygującą muzykę do filmu „Siesta", którą skomponował Miller. Davis zauważył, że ten młody chłopak wie, czego chce i ma oryginalne pomysły. - Miles powiedział mi, że zagra, co zechcę. To jest twoja muzyka, ty ją rozumiesz, powiedz co mam zagrać. Dał mi pełną swobodę i zaufał mi - wspominał Miller w rozmowie z „Rz".
Zapraszały go także inne gwiazdy, i to nie tylko jazzu jak Wayne Shorter, David Sanborn i McCoy Tyner ale i soulu: Aretha Franklin, Luther Vandross, Roberta Flack i Chaka Khan. Co ciekawe, fachowcy bardziej cenią jego dokonania w roli producenta. Otrzymał nagrody Grammy w tej kategorii za nagrania zrealizowane z Milesem Davisem, Bobem Jamesem, Chaką Khan, Vandrossem i Shorterem. Uhonorowano również jego kompozycję „Power of Love" napisaną dla Vandrossa. Z jego własnych płyt nagrodę Grammy dostał album „M2" w kategorii jazzu współczesnego.
Ważnym etapem w jego karierze było utworzenie w 1997 r. supergrupy Legends z Erikiem Claptonem, Joe Sample'em, Davidem Sanbornem i Stevem Gaddem. Zespół dał jedenaście koncertów na najważniejszych europejskich festiwalach. Szkoda, że po tej trasie koncertowej nie pozostały żadne wydawnictwa.
Marcus Miller występuje zwykle ze swoim repertuarem, w którym znajduje miejsce na popisowe partie solowe gry na gitarze basowej techniką „slapping" polegającej na uderzaniu kciukiem strun. Często sięga po klarnet basowy, by zagrać liryczne solówki. Z wykształcenia jest bowiem klarnecistą.