Słodki czas prohibicji

Dzisiaj światowa premiera albumu Diany Krall. Innego niż poprzednie - pisze Marek Dusza

Publikacja: 02.10.2012 08:51

Diana Krall na koncercie w Warszawie, 2009 r.

Diana Krall na koncercie w Warszawie, 2009 r.

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Najpopularniejsza jazzowa wokalistka zaskoczy zmianą stylu. Nie usłyszymy smyczków ani jazzowych standardów, ale wodewilowe piosenki z lat 20. i przeboje ery rock'n'rolla w nowym brzmieniu.

Zobacz na Empik.rp.pl

Dianie Krall towarzyszy nowy zespół i utytułowany, odważny producent T-Bone Burnett. Nie zmienił się głos wokalistki, który niegdyś określono jako mieszaninę dzikiego miodu z whisky. W zmysłowych i sugestywnych interpretacjach nadal nie ma sobie równych.

– Z moich wyobrażeń o muzyce z lat 20. i 30. chciałam stworzyć własny film – zwierza się wokalistka na swej oficjalnej stronie internetowej. –  Wróciłam do świata mojego dzieciństwa, kiedy słuchałam starych, bakelitowych płyt na 78 obrotów z kolekcji ojca.

– Wszystkie piosenki świata obracają się wokół dwóch tematów: wojny albo seksu. Diana śpiewa swingujące piosenki o miłości – dodaje T-Bone Burnett.

Z utworów swego dzieciństwa wybrała 35 ulubionych, ich listę wysłała do producenta. – Nie miałam pojęcia, które wybierze T-Bone. Chciałam być zaskoczona – mówi Krall.

Repertuar z czasów prohibicji to jednak wszystko, co zapożyczyła Diana Krall z przeszłości.  Aranżacje są oryginalne i jak na wokalistykę jazzową – nowoczesne. W nagraniu wzięło udział pięciu gitarzystów, w tym znany z awangardowych projektów Marc Ribot i sam T-Bone Burnett.

Nową sekcję rytmiczną, zawsze ważną w zespołach Diany Krall, utworzyli: perkusista Jay Bellerose i basista Dennis Crouch. Znaczący jest udział grającego na elektronicznych klawiaturach Keefusa Greena.

A jednak to fortepian Diany Krall nadaje ton muzyce. W rock'n'rollowym przeboju Betty James „I'm a Little Mixed up" z 1961 r. zagrała solówkę, której nie powstydziłby się Jerry Lee Lewis.

Zaskakuje nowatorska aranżacja piosenki Raya Charlesa „Lonely Avenue" z 1956 r. T-Bone Burnett nadał jej brzmienie, które zapożyczył z elektrycznego albumu „A Tribute to Jack Johnson" Milesa Davisa. Ujmująco, wręcz intymnie zaśpiewała tytułowy temat „Glad Rad Doll". Akompaniuje jej tylko Marc Ribot na gitarze akustycznej.

Fotografię Diany Krall w wodewilowym kostiumie zaprojektowanym przez Colleen Atwood w stylu znanym ze zdjęć z rewiowych widowisk Ziegfeld Follies w pierwszych dekadach XX wieku  wykonał Mark Seliger. – Tamte fotografie były nawet bardziej ryzykowne – uprzedza uwagi o śmiałej okładce  albumu.

Kiedy 13 piosenek zostało już nagranych, Diana pojechała z nimi do swojego ojca. – Bardzo mu się spodobały, bo też album najlepiej mówi o tym, jaka jestem – mówi wokalistka.

W tym roku ukazały się albumy najważniejszych wokalistek z kręgu jazzu i okolic: Cassandry Wilson, Melody Gardot, Norah Jones i Diany Krall. Dwie ostatnie zdecydowały się na zmianę stylu i brzmienia, ale tylko Diana na tym skorzystała. Ma szansę zyskać nowych fanów, ci dawni będą  natomiast  z pewnością zachwyceni, bo dostarcza im świeżych wrażeń.

Jesienią Diana Krall zaplanowała trasę koncertową w Europie. 11 listopada zaśpiewa w Warszawie, 15 listopada w Gdyni, a dzień później we Wrocławiu. To będzie z pewnością koncertowe wydarzenie roku.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"