Amerykański kompozytor David Chesky przeniósł klasykę w świat

David Chesky - amerykański kompozytor, pianista, trzykrotnie nominowany do nagród Grammy rozmawia z Markiem Duszą

Aktualizacja: 12.09.2013 14:25 Publikacja: 12.09.2013 10:56

Amerykański kompozytor David Chesky przeniósł klasykę w świat

Foto: rp.pl, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Dziś, 12 września, w Operze Krakowskiej odbędzie się premiera pańskiej opery dla dzieci „Myszki i Wojna", do której napisał pan nie tylko muzykę, ale i libretto. Co zwiastuje ten zaskakujący tytuł?

David Chesky:

To historia przedsiębiorczych i wojowniczych Niebieskich Myszy, które żyją na Północy i spokojnych, pokojowo nastawionych Czerwonych Myszy, które żyją na wyspie, na Południu. Niebieskie Myszy pragną się wzbogacić, więc decydują się wywołać wojnę. Pretekstem są różne kolory sera, który jedzą.

Temat jest na czasie i poważny. Czy dzieci zrozumieją przesłanie?

To historia opowiedziana w przystępny dla młodych widzów sposób. Pomysł przyszedł mi do głowy w czasie wojny w Iraku. Moim celem jest wychowanie muzyczne i pokazanie absurdów wojny. Napisałem też balet dla dzieci „The Zephyrtine", który właśnie ukazał się na płycie.

W Operze Krakowskiej odbędzie się europejska premiera „The Mice War", gdzie były wcześniejsze spektakle?

Prapremiera była sześć lat temu w Nowym Jorku. W 2011 r. opera była wystawiana na Tajwanie, oczywiście z librettem w języku chińskim. Teraz została przetłumaczona na język polski. Producentem polskiego wykonania jest Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena i Elżbieta Penderecka. Są już gotowe tłumaczenia na język włoski i portugalski, a pod koniec tego roku opera ukaże się na DVD.

Pańska twórczość to nie tylko opera, balet, symfonika, ale i jazz. Jakie były pana muzyczne początki?

Moja matka jest nauczycielką i wiedziała, że jej dzieci powinny uczyć się muzyki, nawet jeśli zostaną naukowcami, lekarzami lub biznesmenami. Mój starszy brat jest profesorem, ale potrafi grać na fortepianie. Ja zostałem muzykiem i kocham to, co robię. Mój młodszy brat jest biznesmenem i też gra na fortepianie. Swoje dzieci posyłam na naukę muzyki, baletu, śpiewu, rysunku. To ważne, by miały aktywny kontakt z kulturą od najmłodszych lat.

Pana pierwsze płyty miały latynoski charakter, skąd takie zainteresowania?

Dorastałem na Florydzie, gdzie jest liczna społeczność latynoamerykańska. Od razu polubiłem ich rytmy. Gdybym miał opisać moją muzyczną drogę, wymieniłbym Strawińskiego, Bartóka, Gershwina, Bernsteina. W swoich dziełach podkreślali rytm. W swoich kompozycjach poszedłem jeszcze dalej, bo uwielbiam jazz, rytmy latynoskie, brazylijskie i inne. Żyjemy w świecie rytmów, a sztuka powinna odzwierciedlać swój czas. Nasze życie przyspiesza, tak jest w Nowym Jorku, ale czuję to także w Warszawie. W muzyce dominuje hip hop, funk, rap, jazz. Co zrobili Strawiński i Bartók? Zapożyczyli motywy z muzyki ludowej, z folku i nadali im symfoniczną formę. Ja robię podobnie korzystając z narzędzi i elementów, które znajduję wokół siebie, w społeczeństwie Nowego Jorku roku 2013. Twórcy muszą nadążać za swoimi czasami, bo inaczej stracą łączność z odbiorcą. Dziś młodzież słucha przede wszystkim muzyki, która ma prosty rytm: bum, bum, bum, bum. Muzyka współczesna powinna mieć rytm w bardziej wyrafinowanej formie oddziałującej na intelekt. Nie mieszkam na pięknej górskiej farmie. Gdyby tak było, być może komponowałbym ujmujące adagia. Mieszkam w środku Nowego Jorku, więc moja muzyka ma szybkość i twarde uderzenie oddające charakter tego miejsca. Nasze życie się zmienia, ewoluujemy w kierunku społeczeństwa drastycznie różniącego się od tego, jakie żyło jeszcze na początku XX wieku. Muzyka musi to odzwierciedlać.

Czy to oznacza koniec melodii?

Nie, ponieważ  w muzyce melodia i rytm są równoprawne, ale to rytm odzwierciedla ewolucję. Rytm charakteryzuje muzykę z każdego regionu świata. Dziś poznajemy te rytmy znacznie szybciej niż kiedyś. Przepływ informacji to także znak czasów. Nie jestem raperem, ale respektuję tę sztukę, bo to jest współczesny folklor, folklor amerykańskiego miasta. Tak jak naturalny dla wiejskich przedmieść jest bluesman z gitarą. Napisałem symfonię na orkiestrę i raperów, chcę ją nagrać z udziałem młodych artystów.

Pana najnowszy album ma tytuł „Jazz in the New Harmonic" i firmowany jest przez David Chesky Quintet, czy oddziela pan twórczość jazzową od klasycznej?

Nie czuję się muzykiem klasycznym. Jestem jazzmanem, który pisze utwory na orkiestrę. Klasyka, to okres w historii muzyki, który kojarzy mi się z Mozartem. Używam orkiestry jako narzędzia od początku swojej kariery. Tego uczyłem się u laureata nagrody Pulitzera Davida Del Tredici - orkiestracji i kompozycji. Piszę muzykę do filmów, dla teatru, baletu. Uczyłem się też u profesora Johna Lewisa, pianisty Modern Jazz Quartet. Miałem wtedy 18, 19 lat, ale minęło jeszcze dwadzieścia lat zanim zrozumiałem te lekcje. John Lewis jest jak Brahms, elegancki i wyrafinowany. Żeby go docenić, trzeba dużo przeżyć i kontemplować sztukę w jej różnych aspektach. Jego nauki starałem się wcielić w życie nagrywając „Jazz in the New Harmonic". Nie gram tu wiele, staram się zostawić dużo wolnej przestrzeni, jak John Lewis.

Czy podobnie jak Modern Jazz Quartet łączy pan idee muzyki klasycznej z jazzem?

Łączę jazz, funk i hip hop z orkiestrową estetyką. Żeby grać jazz, trzeba wiedzieć, jak biegnie czas w tej muzyce. Zupełnie inaczej niż w kompozycjach klasycznych. Jazzmani swingują, orkiestra nie może zagrać w ten sposób. Gunther Schuller i inni przedstawiciele tzw. trzeciego nurtu chcieli, żeby orkiestra symfoniczna swingowała. To trudne i nie brzmi najlepiej. Uważam, że łatwiej język klasyki włożyć w jazz. Muzyka współczesna ma subtelne, wyrafinowane harmonie i jazz na tym zyskuje. Kiedy piszę utwory orkiestrowe, nie staram się, by brzmiały jazzowo. Nie zmuszam symfoników do swingowania. Czas w świecie jazzu i w świecie klasyki płynie inaczej.

Czy dlatego „Jazz in the New Harmonic" wydana przez Chesky Records brzmi wręcz rewolucyjnie, inaczej niż inne jazzowe albumy?

Tak, bo nie ma tam harmonii i akordów typowych dla tego stylu. Odrzuciłem wszelkie jazzowe schematy. Jazzowy kwintet brzmi jak mały zespół kameralny. Napisałem tylko po dwie minuty każdego utworu, reszta to improwizacje. Muzycy musieli myśleć zupełnie inaczej niż dotąd. Martwi mnie, że obracamy się ciągle w kręgu: Mozart, Beethoven, Mozart albo wokół jazzowych standardów czy kompozycji pisanych na tę samą modłę. Czas się obudzić, w muzyce jest tyle możliwości.

Sylwetka

David Chesky urodził się w Miami w 1956 r. W jego kompozycjach orkiestrowych i nagraniach jazzowych słychać wyrazisty, indywidualny styl wszechstronnie wykształconego artysty i wizjonera łamiącego stereotypy. Nagrał kilkanaście autorskich albumów, skomponował kilkadziesiąt utworów na różne zespoły. Był trzykrotnie nominowany do nagród Grammy. Komponuje i pisze książki dla dzieci. Jego balety opisują życie w Nowym Jorku. Razem z bratem Normanem założył audiofilską wytwórnię płytową Chesky Records. Był producentem ok. 500 albumów różnych artystów.

Jest prekursorem minimalistycznych technik nagraniowych. Stoi na czele firmy HDTracks, która oferuje pliki muzyczne wysokiej rozdzielczości zapewniające naturalne, żywe brzmienie muzyki, takie, jakie słyszą muzycy w studiu czy na scenie. Najnowsze albumy wytwórni, także te firmowane przez Davida Chesky'ego są nagrywane w nowej technice Binaural, która zapewnia sugestywne wrażenia przestrzeni w odtwarzanej muzyce i obecności słuchacza wśród muzyków.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali