Trzy tematy zdominowały piątkowe spotkanie Krystiana Zimermana z dziennikarzami: Witold Lutosławski i jego muzyka, przekleństwo internetu oraz kwestia rozliczenia poprzedniego projektu artystycznego w Polsce. Pianista chce wreszcie dowiedzieć sie, co stało się z kwotą 642 tysięcy zł, jaka powinna pozostać po jego tournee w 2009 roku.
Sprawa nie jest nowa, ale wciąż bulwersująca. Krystian Zimerman mówił o tym, już dwa lata temu, gdy ukazała się płyta dokumentująca tamte występy z utworami kameralnymi Grażyny Bacewicz. Pianista uważa, że Warszawski Impresariat Muzyczny organizujący tę trasę koncertową w pięciu polskich miastach nie rozliczył się z nim. Co więcej, firma kupiła dla siebie wówczas kosztowny sprzęt komputerowy, a nie przeznaczyła pieniędzy na zaplanowane cele dobroczynne, bo Zimermanowi nie chodzi o to, by odzyskać je dla siebie.
Szef Impresariatu, Andrzej Haluch tłumaczył wówczas „Rz", że komputery kupił za zgodą artysty, a odpis na cele charytatywne został dokonany w tej wysokości, na jaką pozwalają polskie przepisy. Obecna wypowiedź Krystiana Zimermana świadczy jednak, że po upływie kolejnych dwóch lat sprawa nie została wyjaśniona. Pianista oświadczył nawet, że gotów jest iść do sądu. Krystian Zimerman powracał też w rozmowie do sytuacji artysty we współczesnym świecie. Przyznał, że do niedawna na Facebooku istniały trzy strony opatrzone jego imieniem i nazwiskiem, ale on nie prowadził żadnej z nich. A wpisy dokonywane tam krążyły potem w mediach jako jego słowa. Dopiero tuż przed przyjazdem do Polski doprowadził do ich likwidacji i założył własną stronę, choć jak przyznał, z Facebooka nigdy dotąd nie korzystał.
Opowiadał też o walce z nielegalnym nagrywaniem jego występów. – Utrwalić można dźwięki, a nie koncerty. Jego atmosfery nie da się zapisać — mówił. I dodał, że You tube jest naszym przekleństwem: – Niedawny wyrok sądu w Niemczech uznający, że my artyści musimy udowodnić, że umieszczenie naszych nagrań na You tubie jest kradzieżą, potwierdza, jak niewielką rolę odgrywa dziś sztuka. Bo przecież, gdybym w sieci pochwalił się na przykład kradzionym zegarkiem, szybko zostałbym ukarany.