Diabły z Loudun w Operze Narodowej

?Gruntownie przerobione "Diabły z Loudun" Pendereckiego podbiły Kopenhagę. Teraz pora na Warszawę – pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 25.09.2013 19:20 Publikacja: 25.09.2013 19:09

„Diabły z Loudun”, scena z inscenizacji w Operze Królewskiej w Kopenhadze, od wtorku do oglądania w

„Diabły z Loudun”, scena z inscenizacji w Operze Królewskiej w Kopenhadze, od wtorku do oglądania w Operze Narodowej

Foto: Opera Narodowa

Po prawie 50 latach kompozytor dokonał zmian w swej najpopularniejszej operze, która od prapremiery w 1969 r. doczekała się ponad 40 inscenizacji na świecie. Powody decyzji Krzysztof Penderecki tak wyjaśnia „Rz":

?– Partytura powstała dla Opery w Hamburgu, byłem młody, więc zaszalałem i skomponowałem utwór na prawie stuosobową orkiestrę. Dziś tylu muzyków można spotkać tylko w największych teatrach, za namową więc wydawcy oraz dyrektora Waldemara Dąbrowskiego spojrzałem na nowo w partyturę. I utknąłem w niej na dłużej. Miała 206 stron, zyskała kolejnych 150. Zmniejszyłem skład orkiestry, dopisałem nowe sceny, inne wydłużyłem. Ale czas trwania opery się nie zmienił, bo niektóre fragmenty usunąłem lub skróciłem. ?

Zobacz galerię zdjęć

Brytyjski reżyser Keith Warner uważa, że nowe „Diabły z Loudun" stały się utworem w stylu Szekspira. – Jest w nich więcej humoru, kontrastów, ale i prawdy o naturze ludzkiej – mówi „Rz". – Patrzą na historię z wielu różnych punktów, zaglądając w głąb zdarzeń. I tak jak u Szekspira w świecie pełnym okrucieństwa mamy człowieka, który się sprzeciwił i walczył.

Keith Warner dobrze pamięta brytyjską premierę z lat 70. w Londynie: – Chodziłem jeszcze do szkoły i muzyka Pendereckiego wprowadziła mnie w zupełnie nowy świat. „Diabły z Loudun" były wstrząsem, zresztą do dziś pozostały dziełem awangardowym.

Akcja opiera się na wydarzeniach, jakie rozegrały się w XVIII w. w Loudun. To miasto było ośrodkiem reform we Francji, a miejscowy proboszcz, ksiądz Grandier popadł w konflikt z wszechwładnym kardynałem Richelieu. Afera z opętaniem przez szatana zakonnic z Loudun na czele z przeoryszą Matką Joanną posłużyła do rozprawy z Grandierem.

– Gdy napisałem „Diabły z Loudun", ich temat bulwersował – mówi kompozytor. – Do prasy niemieckiej wystosował protest biskup Stuttgartu, gdzie odbyła się druga po Hamburgu premiera. Protestowali polscy biskupi, obronił mnie kardynał Stefan Wyszyński. Dopiero później Jan Paweł II jako pierwszy w dziejach Kościoła przeprosił za inkwizycję. Ale jeszcze w czasie, gdy Karola Wojtyłę wybrano na papieża, a w operze w Rzymie trwały przygotowania do wystawienia „Diabłów z Loudun", księża z Watykanu usiłowali wpłynąć na mnie, bym nie dopuścił do premiery. Obawiano się skandalu.

– Proponowałem tę operę różnym teatrom, ale jakoś nie miałem szczęścia – mówi Keith Warner. – Kiedy dowiedziałem się, że kompozytor chce dokonać w niej zmian przed kolejnym wystawieniem, uznałem, iż nie mogę zmarnować okazji. Spotkałem się z Krzysztofem Pendereckim i zaczęliśmy prowadzić rozmowy o jego utworze, o sztuce Johna Whitinga, na której się opierał. Chyba miałem pewien wpływ na dramaturgiczne zmiany, jakie wprowadził.

„Diabły z Loudun" w nowej wersji, w reżyserii Keitha Warnera i ze scenografią Borisa Kudlički miały premierę w lutym w Operze Królewskiej w Kopenhadze. Zostały przyjęte entuzjastycznie. – Nie pamiętam, by jakikolwiek utwór współczesny spotkał się z takim przyjęciem widzów, wyrażonym długą owacją na stojąco – ocenia dyr. Dąbrowski.

– Nie odrzucam wersji pierwotnej, może być wykonywana – mówi Krzysztof Penderecki. – Wiele się jednak przez minionych 40 lat nauczyłem, napisałem inne opery, więc wydaje mi się, że obecna partytura jest ciekawsza.

– Po premierze w Kopenhadze niektórzy krytycy pisali, że to historia z zamierzchłej przeszłości, ale „Diabły z Lou- dun" wpisują się w kontekst wielu dzisiejszych zdarzeń – komentuje Keith Warner. – Tego choćby, co wydarzyło się w Syrii, gdzie nie wiemy, czy użycie broni chemicznej było aktem terroru czy prowokacją. To opowieść o ludziach, którzy chcą mówić prawdę.

Tę inscenizację zobaczymy w Operze Narodowej w Warszawie, premiera odbędzie się we wtorek, w roli księdza Grandiera – jak w Kopenhadze – wystąpi świetny baryton amerykański Louis Otey.

?Druga premiera Krzysztofa Pendereckiego

Dokładnie w tym samym czasie Opera Bałtycka w Gdańsku przygotowuje wystawienie ostatniej – jak na razie – opery Krzysztofa Pandereckiego. To groteskowy i ironiczny „Ubu Rex" z akcją rozgrywającą się „w Polsce, czyli nigdzie", a oparty na komedii Alfreda Jarry'ego. Spektakl reżyseruje jeden z najoryginalniejszych twórców teatralnych Janusz Wiśniewski, kierownictwo muzyczne sprawuje Wojciech Michniewski. W roli króla Ubu wystąpi Jacek Laszczkowski. Premiera „Ubu Rexa" odbędzie się w Gdańsku w piątek i również tego samego dnia w Operze Krakowskiej rozpoczyna się przegląd oper Krzysztofa Pendereckiego. Gospodarze dwukrotnie pokażą inscenizację pierwotnej wersji „Diabłów z Loudun" w reż. Laco Adamika. Jest to spektakl Opery Krakowskiej z 2008 r. Potem (3 października) będzie można obejrzeć „Ubu Rexa" z Gdańska, a na koniec, 5 paź- dziernika, Opera Wrocławska „Raj utracony" w reż. Waldemara Zawodzińskiego.

j.m.

 

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla