„Rzeźby Dylana są ciekawsze od jego pastelowych portretów wystawionych w The National Portrait Gallery na początku 2013 roku" - napisał jeden z brytyjskich krytyków. Sam artysta podkreśla, że to jego hobby. - Żyłem otoczony żelazem od dziecka. Urodziłem się i wychowałem w kraju rudy żelaza, gdzie się nią oddycha i czuje każdego dnia. Zawsze pracowałem z metalem w takiej czy innej formie - mówi Bob Dylan.
Wychowywał się w Hibbing, w stanie Minnesota, okręgu kopalń rudy żelaza i hut. Fascynują go metalowe bramy. Na wystawie jest ich siedem. Przez jedną z jego bram wchodzi się na wystawę. Jest złożona z najróżniejszych metalowych elementów: zębatek, poskręcanych prętów, rurek, łańcuchów, sprężyn, kątowników i płaskowników. Z bliska widać, że przyspawał także narzędzia: imaki, nożyce i kowalskie obcęgi. Bramę wieńczą ostre, stalowe strzały.
- Bramy przemawiają do mnie negatywną przestrzenią, którą tworzą. Można je zamknąć, ale jednocześnie umożliwiają wejście. Mogą cię zamknąć w środku albo pozostawić na zewnątrz. I w pewnym sensie nie ma różnicy - wyjaśnia artysta.
Wielu ocenia prace Dylana z perspektywy dokonań muzycznych. Dla nich ciekawostką będzie odszukanie takich motywów, jak klucz wiolinowy czy wycięta z blachy gitara. W innym miejscu twórca przyspawał maszynkę do mielenia mięsa, a na wielkich ogniwach łańcucha posadził blaszanego sokoła. Wybrane elementy pokrywa farbą - antykorozyjną, czerwoną minią albo zieloną. Są to zwykle części maszyn rolniczych.