– Nie uważałam się za osobę atrakcyjną – mówiła. – Mała, blada, piegowata, skromnie ubrana, chodziłam z pochyloną głową. Na scenie zakwitałam. Dobry makijaż, kostium, peruka czyniły ze mnie kobietę interesującą. Teraz dużo częściej słyszę od widzów miłe słowa, na ulicy, w sklepie, w tramwaju, ale ponieważ w moim wieku uroda nie ma już większego znaczenia, więc się nie ukrywam.
Razem z mistrzami
Wybitne kreacje stworzyła również w spektaklach Jerzego Jarockiego, Andrzeja Wajdy, Jerzego Grzegorzewskiego i Kazimierza Kutza. Zagrała Muzę w "Wyzwoleniu", Idalię w ,,Fantazym", Rachelę w "Weselu", Ofelię w "Hamlecie" oraz Selmę w "Twórcach obrazów".
Fantastycznie portretowała krakowskie mieszczki - i panią Dulską w "Z biegiem lat, z biegiem dni..." Andrzeja Wajdy i maman Liedermeyer w "Wiośnie Narodów w Cichym Zakątku" Tadeusza Bradeckiego. Kpiła z drobnomieszczańskiej natury w "Lunatykach" Krystiana Lupy, gdzie grała starą pannę.
Po 1989 r. nowy teatr nie rozpieszczał wybitnej aktorki. Krakowskiej scenie przywrócił ją Piotr Cieplak, inscenizując sztukę "Król umiera, czyli ceremonie". Widzowie kinowi podziwiali ją w "Rewersie" Borysa Lankosza. W stołecznej Polonii grany jest "Pan Jowialski" z udziałem wybitnej aktorki w reżyserii Józefa Opalskiego.
Pożegnania i powroty
Anny Polony znana jest ze swoich uniesień, oburzeń, ale wiele z nich to czarujący spektakl, który gra niezrównanie. Ma przecież do siebie dystans.
- Niecierpliwość, emocjonalność, gadatliwość - godzinami rozmawiam przez telefon, brak umiejętności aranżowania swojej osoby - dziesięć razy pomylę się, zanim ubiorę lub kupię właściwy kostium, sweter czy kapelusz. W tej materii jestem ciapowata – mówiła w jednym z wywiadów, zapytana o wady.