Smutno kończy się historia kina Femina w al. Solidarności. Jego godziny są policzone. Nie uratują go raczej akcje zwolenników w jego obronie.
Przed wejściem do kina duże tablice informują o planach właściciela budynku. W kasach trwa zbiórka podpisów w obronie tego zasłużonego dla kultury miejsca. – Zbieramy je, by złożyć w ratuszu, wierzymy, że pani prezydent nam pomoże – mówią kasjerki. Przyznają, że w czerwcu dostały wypowiedzenia i będą pracować do września. Przed wieczornymi seansami na listę obrońców Feminy wpisuje się wiele osób. – To kino powinno istnieć. Jest zasłużone dla miasta – mówią widzowie.
Femina służy warszawiakom od kilkudziesięciu lat. Zbudowano ją przed wojną. W czasie okupacji była tam rewia dla niemieckich oficerów, lecz po wydzieleniu getta w budynku otworzono teatr. Występowała w nim m.in. Marysia Ajzensztadt nazywana słowikiem warszawskiego getta. Większość żydowskich artystów zginęła w getcie lub została zamordowana w niemieckich obozach zagłady. Ich tragiczne losy upamiętnia tablica wmurowana w holu kina.
Po wojnie, w 1958 roku, warszawiacy znów zaczęli chodzić do Feminy na seanse, a po 34 latach obiekt przebudowano. Powstały tam wtedy trzy dodatkowe sale. I taki mały multipleks działa do dzisiaj.
Jednak wspólnota mieszkaniowa będąca właścicielem budynku chce więcej zarabiać na nieruchomości. Już w ubiegłym roku postanowiła ją wynająć na komercyjnych zasadach. Do Feminy chce się wprowadzić Jeronimo Martins Polska, właściciel sklepów Biedronka. – Nasze zainteresowanie nieruchomością zrodziło się w odpowiedzi na pojawienie się na otwartym rynku oferty wynajmu przestrzeni handlowej – tłumaczą przedstawiciele firmy.