Przez dziesięciolecia z jego muzyką nie mieliśmy żadnego kontaktu. Nawet Stanisław Leszczyński, pomysłodawca cyklu „Preludiów premierowych" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, przyznaje, że on również. – Wiedziałem natomiast, kim był Andrzej Czajkowski – mówi. – Miałem szczęście być uczniem pani profesor Sukiennickiej, która go doskonale znała i wiele mi o nim opowiadała.
Urodził się w 1935 roku jako Robert Krauthammer; na miejscu jego rodzinnego domu stoi dziś fontanna przed warszawskim kinem Muranów. Za okupacji była to część getta, z którego wyprowadziła go w 1942 roku babka Celina, ufarbowawszy mu włosy na blond i przebrawszy za dziewczynkę. Od tego momentu stał się Andrzejem Czajkowskim. Przeżył ukrywany przez polską rodzinę.
Po wojnie szybko odkryto jego talent pianistyczny. Dzięki babce, która załatwiła mu stypendium, studiował w Paryżu. W 1955 roku zdobył VIII nagrodę na Konkursie Chopinowskim, rok później zajął III miejsce na Konkursie Królowej Elżbiety w Brukseli, co otworzyło przed nim sale koncertowe świata. W latach 1956–1959 koncertował niemal co drugi dzień. Do Polski już nie wrócił. I coraz bardziej pochłaniało go komponowanie, na występy godził się, by mieć z czego żyć.
Muzyka Czajkowskiego jest ekspresyjna i niesamowicie oryginalna
Najważniejsze są dzieła emigracyjne Czajkowskiego, pokazujące jego uniwersalny talent. Pisał zarówno wielkie formy orkiestrowe, jak i miniatury na jeden instrument. Począwszy od roku 1966, zafascynowany literaturą i poezją, tworzył utwory inspirowane Szekspirem: muzykę do „Hamleta", cykle pieśni: „Siedem sonetów Szekspira" oraz „Ariel", a dziełem życia stał się „Kupiec wenecki". Zmarł w 1982 roku w Oksfordzie.