John Lennon zginął w 1980 roku z rąk szaleńca, a wciąż pozostaje jedną z najbardziej wpływowych postaci świata pop. Założył najsłynniejszy rock and rollowy zespół świata, jego przeboje opowiadają historię po 1962 r., a wartość katalogu The Beatles ocenia się na milliard dolarów.
Stworzył z Paulem McCartneyem pierwszą rockandrollową spółkę kompozytorską notowaną na londyńskiej giełdzie. O jej akcje walczą dziś największe koncerny. Ustanawiał i bił rekordy sprzedaży nagrań, honorariów, frekwencji na koncertach, a gdy mu się to wszystko znudziło – wymyślił teledysk. Stał się bohaterem pierwszej satelitarnej transmisji oglądanej przez 400 mln widzów globalnej wioski, z myślą o której napisał „All You Need Is Love" Skonstatował, że Beatlesi są popularniejsi od Jezusa, co nie było wyrazem pychy, tylko smutnej refleksji. Jego słowa zrozumiano opacznie i posypały się gromy.
Na długo przed dekadą techno miksował taśmy, używał loopów i nagrywał awangardowe albumy. Gigantyczną inspirację stanowiła dla niego druga żona Yoko Ono. Pchnęła go w stronę happeningów i pacyfizmu. Z nią stał się bohaterem skandalizujących nagich sesji, pokojowych protestów w łóżku („Make Love Not War") i marszy pokojowych. Pisał piosenki będące forpocztą feminizmu. W swoim lewicowym zacietrzewieniu bywał śmieszny, pozerski, irytujący. A przecież w zremiksowanym teraz “Instant Karma” śpiewa, że bycie gwiazdą nie ma znaczenia, wszyscy błyszczą tak samo w świetle księżyca, gwiazd i słońca.Nawet jeśli komuś nie przypadł do gustu rodzaj jego aktywizmu, może się zachwycać muzyką Lennona. Albo jego przemianą.
Pod koniec życia, po nieudanych związkach, nadużywaniu narkotyków i alkoholu, stał się wzorem ojca domatora. Ostatnie pięć lat poświęcił opiece nad synem Seanem. Żadna z gwiazd nie zerwała z karierą u szczytu popularności na tak długo. Żadna nie zapłaciła za powrót tak wysokiej ceny. Po nagraniu „Double Fantasy" został zastrzelony przez szaleńca. Dlatego już w grudniu świat będzie obchodził 40-tą rocznice śmierci Lennona.
Jego życia, ostrego poczucia humoru, nie da się zrozumieć, zapominając dramat dzieciństwa. Ojciec go porzucił, matka oddała na wychowanie cioci Mimi. Zginęła w wypadku samochodowym, gdy zaczęła odbudowywać relacje z synem. O pomoc prosił już w “Help”, potem szukał zapomnienia w heroinie. Ból sieroctwa wykrzyczał w piosence „Mother": „Matko, miałaś mnie, ale ja nigdy nie miałem ciebie. Ojcze, zostawiłeś mnie, ale ja nigdy nie opuściłem ciebie".