John Lennon wkurzał, ale miał racje

Album “Gimme Some Truth” wydany w osiemdziesiątą rocznicę urodzin Johna Lennona przypomina solowe dokonania założyciela The Beatles.

Aktualizacja: 09.10.2020 11:08 Publikacja: 09.10.2020 11:04

John Lennon wkurzał, ale miał racje

Foto: materiały prasowe

John Lennon zginął w 1980 roku z rąk szaleńca, a wciąż pozostaje jedną z najbardziej wpływowych postaci świata pop. Założył najsłynniejszy rock and rollowy zespół świata, jego przeboje opowiadają historię po 1962 r., a wartość katalogu The Beatles ocenia się na milliard dolarów.

Stworzył z Paulem McCartneyem pierwszą rockandrollową spółkę kompozytorską notowaną na londyńskiej giełdzie. O jej akcje walczą dziś największe koncerny. Ustanawiał i bił rekordy sprzedaży nagrań, honorariów, frekwencji na koncertach, a gdy mu się to wszystko znudziło – wymyślił teledysk. Stał się bohaterem pierwszej satelitarnej transmisji oglądanej przez 400 mln widzów globalnej wioski, z myślą o której napisał „All You Need Is Love" Skonstatował, że Beatlesi są popularniejsi od Jezusa, co nie było wyrazem pychy, tylko smutnej refleksji. Jego słowa zrozumiano opacznie i posypały się gromy.

Na długo przed dekadą techno miksował taśmy, używał loopów i nagrywał awangardowe albumy. Gigantyczną inspirację stanowiła dla niego druga żona Yoko Ono. Pchnęła go w stronę happeningów i pacyfizmu. Z nią stał się bohaterem skandalizujących nagich sesji, pokojowych protestów w łóżku („Make Love Not War") i marszy pokojowych. Pisał piosenki będące forpocztą feminizmu. W swoim lewicowym zacietrzewieniu bywał śmieszny, pozerski, irytujący. A przecież w zremiksowanym teraz “Instant Karma” śpiewa, że bycie gwiazdą nie ma znaczenia, wszyscy błyszczą tak samo w świetle księżyca, gwiazd i słońca.Nawet jeśli komuś nie przypadł do gustu rodzaj jego aktywizmu, może się zachwycać muzyką Lennona. Albo jego przemianą.

Pod koniec życia, po nieudanych związkach, nadużywaniu narkotyków i alkoholu, stał się wzorem ojca domatora. Ostatnie pięć lat poświęcił opiece nad synem Seanem. Żadna z gwiazd nie zerwała z karierą u szczytu popularności na tak długo. Żadna nie zapłaciła za powrót tak wysokiej ceny. Po nagraniu „Double Fantasy" został zastrzelony przez szaleńca. Dlatego już w grudniu świat będzie obchodził 40-tą rocznice śmierci Lennona.

Jego życia, ostrego poczucia humoru, nie da się zrozumieć, zapominając dramat dzieciństwa. Ojciec go porzucił, matka oddała na wychowanie cioci Mimi. Zginęła w wypadku samochodowym, gdy zaczęła odbudowywać relacje z synem. O pomoc prosił już w “Help”, potem szukał zapomnienia w heroinie. Ból sieroctwa wykrzyczał w piosence „Mother": „Matko, miałaś mnie, ale ja nigdy nie miałem ciebie. Ojcze, zostawiłeś mnie, ale ja nigdy nie opuściłem ciebie".

– Śmierć matki była najstraszniejszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła – wyznał Lennon. – Od tego momentu nie miałem żadnych zobowiązań wobec nikogo.

O Yoko Ono, mówi się, że rozbiła The Beatles. Ale być może Johna uratowała, pchnęła go w stronę sztuki, happening.
– Króla zawsze zabijają dworzanie, a nie wrogowie – tłumaczył. – Król jest przekarmiony, przećpany, zbyt rozpieszczany i wszyscy na siłę przywiązują go do tronu. Yoko wyzwoliła mnie z tej sytuacji. Nie zakochała się w Beatlesie, nie zakochała się w mojej sławie. Zakochała się we mnie takim, jaki byłem. Gówno ją obchodzili Beatlesi!

W przeciwieństwie do pierwszego rock and rollowego idola Elvisa Presleya nie chciał być tylko młodzieżową ikoną. Miał ambicje komentowania i zmieniania świata jak drugi jego guru – właśnie Bob Dylan. A miał przecież od Boba, jak dziś byśmy powiedzieli, znacznie większy target. Można też mnożyć przykłady tego, jak łamał obyczajowe, społeczne i polityczne bariery oraz bił rekordy docierania ze swoimi piosenkami i przemyśleniami do ludzi na całym świecie.

Gdy studiował na Wydziale Projektowania i Sztuki Użytkowej, nauczyciele uważali, że Lennon ma talent, ale brakowało mu dyscypliny malarskiej. Wolał skupiać na sobie uwagę towarzystwa. Pomagały mu w tym okulary w stylu Zbigniewa Cybulskiego, nazywanego „polskim Jamesem Deanem". Znamienne zdanie wypowiedziała June Furlong, modelka guru współczesnego malarstwa Francisa Bacona, którą Lennon chciał poderwać: „Albo stoczysz się na dno, albo zajdziesz na sam szczyt".

Tworząc takie muzyczne perełki jak „I Am The Walrus", „Strawberry Fields Forever", „Come Together", „A Day In A Life", „Hapiness Is A Warm Gun" i „Tomorrow Never Knows", stawał się medium wypowiadającym myśli, które najpierw szokowały, pewnie zaskakiwały również jego, irytowały, ale czasami stawały się ważnym głosem w dyskusji o naszej cywilizacji.

Dziś możemy powiedzieć, że strach Lennona przed przemocą i rozlewem krwi okazał się proroczy. Urodzony pośród bombardowań, nie zmarł śmiercią naturalną, lecz jako ofiara ulicznego zamachu. Tym większą siłę mają jego hymny i protest-songi „I Don't Wanna Be a Soldier, Mama" (Nie chcę być żołnierzem, mamo") i „Give Peace a Chance" („Dajcie szansę pokojowi"), podchwytywane przez tłumy pacyfistów przed Białym Domem.

Przecież otrzymał amerykańskie obywatelstwo dopiero po wyjściu na jaw afery Watergate i upadku republikańskiego prezydenta Richarda Nixona, o którym śpiewał w „Give Me Some Truth" („Dajcie mi trochę prawdy"). Skomponował też „Happy Xmas (War Is Over)" („Szczęśliwego Bożego Narodzenia (wojna się skończyła)", ale czterdziestej w swojej życiu Wigilli nie dożył, bo i świat, i ludzi, zarówno w jego czasach, jak i dziś, bardziej interesuje prężenie mięśni i zabijanie, często w imię najbardziej wzniosłych religijnych i politycznych racji.

W „Imagine" prosi, by wyobrazić sobie świat bez państw, granic i religii i nie chodzi o nic więcej, niż o to, by spełniła się chrześcijańska wizja cywilizacji bez wojen w imię religii czy rzekomych racji stanu, których faktycznym powodem jest chęć dominacji, nienawiść i pazerność. 

John Lennon zginął w 1980 roku z rąk szaleńca, a wciąż pozostaje jedną z najbardziej wpływowych postaci świata pop. Założył najsłynniejszy rock and rollowy zespół świata, jego przeboje opowiadają historię po 1962 r., a wartość katalogu The Beatles ocenia się na milliard dolarów.

Stworzył z Paulem McCartneyem pierwszą rockandrollową spółkę kompozytorską notowaną na londyńskiej giełdzie. O jej akcje walczą dziś największe koncerny. Ustanawiał i bił rekordy sprzedaży nagrań, honorariów, frekwencji na koncertach, a gdy mu się to wszystko znudziło – wymyślił teledysk. Stał się bohaterem pierwszej satelitarnej transmisji oglądanej przez 400 mln widzów globalnej wioski, z myślą o której napisał „All You Need Is Love" Skonstatował, że Beatlesi są popularniejsi od Jezusa, co nie było wyrazem pychy, tylko smutnej refleksji. Jego słowa zrozumiano opacznie i posypały się gromy.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"