Heavy-metalowcy w Rolls-Royce'ach

Pięć dekad temu ukazała się przełomowa płyta Black Sabbath „Paranoid”. Upamiętnia ją albumowe wydanie m.in. z zapisami koncertów w Brukseli i Montreux.

Aktualizacja: 21.10.2020 15:09 Publikacja: 21.10.2020 15:02

Heavy-metalowcy w Rolls-Royce'ach

Foto: Wikimedia Commons, Domena Publiczna

„W 1970 r. Black Sabbath byli progresywnym blues-rockowym zespołem. Nagrywając „Paranoid” stworzyli nowy muzyczny format: heavy-metal, który otworzył nowy rozdział muzycznej sceny” - powiedział Rob Halford, wokalista Judas Priest w dołączonym do wznowionej  płyty albumie.

Fenomen ciężkiej, agresywnej muzyki tak tłumaczy basista Geezer Butler: „Nasze Birminhgam to nie było Beverty Hills. Miasto nosiło ślady niemieckich bombardowań, bawiliśmy się karabinami i łuskami, na ulicach szalał terroryzm IRA”. Gitarzysta Tony Iommi wspomina bójki między rodzicami, które  były na porządku dziennym. Czasami ojciec wyładował agresję na nim, on z kolei swoją frustrację, grając na gitarze. Wpadł w depresję, gdy w fabryce obciął sobie koniuszki palców. Wrócił do gry, używając plastikowych naparstków. 

Według perkusisty Billy’ego Warda przełomowym osiągnięciem w historii grupy było skomponowanie „Black Sabbath”. Zespół poczuł, że brzmi inaczej niż wszyscy. W organizacji koncertów pomógł menedżer Jim Simpson, który załatwił występy w hamburskim Star Club, gdzie zaczynali Beatlesi. Ozzy Osbourne wspominał, że pieniędzy było tak mało, że musiał kraść jedzenie dla zespołu. W Zurychu grali dla trzech słuchaczy. Muzyki starczało na 45 minut, dlatego zaczęli improwizować.

Z improwizacji wyłoniło się „War Pigs”. To był jeszcze okres, gdy grupa nazywała się Earth. Ponieważ działał już w Anglii zespół o tej nazwie - muzycy zmienili ją na Black Sabbath, tak jak nazywał się horror Borisa Karloffa z 1963 r.

Pierwsza płyta, w dużej części przecież bluesowa, została nagrana w 12 godzin w połowie listopada 1969 r. Przez czysty przypadek zespół podpisał kontrakt z firmą Vertigo, która wydawała płytę Roda Stewarta i potrzebowała mieć coś jeszcze w ofercie. Kiedy „Black Sabbath” wspiął się na ósme miejsce UK Charts - wydawcy uznali, że menedżer kwartetu kogoś przekupił. 

Krążkiem zainteresował się amerykański Warner, który do lata 1970 r. sprzedał pół miliona egzemplarzy debiutu.

„Paranoid” był przede wszystkim płytą antywojenną. „War Pigs” opisywał rzeczywistość czasu wojny w Wietnamie.  Ale najpierw kompozycja nazywała się „Walpurgis” i opisywała Noc Walpurgii z sabatem czarownic w ruinach kościoła.  Wersję z takim tekstem można usłyszeć na płycie z koncertem w Montreux. Jak mówi Geezer Butler, który pisał słowa, zmienił je po sugestiach amerykańskiego wydawcy, ten uznał bowiem je za nazbyt satanistyczne. Tak powstał antywojenny protestsong bez diabelskich odniesień.

Butler wyznaje, że jego zainteresowanie tematyką okultystyczną wzięło się z tego, że ultrakatoliccy rodzice przestrzegali go przed satanizmem, gdy czytał horrory. Z przekory sięgnął po książki, których nie akceptowali. Rodzice zmuszali  go też do urzędniczej pracy. Udawał, że chodzi do biura, bo nie chciał ich zasmucać, ale gdy powiedzieli mu, że muzyka to głupota, z której nie da się żyć – zbuntował się i porzucił rodzinny dom.

Z kolei „Electrical Funeral” jest poświęcony nuklearnemu holokaustowi. „To był czas Zimnej Wojny, w telewizji wciąż mówiono o tym, ile pieniędzy idzie na zbrojenia. Baliśmy się, że Rosja czy Chiny będą zrzucać bomby na Anglię i Amerykę” – mówi Butler.

„Hand of Doom” Ozzy Osbourne określa jako ostrzeżenie przed narkotykami: „Jeśli można kogoś przestraszyć słowami, to lepsze od tego, by ćpał”. Jednocześnie piosenka opowiada o tym, jak narkotykami faszerowali się, by zabić strach,  żołnierze w Wietnamie. Wokalista Black Sabbath słyszał o tym od weteranów, którzy stacjonowali w amerykańskich bazach w Anglii i w Niemczech. „Ten temat był tabu w mediach. Dlatego napisałem o żołnierzu, który wraca do domu uzależniony od heroiny, nikt nie chce mu pomóc i w końcu umiera od przedawkowania”.

Tony Iommi wspomina,  że riff „Paranoid” zainspirowała ciężko dudniąca perkusja Billy’ego Warda       . Ozzy usłyszał w riffie dudniące kroki żelaznego kolosa idącego przez miasto. Powstała piosenka o facecie, który dzięki maszynie czasu poznał prawdę, że świat czeka katastrofa. Po nagraniu reżyser dźwięku dograł na początku modulowaną deklarację „I am Iron Man”. „Nagraliśmy to bez komputera!” – podkreśla Ozzy. Właściciel praw komiksu, firma Marvel, długo nie wiedziała o istnieniu piosenki.

„Fairies Wear Boots” to wspomnienie napaści na Black Sabbath skinheadów, którzy chcieli „zabić hippisów”.

Nagranie „Paranoid” w czerwcu 1970 r. trwało sześć dni. Powstała wtedy „kosmiczna ballada” „Planet Caravan”. Płyta na której okładce znalazł się futurystyczny wojownik w rozmazanym ujęciu – wszyscy pytali muzyków „kto to?” - miała się nazywać „War Pigs”, jednak Warner bez konsultacji z zespołem postawił na tytuł singla.

Roger Waters z Pink Floyd upierał się, że „Paranoid” to śmieci

Jednak pięć dekad temu album w Anglii poszybował na szczyt listy przebojów, pokonując nagrania Stonesów oraz Simona and Garfunkela. „Widząc, że podobnie jest na wszystkich listach przebojów mocno się upiliśmy” – wspomina Ozzy.

W Ameryce debiutancka płyta sprzedawała się wciąż znakomicie, dlatego druga czekała na premierę do lutego 1971 r. Do dziś album „Paranoid” sprzedał się w Ameryce w 4 milionach kopii.

Ale już po premierze Geezer Butler pojechał odwiedzić rodziców w Birmingham... Rolls-Roycem.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"