Czołówka stawki ukształtowała się już na początku – złożona z wykonawców rosyjskich, szwedzkich i włoskich. Powoli, lecz konsekwentnie Rosjanka Polina Gagarina, która zaśpiewała piosenkę „A Million Voices" zdobywała prowadzenie. I to jej, po pierwszej części, drag queen Conchita Wurst, zwyciężczyni z zeszłego roku - gratulowała dobrej pozycji.
Rosyjscy homoseksualiści
Głosowanie nie przebiegało spokojnie. Konkurs Eurowizji od lat jest nieformalnym świętem środowisk homoseksualnych. W przeszłości wygrała izraelska transseksualistka Dana International, rok temu zwyciężyła „kobieta z brodą", czyli Conchita Wurst. Tymczasem Rosja ma opinię kraju, który narusza zasady tolerancji i prowadzi otwartą wojnę ze środowiskami homoseksualnymi. Z jednej strony wygrana Poliny dałaby im szansę na szersze zaistnienie w mediach, z drugiej – m. in. europejscy geje za każdym razem przyjmowali nazwę Rosja gwizdami i buczeniem. Prowadzący koncert prosili, by tego nie robić. Niewykluczone, że pewną rolę odegrał również aspekt polityczny i wojna na Ukrainie, chociaż kraje, znajdujące się w politycznym konflikcie z Rosją - w tym Gruzja - głosowały na Rosjankę. Polska – nie.
Rosyjski żart
Napięcie próbował przewrotnie rozładować prezenter z Moskwy. Podając wyniki głosowania wykrzyknął, że najwięcej punktów Rosja oddała na siebie – chociaż Rosjanie nie mogli głosować na swoją piosenkę! Warto wspomnieć, że Polina śpiewała o „modlitwie za pokój" i „nowym początku". Do kogo się modliła? Abstrahując od różnych podtekstów – piosenka „A Million Voices" jest bardzo przebojowa. To rodzaj podniosłego hymnu.