Reklama

Energia od widzów

– Najlepsze koncerty jazzowe są w Polsce – mówi Markowi Duszy Marcus Miller.

Publikacja: 17.11.2015 20:04

Trasę po Polsce Marcus Miller rozpoczął od Poznania, dziś zagra w Warszawie

Trasę po Polsce Marcus Miller rozpoczął od Poznania, dziś zagra w Warszawie

Foto: Rzeczpospolita, Marek Dusza

Rzeczpospolita: Po raz pierwszy wyrusza pan w trasę z polskimi jazzmanami?

Marcus Miller: Tak, jesteśmy razem od kilku dni, po próbach zagramy w czterech miastach: Poznaniu, Warszawie, Katowicach i Gdyni. Razem z Leszkiem Możdżerem stworzyliśmy dużą formację. Dołączyli muzycy z mojego zespołu z albumu „Afrodeezia", a także kontrabasista Lars Danielsson, perkusiści Mino Cinelu i Zohar Fresco, a gościem specjalnym jest Zbigniew Namysłowski.

Kiedy pierwszy raz spotkał pan Leszka Możdżera?

Pięć lat temu w Gdańsku na festiwalu Solidarity of Arts pierwszy raz zagraliśmy razem na jego koncercie. Rok później znowu wystąpiliśmy na tym festiwalu, wtedy role się odwróciły i był to mój koncert. A Zbigniewa Namysłowskiego poznałem, kiedy miałem 19 lat. Przyleciał do USA, żeby pracować z Michałem Urbaniakiem, a ja akurat grałem w jego zespole.

Czy Solidarity of Arts to największe koncerty, w jakich pan brał udział?

Reklama
Reklama

To największe jazzowe koncerty na świecie i najlepsze, w jakich brałem udział. Co ważne, występy odbywają się jednego dnia, w jeden wieczór na trzech scenach. Są inne znakomite festiwale, jak North Sea, który trwa trzy dni, Montreux i Montreal – po dwa tygodnie. W Gdańsku, w jeden wieczór, udaje się uchwycić coś specjalnego. 20 tysięcy osób słucha uważnie muzyki i wysyła artystom energię, którą my czujemy bardzo wyraźnie. To zdarza się bardzo rzadko.

Jaka atmosfera panuje wówczas wśród muzyków?

Niepowtarzalna. Krzysztof Materna chciał, żebym zrobił coś wyjątkowego i zaprosił na Solidarity of Arts muzyków, jakich tylko chcę. Pomyślałem także o tych, z którymi nigdy nie współpracowałem, ale zawsze chciałem spotkać na scenie. Pierwszym, który od razu przyszedł mi do głowy, był Trilok Gurtu. Nasze spotkanie odbyło się przed koncertem w Gdańsku, próby wypadły tak dobrze, jak się spodziewałem i mogłem spełnić marzenie zagrania razem z tym perkusistą. Również z Angelique Kidjo wystąpiłem po raz pierwszy. Ten festiwal dał mi możliwość realizacji nowych pomysłów, których wcześniej nie mogłem wcielić w życie.

Utwory z albumu „Afrodeezia" wykonacie na polskich koncertach tak jak na płycie?

Każdy nasz koncert jest inny. Zależy od miejsca i publiczności, a także od tak prozaicznych rzeczy, jak hotel i jedzenie. Przed tournée zawsze dużo rozmawiamy, trochę próbujemy, ale kiedy już jesteśmy w trasie, co wieczór porozumiewamy się tylko za pośrednictwem naszych instrumentów. Dużo improwizujemy, modyfikujemy strukturę utworów. Muzyka rośnie, rozwija się razem z nami. Nagrana płyta jest pierwszą wersją kompozycji, a na koncertach przechodzi ewolucję, stając się często czymś zupełnie innym. Jest ciekawsza, bo eliminujemy mniej istotne elementy, a dodajemy to, co czyni ją atrakcyjniejszą dla nas i publiczności. Dlatego nagrania na żywo są dla mnie równie ważne, jak studyjne.

Ewolucja muzyki przyspieszyła w dobie internetu?

Reklama
Reklama

I tak, i nie. Jeśli kiedyś mieszkałeś w St. Louis, Detroit czy w Nowym Orleanie, grałeś przede wszystkim z muzykami z tego miasta i okolic. Poznawałeś ich, uczyliście się od siebie. Teraz, dzięki internetowi młodzież studiuje podobne frazy i w efekcie uzyskuje podobne brzmienie w skali globalnej. Ponieważ uczą się u tych samych profesorów, grają niemal tak samo, nie są oryginalni. Co ciekawe, jazzmani z południa USA nadal brzmią inaczej, ich gra jest bardziej uduchowiona, podczas gdy muzyków z północnych stanów USA – bardziej chłodna. A muzycy z Teksasu na swój sposób interpretują bluesa. Nieustannie szukam młodych amerykańskich jazzmanów, którzy mają oryginalne brzmienie. Łatwiej mi je usłyszeć u artystów z Afryki Południowej czy Europy Wschodniej.

Nagrywając album „Afrodeezia" na czterech kontynentach, chciał pan właśnie uzyskać różne brzmienia?

Tak, to efekt współpracy z różnymi muzykami w kilku krajach. Miałem taką możliwość, ponieważ jestem ambasadorem programu UNESCO „Artist For Peace" i rzecznikiem Slave Route Project. Dużo podróżuję i spotykam się z ludźmi. To ważne, żeby szczególnie młodzi zapoznali się z historią niewolnictwa. Ja dorastałem w czasach Martina Luthera Kinga, kiedy dużo się o tym mówiło, ale teraz ta wiedza nie jest powszechna. A jeśli znasz historię, możesz zmieniać przyszłość. O tym opowiada „Afrodeezia". Idea albumu narodziła się na wyspie Gorée u wybrzeży Senegalu, na którą byli przewożeni pojmani mieszkańcy Afryki, nim wywieziono ich do Ameryki. Myślałem o tym, jak silni musieli być ludzie, by przetrwać to poniżenie. Ze swoją muzyką postanowiłem przemierzyć szlak niewolniczy. Szkielet utworów w wykonaniu mojego zespołu powstał w Luizjanie. Potem kilka razy podróżowaliśmy, żeby dograć pozostałe partie. Byliśmy w Brazylii, w Nigerii, w Senegalu, w Maroku i w Paryżu, bo tam mieszka wielu świetnych afrykańskich muzyków. Na płycie spotkali się przedstawiciele całego muzycznego świata. Tę muzykę i przesłanie albumu przywieźliśmy teraz do Polski.

Sylwetka

Talent gitarzysty Marcusa Millera (ur. 1959 r., Brooklyn) odkrył Michał Urbaniak i w 1975 r. zaprosił go do swojego zespołu. W roli sidemana Miller współpracował z jazzowymi, soulowymi i popowymi gwiazdami, m.in.: Davidem Sanbornem, McCoyem Tynerem, Lutherem Vandrossem, Robertą Flack i Bryanem Ferrym. W 1981 r. zaczął współpracę z Milesem Davisem, nagrywając z nim siedem albumów. Na płytę „Tutu" napisał niemal cały repertuar. W 1983 r. wydał debiutancki album „Suddenly". Za „M 2" (2001) otrzymał nagrodę Grammy.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama