Rzeczpospolita: Bluzg i hejt to coraz częstsza forma reakcji, zwłaszcza w internecie, na poczynania osób publicznych, w tym artystów. Słuchając nowej płyty „Karabin", można odnieść wrażenie, że po poprzedniej płycie „Jezus Maria Peszek" było tego wiele.
Maria Peszek: Zdecydowanie tak. Był to jeden z głównych powodów rozmyślań nad nową płytą i o czym ma być. Zresztą, „Jezus Maria Peszek" wywołała burzę nie tylko w internecie, ale i w oficjalnych mediach. Na początku mnie to zdziwiło, potem pojawił się typowy ludzki ból. W końcu doszłam do wniosku, że napady agresji, z jakimi się spotykam, stały się immanentną częścią mojego pisania wyrazistych piosenek o Polsce. Oczywiście, wciąż zadziwia mnie skala nienawiści, a także zastanawia, skąd się bierze.
A jak jest w innych krajach? Badała pani tę sprawę.
Hejt w internecie nie jest tylko polską specyfiką. Polską specyfiką są jednak klasyczne już określenia, które w innych państwach wcale nie kojarzą się z epitetami, tylko pozostają neutralnymi określeniami grup narodowościowych bądź seksualnych preferencji. W Polsce semickie pochodzenie, nieheteroseksualna orientacja i komunistyczna przeszłość są kanwą obraźliwych zachowań. W Polsce każdą odmienność silnie się piętnuje i wyszydza. Nie znaczy to, że nasz kraj jest czarną dziurą we wszechświecie. Wydaje mi się, że na świecie generalnie dla nienawiści i negatywnych postaw zrobiło się więcej miejsca i przyzwolenia, a to jest niebezpieczne.
A czy napaści słowne dokonywane anonimowo w internecie przenoszą się już do realu i mają posmak kryminalny?