Poznali się w 1833 roku, kiedy to do Paryża zjechał Vincenzo Bellini, opromieniony sławą swoich oper, przede wszystkim „Normy", „Lunatyczki", ale i wcześniejszego „Pirata". Chopin nie był skory do zawierania szybkich przyjaźni, ale do tego Włocha urodzonego w Katanii na Sycylii w 1801 roku od razu poczuł sympatię. Połączyła ich pewna duchowa wspólnota, obydwaj byli wielbicielami piękna, ale i rozumu, a muzykę traktowali jak zapis stanu duszy.
O wpływie oper Belliniego na twórczość Chopina muzykolodzy pisali często, przykładów zauroczenia urokliwą belcantową kantyleną znajdziemy zresztą wiele u polskiego kompozytora, nawet w utworach tak dramatycznych jak Sonata b-moll. Chopin zresztą bardzo wspierał Belliniego podczas całego jego pobytu w Paryżu, szczerze cieszył się sukcesem kolejnej opery – „Purytanie" – w 1835 roku, po którym latem obaj wyjechali na wakacyjny wypoczynek, choć do różnych miejscowości. A niedługo potem, w sierpniu, przyszła wiadomość o nagłej śmierci Belliniego.
Twórczości tego mistrza operowego belcanta nie może więc zabraknąć na festiwalu „Chopin i jego Europa". W 2010 roku wykonano najważniejsze dzieło Belliniego – „Normę", tym razem przyszła kolej na wcześniejszą o dwa lata operę „I Capuleti e i Montecchi", zaprezentowaną po raz pierwszy w 1830 roku w Teatro La Fenice w Wenecji.
Wybór ten wydaje się oczywisty także dlatego, że mamy przecież Rok Szekspira. Co prawda dzieło Belliniego służy często za koronny dowód na to, że opera upraszcza, wręcz trywializuje szekspirowskie dramaty. Można byłoby się nawet z tym zgodzić, gdyby nie fakt, że librecista Belliniego, Felice Romani, nie korzystał z tragedii Szekspira.
Temat kochanków, którzy zażywają narkotyk powodujący złudzenie ich śmierci, jest obecny w literaturze włoskiej od drugiej połowy XV wieku. W kolejnym stuleciu i w kolejnych wersjach jego akcję przeniesiono do Werony, a bohaterom nadano imiona Romea i Julii, następni autorzy dodali ponadto postaci piastunki i Ojca Laurenta. A w 1563 roku kochankowie z Werony pojawili się w Anglii w poemacie Arthura Brooke'a, z którego potem skorzystał genialny Szekspir.