Przestałam być kociakiem

Z Emmanuelle Béart rozmawia Barbara Hollender

Publikacja: 25.02.2010 17:44

Przestałam być kociakiem

Foto: Corbis

[b]Zbliżenie - [link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej[/link][/b]

[b]RZ: Dawno przekroczyła pani czterdziestkę, a nadal uchodzi pani za symbol seksu. Jak to się robi?[/b]

[b]Emmanuelle Béart:[/b] Aktorstwo wymaga sensualności. Ciało jest moim instrumentem, więc nie mogę się go wstydzić. Ale żeby od razu symbol seksu... Nie znoszę takich określeń. Ciągną się za mną, tak jak zdanie, które przed laty powiedział Claude Chabrol: „Emmanuelle ma twarz dziewicy i ciało dziwki”. Wszyscy je stale cytują, a to tylko jedno z moich wielu wcieleń. Aktorka musi być równie przekonująca jako ladacznica i jako święta. Musi umieć zagrać radość i rozpacz. Ja np. jestem bardzo dumna z roli w jednym z moich ostatnich filmów – „Vinyan”. Zagrałam tam kobietę, która w czasie tsunami straciła dziecko i nie jest w stanie poradzić sobie z tą stratą.

[b]To chyba bardzo trudna rola dla kobiety i matki.[/b]

Każda rola, w której trzeba zmierzyć się ze śmiercią, jest wyzwaniem. Aktorstwo aktorstwem, technika techniką, ale przecież zwykle nosimy w sobie wspomnienia własnych tragedii i rozstań. Moja bohaterka z „Vinyan” na materiałach filmowych widzi sylwetkę chłopca w czerwonym T-shircie, jaki miało na sobie jej dziecko. Wraca więc do Burmy, żeby go szukać. Powoli popada w obłęd. Jako kobieta rozumiem jej reakcję, ale jako aktorka starałam się zachować pewien dystans. Nie chciałam powielać stereotypów. Pomogli mi w tym członkowie ekipy pochodzący z Tajlandii. W naszej kulturze śmierć jest końcem. Oni wierzyli, że ludziom trzeba pozwolić odejść. I mimowolnie wnieśli coś do „Vinyan”. Rozmowy z nimi były dla mnie ważne. Ale człowiek nie jest w stanie zmienić własnej uczuciowości i wrażliwości, więc koszty były spore. Może nawet wyższe, niż się spodziewałam na początku.

[b]Nie wahała się pani, czy tę rolę przyjąć?[/b]

Nie. Scenariusz od razu mnie zafascynował. Pamiętam, że podczas naszej pierwszej rozmowy reżyser Fabrice du Welz zapytał: „Zagrasz bez makijażu? Rozczochrana?”. A co to za problem? Gram różne role, nie w każdej muszę być piękna i zadbana. Zwłaszcza, że nie czuję się gwiazdą i nie poświęcam połowy życia na tworzenie wizerunku. Ani ekranowego, ani prywatnego.

[b]Pani agent się na to zgadza?[/b]

Nie mam agenta.

[b]To dość nietypowe. Jak sobie pani radzi? [/b]

Doskonale. Nigdy nie byłam typowa, aktorką też zostałam trochę przez przypadek.

[b]Córka znanego barda i modelki nie marzyła o scenie i filmie od dziecka?[/b]

Nie. Rodzice rozeszli się, gdy byłam jeszcze niemowlakiem i razem z mamą wylądowałam na farmie, na południu Francji, niedaleko Saint Tropez. Wyrosłam na prowincji, gdzie nie mogły się we mnie obudzić marzenia o wielkim świecie. Nie grałam w reklamach jako trzylatka, we wczesnej młodości niemal nie chodziłam do kina i teatru, nie występowałam w szkolnych teatrzykach. Z instytucjami edukacyjnymi miałam zresztą sporo kłopotów. Byłam krnąbrna i niezależna, więc wyrzucono mnie z kilku szkół. A gdy skończyłam 14 lat, wyjechałam do Kanady. Pracowałam tam jako opiekunka do dziecka i jednocześnie się uczyłam. Trochę się ucywilizowałam. No i spotkałam Roberta Altmana, który zaproponował mi rolę w filmie. Ten projekt upadł, ale on dalej namawiał mnie, żebym została aktorką. Po powrocie do Francji pomyślałam – czemu nie?

[b]Pierwszą poważną rolę zagrała pani dość szybko: w „Manon u źródeł” Claude’a Berriego, u boku Yvesa Montanda i Daniela Auteuila. I zaraz przyszła pierwsza nagroda Cezara.[/b]

To mnie ostatecznie przekonało. Zarobiłam wtedy furę pieniędzy. Odpowiadała mi też niezależność, jaką daje aktorstwo.

[b]W „Manon u źródeł” tańczyła pani nago wśród pól. Kilka lat temu zdecydowała się pani pokazać bez ubrania na okładce „Elle”. To wymaga odwagi.[/b]

Dziennikarze stale mnie o to pytają. Umówiłam się z „Elle” na sesję zdjęciową na Mauritiusie. Pierwszego wieczoru, gdy tylko przyjechaliśmy, zmęczona podróżą poszłam wykąpać się w morzu. Pływałam nago. Nie miałam pojęcia, że fotograf robi mi zdjęcia. Pokazał mi je dopiero po powrocie do Paryża. Byłam wściekła, ale zachwyciłam się nimi. I zgodziłam się na tę okładkę. Pomyślałam – dzisiaj boginiami piękna są bardzo młode, rewelacyjnie szczupłe modelki. Dlaczego nie miałabym pokazać, że kobiety 40-letnie też mogą być ponętne? Nawet jeśli ważą kilka kilogramów.

[b]Podobno to był najlepiej sprzedający się numer w historii „Elle”. Pismo dla kobiet kupowali mężczyźni.[/b]

Zrobiłam to nie dla nich, tylko dla kobiet.

[b]Pracowała pani ze świetnymi reżyserami francuskimi: Claudem Chabrolem, Jacquesem Rivette’m, Regisem Wargnierem, Claudem Sautetem. Czy dzisiaj, wśród młodych realizatorów francuskich znajduje pani podobne indywidualności?[/b]

To z pewnością jest trudny czas dla kina autorskiego. Ale kino francuskie jest żywe i różnorodne. Pracuję nie tylko ze starymi mistrzami. Grałam w filmach twórców średniego pokolenia jak Francois Ozon i u młodych realizatorów jak Laeticia Colombani.

[b]U Colombani w „Z miłości do gwiazd” była pani aktorką, którą prześladuje fan. Zna pani takie sytuacje z życia? [/b]

Nie należę do niedostępnych gwiazd. Prowadzę normalne życie, robię zakupy, chodzę na spacery po mieście. Mieszkam trochę w Paryżu, trochę w Belgii, nigdzie nie mam kłopotów z fotoreporterami. Nie ściągam ich swoim zachowaniem. Raz miałam zabawne zdarzenie. W czasie przerwy w zdjęciach, które kręciliśmy w plenerze, podszedł do mnie nieznajomy mężczyzna i zaczął wypytywać o setki rzeczy, sam też coś opowiadał. Był dość natrętny, ale mówił ciekawe rzeczy. Powiedziałam: „Nie będę tu stała. Chodź, zapraszam cię do swojej garderoby, pogadamy”. Zaczął przepraszać, wycofywać się. „Chodź, bo zawiadomię policję, że mnie zaczepiasz” – strzeliłam. Do dzisiaj się przyjaźnimy. W Ameryce pewnie coś takiego nie mogłoby się zdarzyć. Na szczęście żyjemy w Europie.

[b]A swoją drogą, dlaczego po „Mission: Impossible” nie próbowała pani zrobić kariery w Hollywood? Wiele Europejek starałoby się taką rolę potraktować jak trampolinę. Pani rodaczki Juliette Binoche czy Audrey Tautou mają dziś za oceanem całkiem niezłą pozycję.[/b]

Od początku nie byłam przekonana do Ameryki. Pojechałam na spotkanie z Brianem De Palmą i Tomem Cruisem do Los Angeles, ale gdy mnie spytali, czy chcę zagrać w „Mission: Impossibbe”, odpowiedziałam: „Cóż, to nie jest rola życia, ale właściwie czemu nie?” Myślałam, że po takiej odpowiedzi spadną z krzeseł. A ja zaczęłam walczyć dopiero, gdy usłyszałam, że ubiegają się o tę rolę inne aktorki francuskie. Wtedy się spięłam i wygrałam casting. De Palma i Cruise byli bardzo mili, wszystko wydawało mi się imponujące, gigantyczne, perfekcyjne. Ale byłam za młoda, nie czułam się na siłach, by postawić na karierę hollywoodzką. Poza tym miałam wówczas maleńkie dziecko. Tęskniłam za Paryżem.

[b]Dziś nie ma pani ochoty spróbować jeszcze raz?[/b]

Dostaję propozycje ze Stanów, ale nie czuję się dobrze w kinie anglojęzycznym. Trudno mi się gra w języku, w którym nie mam wspomnień. Zwykle reżyserzy zza oceanu chcieli mnie obsadzać w rolach rozmaitych dziwaczek i wariatek. Odmawiałam. Nie znam kultury amerykańskiej dostatecznie dobrze, żebym czuła się swobodnie na planie. Mogę zagrać Europejkę – Francuzkę, Włoszkę, nawet Polkę czy Rosjankę, bo rozumiem motywy ich postępowania, mogę wyczuć ich mentalność.

[b]Co jest dla pani w aktorstwie najważniejsze?[/b]

Zmienność. Szansa przeżycia tego wszystkiego, czego w jednym życiu nie mogłabym doświadczyć. Może dlatego staram się w każdej postaci szukać czegoś nowego. Kobiety, które gram, są na ogół zupełnie inne niż ja. Niektórzy aktorzy nadają swoim postaciom własne cechy. Ja tak nie robię, chyba nawet nie umiem. Może nie mam wystarczająco silnej osobowości. I dobrze. Wielką frajdę sprawia mi przepoczwarzanie się, zakładanie masek. Oczywiście w życiu ekranowym.

[b]Ale rola ambasadora UNICEF nie jest maską?[/b]

Nie, choć też ma coś wspólnego z aktorstwem. Grając różne postacie, staram się dochodzić do prawdy o nich, czasem powiedzieć coś ważnego o dzisiejszych czasach, o społeczeństwie, o kondycji człowieka. Jako ambasador UNICEF też to robię. Próbuję zwrócić uwagę ludzi na to, o czym zwykle w sytych zachodnich społeczeństwach się milczy. Ocieram się o największe tragedie. Tragedie dzieci. Głodnych, bezbronnych, ale także zdeprawowanych przez świat. Nigdy nie zapomnę swoich spotkań z małymi żołnierzami z Sierra Leone. Z dziesięcio– i jedenastoletnimi dziewczynkami i chłopcami. Oni mieli ręce splamione krwią. Udawali twardzieli. Ale pamiętam malucha, który wtulił się we mnie i westchnął: „Zabiłem kobietę... podobną do mojej matki...”. Wie pani, w takiej chwili człowiek staje się kimś innym. Te wszystkie drobiazgi, którymi przejmujemy się na co dzień, te dziwne ambicje i drobne snobizmy przestają się liczyć. Odpływają. Mnie podróźe z UNICEF naprawdę zmieniły.

[b]Również jako aktorkę? [/b]

To oczywiste. Choć chyba nie dla wszystkich. Mam 46 lat, jestem dojrzałą kobietą, matką, a ciągle dostaję propozycje grania seksownych kociaków.

[b]Ale wraca pani czasami do przeszłości? [/b]

Jak każdy. W domu ojca, w Garches pod Paryżem, ciągle jest jeszcze mój dziecinny pokój, który wygląda tak jak kiedyś. Pełno w nim lalek i książeczek. Z dzieciństwa została mi też miłość do zwierząt. Na farmie mieliśmy ich zawsze bardzo dużo. Do dzisiaj, jak spotkam na ulicy zaniedbanego, bezpańskiego psa, zabieram go do siebie.

[b]Zastanawiam się, dlaczego chętnie pani opowiada o dzieciństwie, a jednocześnie tak bardzo chroni pani swoje obecne życie prywatne.[/b]

Bo dzieciństwo należy do mnie, a o sobie mogę opowiadać. Kiedyś postanowiłam zostać aktorką, więc automatycznie stałam się osobą publiczną. Ale ludzie, z którymi jestem związana, moje dzieci, moi przyjaciele, nie mają ochoty żyć na widoku. I uważam, że dziennikarze powinni to uszanować. Zresztą nie widzę żadnej sensacji w informacjach, dokąd i z kim wyjeżdżam na urlop, co gotuję na kolację albo do której szkoły chodzi mój syn.

[b]A zdradzi pani swoje marzenia?[/b]

Chcę być dobrą aktorką. Ale uwierzyłam kiedyś w to, co mi powiedział Claude Sautet: „Nie ma czegoś takiego, jak dobry aktor. Na wybitną kreację składa się 1 proc. talentu i 99 proc. ciężkiej pracy”. Więc właściwie powinnam powiedzieć coś bardziej przyziemnego: chciałabym jak najdłużej zachować siły, by ciężko pracować.

[ramka][srodtytul]Emmanuelle Béart [/srodtytul]

Jedna z najpiękniejszych francuskich aktorek. Córka barda Guy Bearta i modelki Genevieve Galei. Urodziła się 14 sierpnia 1963 roku w Saint Tropez. Pierwszą dużą rolę filmową zagrała w telewizyjnej produkcji „Raison perdue” w 1984 roku, ale sławę przyniósł jej nakręcony dwa lata później obraz „Manon u źródeł”. Występowała w filmach Jacquesa Rivette’a („Piękna złośnica”), Claude’a Sauteta („Nelly i pan Arnaud”, „Serce jak lód”), Claude’a Chabrola („Piekło”), Regisa Wargniera („Francuzka”). W 1987 roku reżyser Tom McLoughlin zaoferował jej rolę w hollywoodzkiej „Randce z aniołem”, w 1996 roku wystąpila w „Mission: Impossible” Briana De Palmy, ale twierdzi, że praca w Hollywood nie jest jej marzeniem. Zawsze była kobietą silną i niezależną, a jej związki z mężczyznami na ogół nie trwały długo. Z aktorem Danielem Auteuilem ma 17-letnią córkę Nelly, z producentem muzycznym Davidem Moreau – 3,5-rocznego synka Johana. Od półtora roku jest żoną aktora Michaela Cohena. [/ramka]

Z miłości do gwiazd

15.25 | hbo | niedziela

8 kobiet

21.45 | zone europa | środa

[b]Zbliżenie - [link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej[/link][/b]

[b]RZ: Dawno przekroczyła pani czterdziestkę, a nadal uchodzi pani za symbol seksu. Jak to się robi?[/b]

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"