Świat oparty na kłamstwie jest bajką tylko dla najmłodszych

Rozmowa z Martą Ptaszyńską. Kompozytorka opowiada, skąd wzięła pomysł na „Magicznego Doremika”. Premiera jej opery dla dzieci w piątek w Teatrze Wielkim

Publikacja: 16.01.2008 01:54

Rz: Czy bajkowy „Magiczny Doremik” został nazwany operą dlatego, że będzie można go oglądać w szacownym gmachu Teatru Wielkiego?

Marta Ptaszyńska: Ja zapraszam na widowisko muzyczne dla widzów od trzech do 93 lat, a i starsi widzowie są mile widziani. Opera jest czymś innym, w tej bajce nie ma arii, są natomiast piosenki, przecież bohaterem jest chłopiec Doremik, więc muzyka, jaką skomponowałam dla niego, musi być prosta. W partiach dla dorosłych postaci, takich jak zły król Paleton, mogłam sobie pozwolić na inne pomysły. Od dawna przymierzałam się do widowiska opartego na „Gelsominie w krainie kłamczuchów” Gianniego Rodariego, bo ta opowieść ma wspaniałą, zwartą akcję, wymarzoną dla teatru.

Czytała pani tę książkę swojej córce, gdy była mała?

Zgadł pan. Przed snem musiałam jej co wieczór czytać nową bajkę, wyjątkiem był „Gelsomino”, którego tak polubiła, że wracałyśmy do niego wielokrotnie. Zastanawiałam się potem, czy ten włoski pisarz miał wielu tak wiernych czytelników. Na uniwersytecie w Chicago, gdzie prowadzę zajęcia, zapytałam moich studentów, rodowitych Włochów, czy znają Rodariego. Okazało się, że oni też wychowywali się na jego bajkach. To mnie ostatecznie przekonało.

Poprzednie widowisko „Pan Marimba” napisała pani z Agnieszką Osiecką. Teraz jest również autorką libretta.

To zasługa tłumaczenia „Gelsomina”, dokonanego przez Hannę Ożogowską. Ja jedynie dokonałam niezbędnych skrótów, ale nie dopisałam ani jednego zdania.

Co jest najtrudniejsze w komponowaniu dla dzieci?

Dzieci muszą wszystko zrozumieć. Zatem każdy ważny moment akcji musi być opowiedziany, a nie zaśpiewany. Stąd „Magiczny Doremik” scala teatr z muzyką. Lubię takie połączenia, one sprawdziły się już w „Panu Marimbie”. Agnieszka Osiecka, która napisała mi tekst, była wówczas pełna obaw, czy jej pomysły spodobają się dzieciom. Okazało się, że przedstawienie zagrano 114 razy i mogło nadal być w repertuarze.

Czy to długoletni pobyt w Ameryce sprawił, że interesują panią popularne widowiska muzyczne?

Nie, w ogóle na przykład nie oglądam musicali, natomiast jestem zaś stałym widzem w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, na uniwersytecie w Chicago mam wykłady z opery współczesnej, analizujemy na nich wiele utworów. Bardzo interesuje mnie połączenie muzyki ze sztukami wizualnymi, teatrem.

Kiedy więc zaprosi pani dorosłych widzów na swoją operę?

Mam ją w planie, ale na razie lubię tworzyć takie familijne widowiska jak „Magiczny Doremik”. Rodziców może zainteresować opowieść o krainie, w której kłamstwo jest obowiązującym prawem i dopiero Doremik spróbuje stworzyć świat oparty na prawdzie. Dla dzieci jest to bajka, dla dorosłych nie.

Lubi pani okres prób przed premierą?

Bardzo. Czas dopieszczania szczegółów jest niesłychanie twórczy dla kompozytora. W Chicago wzięłam urlop, bo kompozytor, który ma szansę zobaczyć, jak jego utwór przemienia się w widowisko, jest w szczęśliwej sytuacji. Mamy za sobą 63 próby, w Ameryce to niewyobrażalne, żeby premierę poprzedzały tak długie przygotowania. Ale reżyserka Hanna Chojnacka ustawia wszystko perfekcyjnie.

Wierzy pani, tak jak Doremik, że muzyką można zmienić świat?

Oczywiście. Muzyką można leczyć, a nawet kształtować charakter, przecież dzieciom zaleca się słuchanie Mozarta.

Marta Ptaszyńska, kompozytorka i perkusistka

Urodziła się w 1943 r., ukończyła Akademię Muzyczną w Warszawie w klasie perkusji, teorii muzyki i kompozycji, odbyła studia podyplomowe w Paryżu. Jej utwory wykonywane są na całym świecie, m.in. „Koncert na marimbę i orkiestrę” czy „Concerto grosso” skomponowane w 1996 r. dla Yehudi Menuhina. Od 35 lat mieszka w USA, gdzie wykładała na wielu uczelniach. Od 1998 r. jest profesorem University of Chicago, pełni funkcję prezesa Związku Kompozytorek Amerykańskich, aktywnie promuje muzykę polską. W jej dorobku ważne miejsce zajmują utwory dla dzieci. Dla Opery Narodowej napisała „Pana Marimbę”, który z ogromnym powodzeniem był grany od 1998 r. przez osiem lat. „Magiczny Doremik” też powstał na zamówienie warszawskiego teatru.

j. m.

Rz: Czy bajkowy „Magiczny Doremik” został nazwany operą dlatego, że będzie można go oglądać w szacownym gmachu Teatru Wielkiego?

Marta Ptaszyńska: Ja zapraszam na widowisko muzyczne dla widzów od trzech do 93 lat, a i starsi widzowie są mile widziani. Opera jest czymś innym, w tej bajce nie ma arii, są natomiast piosenki, przecież bohaterem jest chłopiec Doremik, więc muzyka, jaką skomponowałam dla niego, musi być prosta. W partiach dla dorosłych postaci, takich jak zły król Paleton, mogłam sobie pozwolić na inne pomysły. Od dawna przymierzałam się do widowiska opartego na „Gelsominie w krainie kłamczuchów” Gianniego Rodariego, bo ta opowieść ma wspaniałą, zwartą akcję, wymarzoną dla teatru.

Pozostało 82% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"