Muzyka ludowa to obciach – ten stereotyp, choć wciąż rozpowszechniony, jest nieaktualny. Dziś polski folk to chyba najbardziej ekscytująca i nowatorska gałąź naszego rynku muzycznego. Artyści, którzy łączą tradycyjne instrumenty ze współczesnymi tekstami i klubowymi brzmieniami, wprowadzili muzykę ludową w XXI wiek i poszerzyli jej definicję. Są zapraszani nie tylko na plenerowe festyny, ale także do modnych klubów, w których na co dzień grywają gwiazdy sceny alternatywnej.
Kapela na świecie jest sensacją, a u nas wciąż mało kto o niej wie. Jej płyty najpierw ukazują się na Zachodzie, dopiero potem w polskich sklepach. Sukces albumu „Wiosna Ludu” przyniósł im w 2004 r. prestiżową nagrodę BBC 3 dla Nowej Twarzy Muzyki Świata.
– To wyróżnienie ma na świecie ogromne znaczenie. Otworzyło przed nami scenę anglosaską – mówi Magdalena Sobczak, wokalistka i cymbalistka. Kapela koncertowała od Japonii po Kanadę. – Kalendarz występów mieliśmy ustalony na rok z góry – wspomina Sobczak. – Przez trzy tygodnie lataliśmy tam i z powrotem po Kanadzie, byliśmy na pokładzie 16 samolotów. Potem polecieliśmy do Mediolanu, stamtąd busem do Szwajcarii, Portugalii, później znów Szwajcaria i Austria i trzy dni drogi samochodem do Anglii. Wreszcie ustaliliśmy limit – nie więcej niż 500 kilometrów dziennie. Ostatnio Kapela ograniczyła zagraniczne występy, planuje nową płytę.
W kraju najświeższym folkowym fenomenem jest kontrowersyjny Żywiołak. Grają heavy-folk lub inaczej biometal. Łączą motywy ludowe z ostrymi gitarami i hipnotycznym rytmem. – Naszej publiczności nie da się zdefiniować – mówi Anna Piotrowska, wokalistka grupy. – Jedni odnajdują u nas ulubione brzmienia folkowe, inni ciężkie disco, jeszcze innych pociągają odwołania do plemiennych wierzeń i demonów. A pod sceną szaleją wielbiciele metalu.
Sukces Żywiołaka zaskoczył jego założycieli. Pierwszy koncert dali w 2005 r., w środku nocy, w małym warszawskim klubie. A już następnego dnia zdobyli nagrodę publiczności na corocznych Mikołajkach Folkowych w Lublinie. Potem otrzymali Grand Prix najważniejszego w Polsce festiwalu Nowa Tradycja. – To był dla nas szok – wspomina Piotrowska. – Jury tego festiwalu promuje wirtuozerię, wyrafinowanie, a my zjawiliśmy się tam nagle z pogańskimi rytmami i piwnicznym brudem. Mamy przeciwników wśród tradycyjnych muzyków folkowych. Już to, że inspiruje nas pogańska mitologia, wystarcza, by uznać nas za satanistów.