Reklama

Samotność zagłuszana perkusją

Spodziewałam się po nowej płycie zespołu Gnarls Barkley więcej, ale i to, co na niej słychać, wystarczy, by uznać ten duet za fascynujący. Trudno ich twórczość sklasyfikować, album jest tyle awangardowy, co popowy

Publikacja: 23.04.2008 00:54

Samotność zagłuszana perkusją

Foto: Rzeczpospolita

„The Odd Couple” nie jest krążkiem tak dobrym jak pierwszy „St. Elsewhere”, jednak wciąż Gnarls Barkley oferuje niesamowitą muzykę zawieszoną między przeszłością a jutrem. Opowieści o mrocznych przeżyciach wokalisty Cee-Lo łączą się z niespotykanymi kompozytorskimi pomysłami Danger Mouse.

Utwory z pierwszej płyty znalazły się w 2006 r. jednocześnie w czołówce list alternatywnych, rockowych, hiphopowych i klubowych.

To był najbardziej uniwersalny album ostatniej dekady, muzycy odnieśli sukces komercyjny, po czym zniknęli na dwa lata. Nie koncertowali, nie chcieli popularności – pracowali nad nowym albumem. To, co na nim słychać, jest chwilami trudne do przyjęcia. „Charity Chase” wydało mi się niefortunnym otwarciem. Muzycy uchodzący za nowatorów nie powinni zaczynać płyty piosenką zbliżoną do nagrań innej grupy, tu podkłady i linie melodyczne jednoznacznie przypominają zespół Outkast.

A przecież w przeciwieństwie do niego Gnarls Barkley to nie cyrkowa trupa mieszająca w muzycznym kotle, by uzyskać komediowy efekt. Trudne doświadczenia i depresyjne stany Cee-Lo dają o sobie znać, nawet jeśli zostały przefiltrowane przez skoczne rytmy, prowokujące do szalonych tańców z lat 50. i 60. „Going On” jest taką próbą ucieczki, porzucenia dawnych przeżyć i postanowieniem dążenia do pogodniejszej przyszłości.

Smutku i wołania o pomoc nic nie przesłania w „Save My Soul”. Tu głos Cee-Lo, potężnego Murzyna, brzmi kobieco – taką rozpacz można usłyszeć u Niny Simone czy Arethy Franklin. W „Open Book” plątaninie elektronicznych dźwięków towarzyszą klasyczne chóry, całość tworzy męczącą mieszankę. Przytłaczające mogą też się wydać „Run” i „Would Be Killer”, ale nie ze względu na kompozycje – te są dynamiczne, mobilizują do życia. To zaskakujące, bo opowiadają o strachu i morderczych fantazjach. Płyta jest oparta na kontrastach, zachwyca, gdy następują gwałtowne przeskoki od melancholii do lekkich i dziwnie znajomych melodii.

Reklama
Reklama

Bunt i tumiwisizm rządzą w „Whatever”. Wokalista mówi o potwornej samotności. „Nie mam przyjaciół, kto mnie złapie, gdy będę upadał?” – pyta. Walące równo werble i hałasujące czynele imitują radosny luz – tak bawią się tylko ci, co są na krawędzi.

W drugiej części płyty emocje opadają, muzycy zaczynają się powtarzać. Wbrew tytułowi „Suprise” nie jest niespodzianką, została oparta na niemal identycznym rytmie jak „Going On” i „No Time Soon”.

Najciekawiej wypada „Blind Mary” – dowcipna i romantyczna opowieść o ślepej Mary, która czyta w zakochanym w niej chłopaku jak w książce. Miłość prowadzi do szczęśliwego zakończenia – „A Little Better” to ostrożne wyznanie Cee-Lo: „Czuję się odrobinę lepiej”.

Gnarls Barkley, „The Odd Couple”, Universal 2008

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

p.wilk@rp.pl

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama