Są ich dziesiątki tysięcy. Według organizatorów w tym roku na festiwalu zameldowało się nawet 200 tysięcy. Cel: zabawa przy rockowej muzyce, nawiązywanie znajomości. Pierwsi uczestnicy festiwalu zjawili się już w środę.
W piątek z wielkiej sceny jak zwykle przemówił niestrudzony Jurek Owsiak: – Cieszę się, że was widzę! Nie odmówię sobie podziękowania politykom za superawanturę w Sejmie, bo w ten sposób teraz już wiecie, co jest dobre, a co złe – wołał, a tłumy gwizdały. – Głośniej pogwiżdżcie. To dla was, politycy, posłuchajcie i weźcie się za siebie! – wołał Owsiak. A potem już tradycyjnie kolejarz z Kostrzyna odgwizdał rozpoczęcie imprezy.
Przeciętny woodstockowicz ma od 16 do 20 lat. Lubi rockową muzykę, angażuje się w zimową akcję WOŚP. Letnia impreza to forma podziękowania dla niego. Dlatego wszystko ma tu prawie za darmo.
– W zasadzie wystarczy mieć na bilet. Toaleta jest, umywalka też, są życzliwi ludzie, jak o coś się poprosi, pomogą. A na żarcie można zrobić zrzutę i za 4 zł zjeść coś u krisznowców – opowiada Jarosław, student z Gdańska, który przyjechał z Agatą. – My mamy ze sobą 140 zł na dwie osoby, ale na pewno wydamy mniej, no, chyba że kupimy jakiś gadżecik – śmieje się.
Przystanek Woodstock to największy biwak w Europie. 50-hektarowe pole w większości zakryte jest namiotami, przy których stoją samochody. Są też kempingi z namiotami. W takim mieszkają nieco starsi uczestnicy imprezy – Łukasz Ertel i Piotr Płonka z Ostrowa Wielkopolskiego. Łukasz ma ok. 40 lat i prowadzi własną firmę. Piotr jest tokarzem.