Beethoven pokonał Czajkowskiego

Orkiestra z La Scali. Na wczorajszym koncercie w Warszawie postanowiła udowodnić, że potrafi zagrać wielkie symfonie. Ale najlepiej wypadła w dodanym na bis operowym hicie.

Publikacja: 14.11.2008 00:32

Kiedy muzycy oferują publiczności dzieła tak powszechnie znane jak piąte symfonie Beethovena i Czajkowskiego, liczą się nie tyle ich umiejętności, ile przede wszystkim interpretacyjny pomysł dyrygenta.

Na obecną podróż po Europie orkiestra mediolańskiej La Scali wyruszyła z Daniele Gattim. To on przejmuje obecnie prymat we włoskiej dyrygenturze po Claudio Abbado i Riccardo Mutim. Jest młodszy od nich (rocznik 1961), ale ma już imponujący dorobek. Od lat pracuje nie tylko w teatrach operowych, ale i prowadzi najlepsze europejskie zespoły.

Postanowił o tym przekonać polską publiczność, dyrygując całym koncertem w Operze Narodowej z pamięci. A co ważniejsze – chciał zaznaczyć swą indywidualność i w V symfonii Beethovena niewątpliwie mu się to udało.

Kiedy inni dyrygenci słynny początkowy motyw losu pukającego do naszych drzwi nasycają przejmującym tragizmem, on potraktował go zadziwiają-co spokojnie. Ale też symfonii Beethovena nie da się odczytać zgodnie z zasadą Hitchcocka – by po początkowym trzęsieniu ziemi narastało napięcie. Gatti umiejętnie dawkował emocje w I części Beethovenowskiej symfonii, co potem efektownie skontrastował z nostalgicznym Andante.

Dużo było w tej muzyce wyciszenia, mniej niż u innych dyrygentów patosu. Gatti zachował jednak równowagę zmiennych nastrojów, do których dodał klasyczny ład. Podobny sposób podejścia nie sprawdził się jednak w przypadku utworu Czajkowskiego. W orkiestrze La Scali pracują co prawda bardzo dobrzy muzycy, ale im i samemu Gattiemu obca okazała się intensywna emocjonalność rosyjskiego dzieła.

V symfonia Czajkowskiego została przez mediolańczyków dobrze zagrana, lecz nie zinterpretowana. Przepełniona niepokojem muzyka zabrzmiała zbyt gładko. Publiczności bardzo jednak przypadła do gustu. Daniele Gatti i muzycy z La Scali podziękowali więc za owację intermezzem z „Manon Lescaut” Pucciniego i dopiero w tym bisie pokazali, jak pięknie potrafią przekazać uczucia. Ale też nikt lepiej od nich nie gra takich operowych evergreenów.

[wyimek]Włoscy muzycy potrafią pięknie przekazać uczucia, ale udowodnili to dopiero na bis[/wyimek]

Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont