Rozgrzewająca moc starego swingu

Orkiestra Glenna Millera perfekcyjnie wykonała taneczne przeboje i świąteczne tematy

Publikacja: 20.12.2008 00:06

„The World Famous Glenn Miller Orchestra” podczas koncertu w Sali Kongresowej

„The World Famous Glenn Miller Orchestra” podczas koncertu w Sali Kongresowej

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Nie mogło być lepszego wyboru w ten grudniowy wieczór, jak spędzić go z dala od zakorkowanych ulic w Sali Kongresowej. Tu dwa koncerty dała Glenn Miller Orchestra kierowana przez pianistę i aranżera Wila Saldena.

Big-band powinien nazywać się raczej im. Glenna Millera, bo nie jest to jedyna formacja mająca licencję na nazwisko lidera jednej z najsłynniejszych orkiestr swingowych. W Ameryce działa inna pod tą samą nazwą, a kieruje nią puzonista Larry O’Brien. Ciekawe, która zwyciężyłaby, gdyby stanęły w szranki.

Po piątkowym koncercie stawiałbym na orkiestrę Saldena, jeśli chodzi o perfekcję i precyzję wykonania sztandarowego repertuaru Millera. Ale jestem przekonany, że jej „amerykańska siostra” ma w swoich szeregach muzyków z większym polotem i na wyższym poziomie wirtuozerii.

Europejscy muzycy, w większości Niemcy i Skandynawowie, celująco odrobili lekcję „Glenn Miller dzisiaj”. Otwierająca koncert „Moonlight Serenade” zabrzmiała lekko i łagodnie. Inny wielki przebój Millera „Tuxedo Junction” został rozpisany na sekcje trąbek, saksofonów i puzonów tak, by muzycy mogli ze sobą rywalizować. Wygrali puzoniści i dumnie wyszli na brzeg sceny machając przed instrumentami charakterystycznymi melonikami.

W sentymentalnej świątecznej balladzie „Chestnuts Roasting on an Open Fire” wyjątkowo rzewnie zabrzmiały puzony. Dostojną, niemal kościelną aranżację na trąbki i puzony miał utwór „It Came upon the Midnight Clear”.

Nie mogło zabraknąć innych przebojów Millera: romantycznego „In the Mood” i ekspresyjnego „Chattanooga Choo Choo”. Słabiej wypadły tematy w wykonaniu wokalistki Miett Molnar, ale można było to wybaczyć, gdy wspierał ją chórek.

Gdyby ta orkiestra przygrywała nam do tańca, zapamiętalibyśmy taki wieczór na zawsze. Pochwalić Saldena należy za troskę o brzmienie jego bandu.

Nie mogło być lepszego wyboru w ten grudniowy wieczór, jak spędzić go z dala od zakorkowanych ulic w Sali Kongresowej. Tu dwa koncerty dała Glenn Miller Orchestra kierowana przez pianistę i aranżera Wila Saldena.

Big-band powinien nazywać się raczej im. Glenna Millera, bo nie jest to jedyna formacja mająca licencję na nazwisko lidera jednej z najsłynniejszych orkiestr swingowych. W Ameryce działa inna pod tą samą nazwą, a kieruje nią puzonista Larry O’Brien. Ciekawe, która zwyciężyłaby, gdyby stanęły w szranki.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"