Mogło być potwornie nudno. Bo kiedy raper traci ukochaną matkę i rzuca go narzeczona, należy się spodziewać przydługich rymowanych wywodów i jednostajnych bitów. Ale po latach przechwałek na wyrost Kanye West okazał się artystą zaskakującym.
Każda nuta informuje, że West cierpi – album jest lodowaty, w całości zbudowany ze sztucznych dźwięków, jakby brzmieniem muzyk chciał pokazać, że znajduje się w nieludzkiej przestrzeni. Czuć pustkę, osamotnienie, jakby tony odbijały się od nagich ścian.
[wyimek]West stoi przed nami nagusieńki i nieszczęśliwy, przyznaje się do samotności[/wyimek] Zamiast smutek nerwowo zagadywać, West mówi niewiele. Piosenki składają się z kilku fraz, za to przesyconych uczuciami. Otwierająca „Say You Will” to skomputeryzowany lament nad złamaną obietnicą, skondensowany w jednym zdaniu żal. Zaraz potem w „Welcome to Heartbreak” West wyjaśnia swoje położenie: „Mój kumpel pokazuje mi zdjęcia swoich dzieci, ja mogę mu tylko pokazać zdjęcia mojej chaty” – tak się zaczyna podsumowanie lat poświęconych zdobywaniu finansowego szczytu. West lapidarnie ujmuje straty wynikające z nadmiaru miłości własnej i przyznaje się do samotności. W znakomitej „Love Lockdown” na moment wyrzeka się uczuć, samemu sobie radzi: „Trzymaj miłość pod kluczem”. Bo niekontrolowana, może zaprowadzić do katastrofy.
W subtelnej, refleksyjnej „Street Lights” muzyk wsiada nocą do taksówki i, obserwując światła miasta, zapewnia: „Wiem, dokąd zmierzam”. Ale wciąż jest rozgoryczony, kończy piosenkę, powtarzając: „Życie nie jest sprawiedliwe”. W zamykającej „Coldest Winter” opowiada o matce. Żegna ją jak najdroższego przyjaciela.
West porzucił barokowe aranżacje, teraz stoi przed nami nagusieńki i nieszczęśliwy. Ale na płycie nie ma taniego ekshibicjonizmu, bo wykorzystał ten moment, by spróbować w muzyce czegoś nowego. Jego smutek przybrał fantastyczną, nowatorską formę, ułożył się w melodie, jakich od lat w popie brakowało. Nadużył tylko jednego – wokodera, urządzenia modulującego wokal. Marny z niego piosenkarz, może chciał tę słabość zamaskować. A może nienawykły do szczerości West nie umiał powstrzymać drżenia głosu.