„Jestem robotem, bez wyłącznika, bez woli, to już nie boli, jestem robotem, choć wielką mam ochotę od elektryki się odłączyć” (fragment utworu „Ręce pełne robota”)
[b]Marcin Staniszewski (Beneficjenci Splendoru): [/b] To miał być początkowo żart napisany dla kolegów z pracy, szczególnie że nie przepadam za vocoderami. Ale numer tak zażarł, że nie mogłem nie dać go na płytę. Tekst powstawał, kiedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłem prawdziwego „amoku pracy”. Cały dzień zasuwałem jako dziennikarz, a wieczorem odpalałem komputer i znowu do roboty – bo wbrew pozorom tworzenie muzyki nie zawsze jest artystyczną sielanką. Szczególnie jeśli jest się jednocześnie kompozytorem, producentem, autorem słów, wokalistą i kimś, kto sam się miksuje.
„Chcę dopasować tryby do zębatek, stare wolności do nowych klatek” („Defragmentacja”).
W naszych czasach mózgi z czasem upodabniają się do pofragmentowanych dysków twardych. Najpierw masz bardzo prosty, pełny obraz całego życia – będąc dzieckiem, wszystko odbierasz jako łatwe i spójne. Wydaje ci się, że będziesz żył wiecznie, a wszyscy ludzie to twoi bracia. I potem to wszystko się defragmentuje – okazuje się, że większość „prawd” to złudzenia. Dochodzisz do wniosku, że tak naprawdę niewiele wiesz. I człowiek przez resztę życia próbuje połączyć te strzępy pokiereszowanych doświadczeń. Poskładać razem niepasujące obrazy swoich osobistych projekcji z rzeczywistością.
„Chcę być nowy, jedyny i pierwszy, w unikalnej kolekcji marzeń, dźwięcznym głosem wyrażać się wdzięcznie w towarzystwie luster weneckich, krystaliczne wygrywać fantazje w beztros-kim rytmie telemorfiny” („Spokolenie”).