Polski syndrom szarzenia

Marcin Staniszewski pod szyldem Beneficjenci Splendoru napisał świetne teksty i nagrał niebanalną płytę. Dla nas odszyfrowuje wersy z „Trendywatego chłopca”

Publikacja: 14.04.2009 14:01

Marcin Staniszewski jest dziennikarzem muzycznym. Zazwyczaj to on ocenia, teraz sam jest poddany kry

Marcin Staniszewski jest dziennikarzem muzycznym. Zazwyczaj to on ocenia, teraz sam jest poddany krytyce. Nasza ocena: bardzo dobry

Foto: Życie Warszawy, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

„Jestem robotem, bez wyłącznika, bez woli, to już nie boli, jestem robotem, choć wielką mam ochotę od elektryki się odłączyć” (fragment utworu „Ręce pełne robota”)

[b]Marcin Staniszewski (Beneficjenci Splendoru): [/b] To miał być początkowo żart napisany dla kolegów z pracy, szczególnie że nie przepadam za vocoderami. Ale numer tak zażarł, że nie mogłem nie dać go na płytę. Tekst powstawał, kiedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłem prawdziwego „amoku pracy”. Cały dzień zasuwałem jako dziennikarz, a wieczorem odpalałem komputer i znowu do roboty – bo wbrew pozorom tworzenie muzyki nie zawsze jest artystyczną sielanką. Szczególnie jeśli jest się jednocześnie kompozytorem, producentem, autorem słów, wokalistą i kimś, kto sam się miksuje.

„Chcę dopasować tryby do zębatek, stare wolności do nowych klatek” („Defragmentacja”).

W naszych czasach mózgi z czasem upodabniają się do pofragmentowanych dysków twardych. Najpierw masz bardzo prosty, pełny obraz całego życia – będąc dzieckiem, wszystko odbierasz jako łatwe i spójne. Wydaje ci się, że będziesz żył wiecznie, a wszyscy ludzie to twoi bracia. I potem to wszystko się defragmentuje – okazuje się, że większość „prawd” to złudzenia. Dochodzisz do wniosku, że tak naprawdę niewiele wiesz. I człowiek przez resztę życia próbuje połączyć te strzępy pokiereszowanych doświadczeń. Poskładać razem niepasujące obrazy swoich osobistych projekcji z rzeczywistością.

„Chcę być nowy, jedyny i pierwszy, w unikalnej kolekcji marzeń, dźwięcznym głosem wyrażać się wdzięcznie w towarzystwie luster weneckich, krystaliczne wygrywać fantazje w beztros-kim rytmie telemorfiny” („Spokolenie”).

To piosenka dla wszystkich tych, którzy patrzą na telewizyjne gwiazdy i chcą być tacy jak one. Strasznie mnie śmieszy ten kult, może dlatego, że jako dziennikarz wiem, że niestety większość z nich to zwykli ludzie, a często idioci i nudziarze z kompleksami, którzy mieli trochę szczęścia i znaleźli się w odpowiednim czasie i miejscu.

„Zawiesiłem rzeczywistość, z receptorów chcąc wycisnąć resztki tego, co najlepsze i wciąż dozwolone” („Defragmentacja”).

Cóż – ciąg dalszy walki z rzeczywistością. W robocie chcą, żebym był kreatywny, po robocie sam od siebie wymagam kreatywności, no i katuję te receptory na różne sposoby. Dodatkowo męczy mnie zatęchła, zaściankowa nadwiślańska wrażliwość. Przepraszam, ale skoro Maria Peszek potrafi wywołać skandal, używając słowa „wzwód” w swojej piosence... Przecież mamy XXI wiek. Wzwody się zdarzają, i to często.

„Wagony pełne człowieka na ręcznym zaciągniętego, pomogę wam moi zmęczeni zwichrować zdarzeń wektor” („Hamulec bezpieczeństwa”).

To jedna z moich tramwajowych konstatacji. Gdy wracam do domu, to widzę, że zmęczeni, zaniedbani współpasażerowie częściej przypominają wieszaki niż ludzi. I miewam ochotę im ten nudny powrót do zaprogramowanej rzeczywistości urozmaicić – żeby mieli o czym rozmawiać w domu z rodziną. Sobie zresztą też, bo przecież również cierpię na polski syndrom szarzenia. Więc nieraz miałem ochotę pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa i zakłócić przewidziany bieg wydarzeń...

„Warszawa dzisiaj zmęczona i nie ma na mnie ochoty, więc raczej jej nie zaczepiam, nie wchodzę jej dzisiaj w drogę” („War(w)szawa”).

Mam poważną wadę wzroku. Jakiś czas temu, spiesząc się na tramwaj, zderzyłem się z latarnią – wyglądałem, jakbym spotkał się na ustawce z kibicami Legii. Potem pojazd się zepsuł, jeszcze później jeden gość o mało co nie spuścił mi łomotu, bo wpadłem na niego w przejściu podziemnym. Na koniec trasy o mało nie zostałem zaś rozjechany. Warszawa potrafi być nieznośna.

„Analogowa dziewczyno z winylowym sercem nie maluj się dla mnie, chcę widzieć więcej ciebie” („Analogowa dziewczyna”).

To sentymentalny refren z rodzaju „o dziewczynach, których już nie ma”. Oczywiście fajne dziewczyny istnieją – tylko trudno na nie trafić. Mnie się udało szczęśliwie

i żyję z jedną już od paru dobrych lat. Na czym polega analogowa dziewczyna? Przede wszystkim nie ogląda polskich seriali.

[ramka][b]O płycie[/b]

„Trendywaty chłopiec” Beneficjentów Splendoru to porcja współczesnej muzyki syntetycznej z duszą. Za tanecznymi rytmami, cyfrowymi zgrzytami, ale też miłymi melodiami stoi Marcin Staniszewski. Finalny szlif zawdzięczamy jednak Marcinowi Cichemu (Skalpel), zaś autor konsultował się z Agimem Dżeljilji (Oszibarack). Trudno w polskiej elektronice o istotniejsze nazwiska. Nic więc dziwnego, że krążek zgrabnie łączy stonowany ambientowy klimat z klubowymi łamańcami.

„Jestem robotem, bez wyłącznika, bez woli, to już nie boli, jestem robotem, choć wielką mam ochotę od elektryki się odłączyć” (fragment utworu „Ręce pełne robota”)

[b]Marcin Staniszewski (Beneficjenci Splendoru): [/b] To miał być początkowo żart napisany dla kolegów z pracy, szczególnie że nie przepadam za vocoderami. Ale numer tak zażarł, że nie mogłem nie dać go na płytę. Tekst powstawał, kiedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłem prawdziwego „amoku pracy”. Cały dzień zasuwałem jako dziennikarz, a wieczorem odpalałem komputer i znowu do roboty – bo wbrew pozorom tworzenie muzyki nie zawsze jest artystyczną sielanką. Szczególnie jeśli jest się jednocześnie kompozytorem, producentem, autorem słów, wokalistą i kimś, kto sam się miksuje.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla