Przegapienie koncertu tria byłoby grzechem nie do odpuszczenia. Bywalcy mogą wspominać jego występy na festiwalach Warsaw Summer Jazz Days. Ten pierwszy w Sali Kongresowej, kiedy dopiero co podbijali świat płytami wydanymi przez wytwórnię Blue Note Records, a słuchacze poszukujący nowych dźwięków w jazzie słuchali ich z niedowierzaniem, że można grać tak swobodnie, perfekcyjnie i nowocześnie.
Drugi w parku przy Królikarni w upalne popołudnie zgromadził całe rodziny. Ci, którzy Medeskiego, Martina i Wooda jeszcze nie słyszeli, mogli się przekonać, że nowojorska awangarda wcale nie jest taka straszna i słuchać jej można nawet z dziećmi, na trawie. A muzyka była przednia, bo artyści wcale nie odpuścili koncertu mimo piknikowej aury.
Koncert na Torwarze przeszedł z kolei do historii ze względu na udział Johna Scofielda i niesamowity popis wirtuozerii i inwencji Johna Medeskiego. Obstawiony jak zawsze archaicznymi klawiaturami: organów Hammonda, fortepianu elektrycznego Fender Rhodes, fortepianu Wurlitzera i mini mooga, po prostu szalał, przyćmiewając pomysłowością samego Scofielda.
Trio realizuje teraz nowy projekt. Kontrabasista zespołu Chris Wood opowiedział o nim „Rz”: – Wydajemy kolejno trzy płyty. Pierwsza – „Radiolarians I” – ukazała się w ubiegłym roku. Przygotowaliśmy na nią szkice kompozycji i tak zamierzamy pracować nad następnymi dwoma albumami.
Trio Medeski Martin & Wood nieustannie rozwija proces spontanicznej improwizacji, dzięki czemu ich występy są niepowtarzalne. Warszawski koncert będzie niewątpliwie wydarzeniem.