Co łączy te trzy tytuły? Odpowiedź wydaje się prosta. Wszystkie uważane są za najwspanialsze sceniczne arcydzieła Mozarta. Świetnie skrojone libretta Lorenza Da Ponte i Emanuela Schikanedera zostały ozdobione genialną muzyką. Jest jeszcze jedna cecha wspólna: te trzy opery przepełnione są... miłosnymi westchnieniami.
Mozart był człowiekiem kochliwym. Choć darzył wielkim uczuciem swą żonę Konstancję, to nie brak opinii, że w słynnym uwodzicielu z jego opery Don Giovannim należy upatrywać wizerunku samego kompozytora. Podobno obaj mogli się poszczycić równie wielką liczbą erotycznych podbojów.
Jeśli tak rzeczywiście było, to jednak Mozart wiedział znacznie więcej o miłości i nie sprowadzał jej wyłącznie do krótkiej przygody z kolejną wybranką. Potrafił w swej muzyce oddać ogromne bogactwo uczuć, wahań, rozterek i odcieni szczęścia.
Dla Tamina z „Czarodziejskiego fletu” jest więc miłość czymś nieuchwytnym. Musi pokonać wiele przeszkód, nim połączy się z ukochaną Paminą. W „Weselu Figara” oglądamy miłosne perypetie w wydaniu komediowym, ale smutek Hrabiny Almavivy uświadamia nam także, że nawet najgorętsze uczucie słabnie z czasem i trzeba wielu starań, by ten płomień znów się rozpalił. Cierpią również kobiety porzucone przez Don Giovanniego.
We wszystkich spektaklach występują czołowi soliści Warszawskiej Opery Kameralnej, m.in. Marta Boberska, Andrzej Klimczak czy Rafał Siwek.