Dianne Reeves, Lizz Wright, Angelique Kidjo i Lisa Celeste Simone uczciły w Warszawie swą wielką poprzedniczkę.
Koncert zatytułowany „Sing the Truth – The Music of Nina Simone” przejdzie do historii jako największe wokalne wydarzenie nie tylko Warsaw Summer Jazz Days, ale wszystkich festiwali jazzowych w Polsce. Kiedy już na bis wszystkie cztery zaśpiewały razem, Reeves podniosła do góry zaciśniętą dłoń. Dokładnie tak samo, jak 12 lat temu zrobiła to Nina walcząca o prawa dla czarnoskórej społeczności w Ameryce.
To właśnie Dianne nadawała ton całemu spektaklowi, była jego najjaśniejszą gwiazdą. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale wszystkie piosenki zaśpiewała nawet lepiej, mocniej od wersji oryginalnych, które znamy z płyt.
Ten koncert miał niesamowitą magię. Już pierwsza z wokalistek Lizz Wright, śpiewając „I Loves You Porgy” rozedrganym, subtelnym głosem, roztoczyła nastrój nostalgii. Program był pomyślany tak, że każda z występujących śpiewała po dwie piosenki, jeden przebój i jedną mniej znaną kompozycję z repertuaru Niny. Jako druga wyszła na scenę Lisa Simone, córka legendarnej wokalistki. Mocnym, dźwięcznym głosem, który w niczym nie przypomina głosu matki. zaśpiewała „Work Song”, popularny jazzowy standard Nata Adderleya. Słychać było, że jest zaprawiona w musicalach wystawianych na Broadwayu.
Pochodząca z Beninu, muzycznego serca Afryki, Angelique Kidjo wybrała sobie piosenkę „See-Line Woman”, która już w oryginale była nasycona afrykańskimi rytmami. Kidjo dodała jej nieco dzikiej brawury. Szkoda, że nie znalazła lepszego wsparcia w zespole, który nie tylko w tym, ale także we wszystkich piosenkach przez nią wykonywanych grał zbyt ospale. Czyżby brak porozumienia, może za mało prób, bo przecież projekt miał swoją europejską premierę właśnie w Polsce.