Kapłanki Niny

Warsaw Summer Jazz Days. Hołd czterech wokalistek dla niezapomnianej Niny Simone

Publikacja: 03.07.2009 03:26

Kapłanki Niny

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Dianne Reeves, Lizz Wright, Angelique Kidjo i Lisa Celeste Simone uczciły w Warszawie swą wielką poprzedniczkę.

Koncert zatytułowany „Sing the Truth – The Music of Nina Simone” przejdzie do historii jako największe wokalne wydarzenie nie tylko Warsaw Summer Jazz Days, ale wszystkich festiwali jazzowych w Polsce. Kiedy już na bis wszystkie cztery zaśpiewały razem, Reeves podniosła do góry zaciśniętą dłoń. Dokładnie tak samo, jak 12 lat temu zrobiła to Nina walcząca o prawa dla czarnoskórej społeczności w Ameryce.

To właśnie Dianne nadawała ton całemu spektaklowi, była jego najjaśniejszą gwiazdą. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale wszystkie piosenki zaśpiewała nawet lepiej, mocniej od wersji oryginalnych, które znamy z płyt.

Ten koncert miał niesamowitą magię. Już pierwsza z wokalistek Lizz Wright, śpiewając „I Loves You Porgy” rozedrganym, subtelnym głosem, roztoczyła nastrój nostalgii. Program był pomyślany tak, że każda z występujących śpiewała po dwie piosenki, jeden przebój i jedną mniej znaną kompozycję z repertuaru Niny. Jako druga wyszła na scenę Lisa Simone, córka legendarnej wokalistki. Mocnym, dźwięcznym głosem, który w niczym nie przypomina głosu matki. zaśpiewała „Work Song”, popularny jazzowy standard Nata Adderleya. Słychać było, że jest zaprawiona w musicalach wystawianych na Broadwayu.

Pochodząca z Beninu, muzycznego serca Afryki, Angelique Kidjo wybrała sobie piosenkę „See-Line Woman”, która już w oryginale była nasycona afrykańskimi rytmami. Kidjo dodała jej nieco dzikiej brawury. Szkoda, że nie znalazła lepszego wsparcia w zespole, który nie tylko w tym, ale także we wszystkich piosenkach przez nią wykonywanych grał zbyt ospale. Czyżby brak porozumienia, może za mało prób, bo przecież projekt miał swoją europejską premierę właśnie w Polsce.

Odniosłem wrażenie, że artystyczna siła akompaniatorów, szczególnie lidera Ala Schackmana, który występował z Niną Simone od początku jej kariery, osłabła. Paradoksalnie najlepiej zagrał pianista, który nigdy z nią nie występował. Czy dlatego dobrze wypadły piosenki zaśpiewane a cappella? Chociażby genialnie zaśpiewana przez Dianne Reeves „Be My Husband” czy protest song w wykonaniu Lizz Wright.

Kulminacyjnym momentem koncertu była melodeklamacja Reeves poematu ułożonego na cześć Niny Simone, a zawierającego fragmenty tekstów, wyrażenia i tytuły jej piosenek. Już na bis artystki razem wyszły na scenę, by zaśpiewać przejmujące oskarżenie niewolnictwa i apartheidu „Four Women” z dosadnymi sformułowaniami. Monotonny rytm i kolejne partie tekstu śpiewane po kolei przez wokalistki, a w finale razem, zapadną w pamięć słuchaczy na zawsze. Chyba każdego ten moment koncertu ścisnął za gardło.

[i]Więcej informacji na stronie organizatora

[link=http://www.adamiakjazz.pl]www.adamiakjazz.pl[/link][/i]

Skomentuj na blogu [link=http://blog.rp.pl/marekdusza/2009/07/03/hold-czterech-wokalistek-dla-niezapomnianej-niny-simone/]CO DUSZY GRA[/link]

Dianne Reeves, Lizz Wright, Angelique Kidjo i Lisa Celeste Simone uczciły w Warszawie swą wielką poprzedniczkę.

Koncert zatytułowany „Sing the Truth – The Music of Nina Simone” przejdzie do historii jako największe wokalne wydarzenie nie tylko Warsaw Summer Jazz Days, ale wszystkich festiwali jazzowych w Polsce. Kiedy już na bis wszystkie cztery zaśpiewały razem, Reeves podniosła do góry zaciśniętą dłoń. Dokładnie tak samo, jak 12 lat temu zrobiła to Nina walcząca o prawa dla czarnoskórej społeczności w Ameryce.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie