Reklama

Przystanek Woodstock to nie miejsce dla polityków

Woodstock to spontaniczne zebranie młodych ludzi, a nie spęd robiony przez jakąkolwiek organizację - mówi Aleksander Nalaskowski, pedagog

Publikacja: 03.08.2009 00:35

Aleksander Nalaskowski, pedagog

Aleksander Nalaskowski, pedagog

Foto: Fotorzepa, Marcin Łobaczewski MŁ Marcin Łobaczewski

[b]Rz: Przystanek Woodstock odwiedzili Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. Po co politycy pojechali na imprezę młodzieży?[/b]

[b]Aleksander Nalaskowski:[/b] Woodstock to spontaniczne zebranie młodych ludzi, a nie spęd robiony przez jakąkolwiek organizację. Przyjeżdżają ci, którzy chcą tam przyjechać. To nie jest spotkanie podobne do tych, które kiedyś organizował towarzysz Jerzy Szmajdziński jako młody zetesempowiec. A poza tym prezydent Wałęsa od wielu lat deklaruje, że rewolucja jego pokolenia była kierowana do pokolenia, które teraz wchodzi w dorosłe życie.

[b]Czy to jest skuteczny sposób, by dotrzeć do młodych ludzi?[/b]

Alternatywa jest prosta: jeżeli pojadą, to być może nawiążą kontakt, jeśli się nigdzie nie wybiorą, to na pewno go nie nawiążą. Trudno mówić o skuteczności, bo efekty takich spotkań nie są widoczne natychmiast. Nie chodzi też o to, by nawracać młodych ludzi: by nie napili się piwa, czy też nie słuchali głośnego rocka. Nie w tym rzecz. Ważny jest sam kontakt i rozmowa.

[b]Czy młodym spodoba się propozycja Tadeusza Mazowieckiego, aby nie ustanawiać 1 sierpnia świętem, bo w Polsce za dużo zajmujemy się martyrologią?[/b]

Reklama
Reklama

Postulat Mazowieckiego byłby do przyjęcia, gdyby nie cierń w postaci Eriki Steinbach. Owszem, dość rozgrzebywania ran i wstrząsających polskich martyrologii, ale taki gest musi być też z drugiej strony: nie powinniśmy już na świecie słyszeć o „polskich obozach śmierci” ani o roszczeniach wypędzonych.

[b]Wielu młodych podkreśla, że nie interesuje ich polityka.[/b]

I zdaje się, że mają rację. Bo polityka jest oszukańcza, jest grą bardzo często indywidualności, bardzo mało liczy się z ludźmi. A młodzi natychmiast to wyczuwają.

[b]Skoro się nie interesują, to dlaczego na Woodstock tak ciepło przyjęli polityków?[/b]

Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki to nie są dla nich politycy. To autorytety. Gdyby tam pojechali lider SLD Grzegorz Napieralski, Jan Rokita czy Donald Tusk, to traktowani byliby jak politycy.

[b]Jak w takim razie politycy mogą dotrzeć do młodych wyborców?[/b]

Reklama
Reklama

Każde dobre działanie jest taką wskazówką. Jest krokiem w kierunku poszerzenia elektoratu. Jeśli polityk chce zrobić coś dobrego i np. nareszcie przeprowadzić dobrą reformę edukacji, to właśnie tak poszerza swój elektorat wśród młodych ludzi.

[b]Rz: Przystanek Woodstock odwiedzili Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. Po co politycy pojechali na imprezę młodzieży?[/b]

[b]Aleksander Nalaskowski:[/b] Woodstock to spontaniczne zebranie młodych ludzi, a nie spęd robiony przez jakąkolwiek organizację. Przyjeżdżają ci, którzy chcą tam przyjechać. To nie jest spotkanie podobne do tych, które kiedyś organizował towarzysz Jerzy Szmajdziński jako młody zetesempowiec. A poza tym prezydent Wałęsa od wielu lat deklaruje, że rewolucja jego pokolenia była kierowana do pokolenia, które teraz wchodzi w dorosłe życie.

Reklama
Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Reklama
Reklama