[b]ŻW: Internauta pytał niedawno na forum miłośników drum’n’bassu – „to »Sticko« jeszcze żyje”?[/b]
Patryk „Stickorama” Wrzosek: Jak najbardziej. Żyję, wychowuję syna, mam tylko straszną kontuzję kolana i nogę do operacji, co uniemożliwia mi jazdę na deskorolce. A że muzyką zajmuję się mniej więcej tyle samo lat, co deską, gram na imprezach, między innymi wokół tego sportu organizowanych. Złapałeś mnie w Płocku, występowaliśmy właśnie na przedsięwzięciu zorganizowanym przez radę miasta. Jak widać, nie umieram. I nie zamierzam!
[b]Ale nie rozpieszczasz polskich słuchaczy dużą ilością występów...[/b]
To wiąże się z zajmowaniem się rodziną i rocznym pobytem za granicą. Pracuję nad debiutancką płytą, wybrałem się więc do Anglii po to, by nałapać kontaktów z wytwórniami muzycznymi. Każdy didżej po paru latach stara się być producentem.
[b]A ty jesteś przecież weteranem, nestorem sceny drum’n’bassowej w Polsce. Jak oceniasz kondycję tej muzyki?[/b]