Reklama
Rozwiń

Stradivarius dwa razy ukradziony

Podczas koncertów w Polsce Joshua Bell zagra na skrzypcach, które w 1936 r. zostały zrabowane Bronisławowi Hubermanowi. Złodziej dopiero pół wieku później, na łożu śmierci wskazał, gdzie ukrył słynny XVIII-wieczny instrument.

Aktualizacja: 14.10.2009 20:15 Publikacja: 14.10.2009 20:09

Tę historię należy rozpocząć od prywatnego koncertu w 1894 r. w Londynie, na którym Jan hr. Zamoyski zaprezentował niezwykle utalentowanego 12-letniego Bronisława Hubermana. Miał mu też wtedy podarować skrzypce: Stradivariusa Gibsona, nazwane tak od ostatniego właściciela – angielskiego muzyka George’a Alfreda Gibsona.

Niektórzy potomkowie skrzypka twierdzili, że Bronisław był nieślubnym dzieckiem Zamoyskiego, a matka, Aleksandra Goldman została zmuszona do poślubienia nauczyciela, Jakuba Hubermana. Rzeczywiście w listach hrabia nazywał go „moim najukochańszym syneczkiem”.

[srodtytul] Przyjaciel z pociągu[/srodtytul]

W styczniu 1919 r. sławny już w całej Europie Bronisław Huberman przybył do Wiednia, oczywiście ze swymi skrzypcami. Po przyjeździe instrument został skradziony z hotelu Imperial, w którym zatrzymał się artysta. Zrozpaczony Huberman dał ogłoszenie do gazety, w którym opisał ukochanego Stradivariusa: „Znaki szczególnie są następujące: ciemnoczerwony, przejrzysty lakier, pokrywający prawie cały instrument, duża rysa na lewej stronie płyty wierzchniej, duże wyżłobienie przez kciuk na szyjce skrzypiec w pobliżu ślimaka, wynikające z mojego sposobu trzymania skrzypiec. Skrzypce posiadają oryginalną karteczkę z inskrypcją: Antonius Stradivarius Cremonsenis Faciebat Anno 1713”.

Artysta wyznaczył dla znalazcy nagrodę – 20 tys. koron, co skłoniła złodzieja do negocjacji. Zaproponował zwrot skrzypiec w zamian za tę sumę oraz dodatkową, jak określił, pożyczkę w wysokości 40 tys. koron. Ułatwiło to policji schwytanie sprawcy. Okazał się nim karany za oszustwa Josef Isidor Baum. Poznał Hubermana w pociągu do Wiednia i dowiedział się wówczas, dokąd jedzie i gdzie się zatrzyma.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Papieros portiera[/srodtytul]

W lutym 1936 r. Hubermana okradziono ponownie, skrzypce zniknęły z jego garderoby w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Tym razem złodzieja nie udało się schwytać, a Stradivarius odnalazł się dopiero pół wieku później. Kradzieży dokonał Julian Altman, który w 1936 r. przygrywał gościom w rosyjskiej restauracji znajdującej się nieopodal Carnegie Hall. Jego matka wierzyła w nieprzeciętny talent syna i przekonywała go, że do odniesienia sukcesu potrzebne mu są jedynie najlepsze skrzypce. On znalazł sposób, by je zdobyć.

Zaprzyjaźnił się z pracownikami Carnegie Hall i podczas występu Hubermana zaproponował portierowi, że go na chwilę zastąpi. Gdy ten odszedł na papierosa, wślizgnął się do garderoby. Skradzione skrzypce nie przyniosły mu sławy, choć w późniejszych latach został członkiem Narodowej Orkiestry Symfonicznej w Waszyngtonie, dawał też solowe występy na imprezach dla polityków. Nie odważył się jednak grać na skradzionym Stradivariusie.

[srodtytul]Nagroda dla wdowy[/srodtytul]

Dopiero w 1983 r. odwiedził lutnika Eda Wicksa, prosząc o reperację przyniesionych skrzypiec. Wicks był przekonany, iż ma do czynienia z oryginalnym Stradivariusem, muzyk twierdził, że to jedynie kopia. Panowie bardzo się zaprzyjaźnili, więc gdy dwa lata później u Juliana Altmana zdiagnozowano raka, przed pójściem do szpitala dał on lutnikowi instrument na przechowanie. Tuż przed śmiercią poprosił o wydanie depozytu żonie. I to ona po zgonie męża oddała skrzypce towarzystwu ubezpieczeniowemu Lloyd’s, które pół wieku wcześniej wypłaciło Hubermanowi odszkodowanie (30 tys. dolarów) z powodu kradzieży.

Wdowa po Altmanie otrzymała od towarzystwa ponad 260 tys. dolarów tzw. znaleźnego. Sprawa wzbudziła wiele kontrowersji. Powątpiewano w czystość intencji kobiety, ale ona twierdziła, że Altman powiedział jedynie, że skrzypce kupił przed laty od nieznajomego mężczyzny za 100 dolarów. Gdy zaś pod płótnem futerału odkryła stare wycinki prasowe opisujące kradzież z 1936 r., natychmiast zgłosiła się do Lloyd’sa. Nie było powodów, by podważyć wiarygodność tych słów.

Reklama
Reklama

Od Lloyd’sa skrzypce Hubermana kupił zaś za 1,2 mln dolarów brytyjski muzyk Norman Brainin. W 2001 r. postanowił je sprzedać, ustalając cenę 4 mln dolarów. Zgłosił się pewien niemiecki przemysłowiec, ale Joshua Bell, który miał okazję zagrać na nich podczas wspólnych występów z Braininem, postanowił je zdobyć. Za swego Stradivariusa uzyskał nieco ponad 2 miliony, resztę sumy udało mu się pozyskać.

Tę historię należy rozpocząć od prywatnego koncertu w 1894 r. w Londynie, na którym Jan hr. Zamoyski zaprezentował niezwykle utalentowanego 12-letniego Bronisława Hubermana. Miał mu też wtedy podarować skrzypce: Stradivariusa Gibsona, nazwane tak od ostatniego właściciela – angielskiego muzyka George’a Alfreda Gibsona.

Niektórzy potomkowie skrzypka twierdzili, że Bronisław był nieślubnym dzieckiem Zamoyskiego, a matka, Aleksandra Goldman została zmuszona do poślubienia nauczyciela, Jakuba Hubermana. Rzeczywiście w listach hrabia nazywał go „moim najukochańszym syneczkiem”.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Kultura
Polka wygrała Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie. Plakat ma być skuteczny
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Kultura
Kendrick Lamar i 50 Cent na PGE Narodowym. Czy przeniosą rapową wojnę do Polski?
Patronat Rzeczpospolitej
Gala 50. Nagrody Oskara Kolberga już 9 lipca w Zamku Królewskim w Warszawie
Kultura
Biblioteka Książąt Czartoryskich w Krakowie przejdzie gruntowne zmiany
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama