Tę historię należy rozpocząć od prywatnego koncertu w 1894 r. w Londynie, na którym Jan hr. Zamoyski zaprezentował niezwykle utalentowanego 12-letniego Bronisława Hubermana. Miał mu też wtedy podarować skrzypce: Stradivariusa Gibsona, nazwane tak od ostatniego właściciela – angielskiego muzyka George’a Alfreda Gibsona.
Niektórzy potomkowie skrzypka twierdzili, że Bronisław był nieślubnym dzieckiem Zamoyskiego, a matka, Aleksandra Goldman została zmuszona do poślubienia nauczyciela, Jakuba Hubermana. Rzeczywiście w listach hrabia nazywał go „moim najukochańszym syneczkiem”.
[srodtytul] Przyjaciel z pociągu[/srodtytul]
W styczniu 1919 r. sławny już w całej Europie Bronisław Huberman przybył do Wiednia, oczywiście ze swymi skrzypcami. Po przyjeździe instrument został skradziony z hotelu Imperial, w którym zatrzymał się artysta. Zrozpaczony Huberman dał ogłoszenie do gazety, w którym opisał ukochanego Stradivariusa: „Znaki szczególnie są następujące: ciemnoczerwony, przejrzysty lakier, pokrywający prawie cały instrument, duża rysa na lewej stronie płyty wierzchniej, duże wyżłobienie przez kciuk na szyjce skrzypiec w pobliżu ślimaka, wynikające z mojego sposobu trzymania skrzypiec. Skrzypce posiadają oryginalną karteczkę z inskrypcją: Antonius Stradivarius Cremonsenis Faciebat Anno 1713”.
Artysta wyznaczył dla znalazcy nagrodę – 20 tys. koron, co skłoniła złodzieja do negocjacji. Zaproponował zwrot skrzypiec w zamian za tę sumę oraz dodatkową, jak określił, pożyczkę w wysokości 40 tys. koron. Ułatwiło to policji schwytanie sprawcy. Okazał się nim karany za oszustwa Josef Isidor Baum. Poznał Hubermana w pociągu do Wiednia i dowiedział się wówczas, dokąd jedzie i gdzie się zatrzyma.