Jest jedną z najważniejszych przedstawicielek smooth jazzu, a ci, którzy uwielbiają szufladkować, nazywają ją brazylijską Sade. Pytana, co sądzi o takim porównaniu, odpowiada z szerokim uśmiechem, że Nigeryjka nie ma takiego wibrata jak ona. To prawda.
Ive Mendes nie zaprzecza, że przebój Sade „Smooth Operator” zainspirował ją do rozpoczęcia kariery. Jednak obie wokalistki wiele różni. Nigeryjka śpiewa o ciemnym stronach miłości, tęsknocie i cierpieniu. Dla Brazylijki uczucie jest darem, cudem, szczęściem. Magnetyzuje. Stąd tytuł nowej podwójnej płyty. Również magnetyzującej.
Otrzymaliśmy śpiewany pamiętnik pięknej kobiety, która opowiada o spełnionych i niespełnionych miłosnych marzeniach. Jakkolwiek by było, zawsze stara się brać z życia to co najpiękniejsze. Nie narzeka, nie rozpacza, patrzy w przyszłość z optymizmem.
Pozytywny stosunek do rzeczywistości zawdzięcza z pewnością błogiemu dzieciństwu w centralnej Brazylii. Urodziła się w zamożnej rodzinie farmerskiej, która hodowała konie. Jej wspomnienia z najwcześniejszych lat, które zawarła w piosenkach, są jak relacja z raju, gdzie dni są długie i słoneczne, a noce ciepłe i księżycowe.
Optymizm Mendes jest też związany z religijnością. Wiarę zaszczepiła jej rodzina – ze strony ojca protestancka, mamy zaś – katolicka. Dziś Ive wyraża ją w bardzo brazylijski sposób: pełen uniesienia i euforii. W zamieszczonej na płycie liście podziękowań jako pierwszego wymienia Boga, nazywając go ojcem i przyjacielem, dziękując za każdą chwilę, jaką przeżyła.