Shipp uważany jest za następcę rzadko już dziś koncertującego Cecila Taylora – łączy ich idea swobodnej improwizacji. Perkusyjny styl gry Shippa można porównać również do słynnego McCoy Tynera, ale w odróżnieniu od mistrza jest nieprzewidywalny.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z kulturą na Ty - Poleć swoje wydarzenie kulturalne! [/link][/wyimek]
Z kolei Joe Morris to jeden z nielicznych gitarzystów, który pozostał wierny idei free jazzu. W jego grze słychać inspirację afrykańską muzyką etniczną, ale największe piętno wywarli nań saksofoniści: Eric Dolphy i John Coltrane.
Jest uważany za bezkompromisowego muzyka podążającego własną ścieżką. Dlatego chętnie występuje z Shippem, z którym łatwo znajduje wspólny język. Morris jest również członkiem tria Shippa, z którym nagrał nowy album o prowokującym tytule „Harmonic Disorder”.
Matthew Shipp pierwszy raz wystąpił w Polsce z kwartetem saksofonisty Davida S. Ware’a, jednym z ostatnich obok Ornette’a Colemana reprezentantem free jazzu lat 60. na współczesnej scenie. Później był pamiętny koncert solowy Shippa w Królikarni o północy. Nie wszyscy zainteresowani zdołali wejść do środka. Natomiast Joe Morrisa będziemy słuchać w Polsce na żywo bodaj pierwszy raz.