Rz: W Dwójce startuje „Rodzinka.pl". Ale zanim porozmawiamy o nowym serialu z pani udziałem, chciałbym zapytać, jak reagowano na „Księżniczkę na opak wywróconą" w Teatrze Narodowym – spektakl o tym, że mamy coraz większy kłopot z odróżnieniem medialnej fikcji od rzeczywistości. Zwłaszcza ci, którym się wydaje, że nowy image uczyni z nich nowego, doskonalszego człowieka.
„Księżniczka" bardzo się podoba, prawie rok po premierze wciąż trudno o bilet. Myślę, że powodów jest kilka, ale jednym z najważniejszych jest przekaz tej historii: zmiana formy nie jest jednoznaczna ze zmianą treści. Giletta uwierzyła, że jest prawdziwą księżniczką tylko dlatego, że w wyniku splotu wydarzeń zyskała nowy image: nową sukienkę, nowy makijaż itp. Ale w środku pozostała sobą: prostą, rubaszną babą. Wracając do pańskiego pytania: wydaje mi się, że ludzie czują, że ta historia jest prawdziwa. Z jej kalkami spotykają się na co dzień, obserwując świat tzw. show-biznesu, czy polityki. Sam PR to trochę za mało.
Dopiero pod koniec przedstawienia uświadamia to sobie także Giletta, stawiając pytanie: „Gdy zedrzecie ze mnie suknię, to kim będę?". Dobrze jest umieć sobie na nie odpowiedzieć.
Ludzie patrzą na panią przez pryzmat ról?