Timothy Spall stworzył całą galerię postaci, bez których trudno sobie wyobrazić brytyjskie kino: zmęczonych życiem bohaterów „klasy pracującej", lokatorów biednych, komunalnych bloków w podłych dzielnicach czy budzących politowanie nieudaczników. – W życiu spotykamy niewielu prawdziwych bohaterów, większość z nas to zwykli, niekoniecznie atrakcyjni ludzie – mówi Spall w wywiadzie dla „The Guardian". – Oni też zasługują na sportretowanie, a ich historie na wierne i uczciwe opowiedzenie.
Dziś jest panem w średnim wieku, ale warunki fizyczne od początku określały go jako aktora charakterystycznego. To, co dla kogoś innego byłoby przekleństwem, dla niego okazało się błogosławieństwem i szansą, którą znakomicie potrafił wykorzystać. Jest niekwestionowanym mistrzem drugiego planu. Jego bohaterowie zawsze zapadają w pamięć, jak jeden z morderców w „Zabić księdza" (1988) Agnieszki Holland, zdradzany mąż w „Intymności" (2000) Patrice'a Chereau albo lojalny prawnik w „Vanilla Sky" (2001).
Wyjątkowo owocna okazała się współpraca z reżyserem Mike'em
Leigh. Spall zagrał u niego w „Życie jest słodkie" (1999), „Sekretach i kłamstwach" (1996), „Topsy-Turvy" (1999) i „Wszystko albo nic" (2002), gdzie wcielił się w postać poczciwego taksówkarza Maurice'a. – Pochodzę ze skromnego, robotniczego środowiska, więc wiem, co to prawdziwe życie – mówi aktor. – A w postaciach, które często określa się mianem nieudaczników, widzę normalnych ludzi.
Urodził się 27 lutego 1957 roku w Londynie, w dzielnicy Battersea. Matka była fryzjerką, ojciec pracował na poczcie. Timothy początkowo myślał o karierze w wojsku (bardzo chciał zostać czołgistą, ale został odrzucony z powodu nadwagi). Jego aktorskie zdolności zauważyła jedna z nauczycielek i poradziła, żeby zapisał się do National Youth Theatre, a potem prestiżowej RADA – Royal Academy of Dramatic Arts. Skończył uczelnię z wyróżnieniem i dołączył do Royal Shakespeare Company. Teatr do dziś pozostaje jedną z jego największych miłości – zagrał wiele świetnie przyjętych ról, m.in. w repertuarze szekspirowskim.