Relacja z pogrzebu Piotra "Stopy" Żyżelewicza

Żałobnicy, weselnicy (?) stają w kręgu na ulicy. Zauroczeni, rozkołysani pieśnią. O wolności. O wyzwoleniu - wspomina Andrzej Horubała

Aktualizacja: 21.05.2011 09:56 Publikacja: 20.05.2011 12:57

Fot. Wames

Fot. Wames

Foto: Wikimedia Commons

Poniedziałek, 16 maja, godzina 11:00. Kościół na Długiej, paulini, jedno z centrów neokatechumenatu, kościół, gdzie tyle się zdarzyło, gdy Stopa w depresji, po utracie dziecka i tragicznej śmierci żony, nagle doznał cudownego pocieszenia i fale łaski – jak sam świadczył później po wielokroć – zlewały się na niego z ołtarza, niosąc radość Chrystusa Eucharystycznego.

Stopa Żyżelewicz, perkusista zaangażowany w kultowe, najważniejsze projekty polskiego punka, ciężkiego grania, chrześcijańskiego rocka. I jeden z „radykalnych": rockmanów gwałtownie nawróconych i wstępujących na Drogę Neokatechumenalną.

Jak powie we wspomnieniu o Stopie Grzegorz Górny – Piotr niczym wierny Hiob próbowany cierpieniem, doznał wielkiej łaski od Pana: na nowo zbudował dom, pojął za żonę Kasię, został pobłogosławiony trójką dzieci.

A jednak Pan upomniał się o niego i wieku 46 lat powołał do siebie. Rozległy wylew, długie dni i noce walki o powrót do życia, modlitwy, czuwania przy łóżku... Bez skutku.

Kilkaset osób zgromadzonych u paulinów. Dwudziestu pięciu księży celebrujących mszę. I świadomość, że ta śmierć musi coś znaczyć. Trumna z ciałem Piotra. Na niej wielka gałąź palmy, jaką niedawno, w Niedzielę Męki Pańskiej otrzymał od kardynała Nycza, gdy publicznie wyznał wiarę, pałeczki perkusyjne i rysunek najmłodszej córki Anielki, jak tata gra na bębnach.

Czytanie ze świętego Jana o wskrzeszeniu Łazarza. Długie, detaliczne, ciągnie się i każe zadać pytanie o świadomość Boga-człowieka, który i potrafi zwlekać i nie biec na ratunek przyjacielowi, i później płakać wobec zebranych nad jego śmiercią... Zniecierpliwienie Marty, gdy Chrystus mówi, że Łazarz zmartwychwstanie, tak tak, wiem, w dniu ostatecznym... i błaganie o cud i ożywienie tego, kto już cuchnie...

Przecinające się różne tradycje w podejściu do śmierci: od tej neokatechumenatu, głoszonej przez ojca Zbigniewa Frankowskiego, pełnej ufności, gwarantowanej niejako przez Drogę, że Piotr przeszedł do Pana i owo przejście jest wydarzeniem radosnym, przez liturgię Kościoła Powszechnego wznoszącego modły do Chrystusa, który jednak płakał nad śmiercią Łazarza...

I jakże różne pieśni: od neokatechumenalnych próśb inspirowanych świętym Pawłem: „Weź mnie do Nieba, o mój Panie, albowiem umrzeć jest dla mnie na pewno lepiej...", przez pełne majestatycznego smutku wezwania do anielskiego orszaku, by przyjął duszę i poprowadził na wyżyny...

Od ryzykownych estetycznie wokaliz liturgii neokatechumenów do szyderczych apostrof do śmierci pokonanej przez Chrystusa: „O śmierci, gdzie jesteś o śmierci, gdzie jest twe zwycięstwo...". Różne klimaty, różne myśli, różne tradycje.

Kasia Stopowa skoncentrowana nie tylko na modlitwie, ale i opiece nad dziećmi, poprawiająca ich ubranie, dyscyplinując. Dzielna.

I zebrani – z różnych parafii, z różnych zakątków kultury. Neokatechumeni, tradycjonaliści, rockmani, rastafarianie, punkowcy. Są ludzie z „Czwórek", z „Frondy", Górni, Tichy, Horodniczy, Memches, jest Filip Łobodziński, jest Michał Lorenc, Muniek Staszczyk i Sidney Polak, są ludzie z kabaretu Mumio i Ani Mru-Mru, jest Zakopower i Golec, są ludzie od Kazika i oczywiście Tymoteusz, VooVoo, Armia. Osieroceni.

Porażeni śmiercią Stopy, ale jednocześnie przecież świadomi, że dokonuje się tu coś nadzwyczajnego. Bo umarł ktoś niezwyczajny. Niesamowicie radosny i bezpośredni, emanujący wiarą. Grający z największymi, a zawsze skromny i właśnie taki – świąteczny. I nagłe jego odejście w momencie, kiedy zdawało się, że właśnie tu i teraz ma przeznaczoną i jasno wytyczoną misję – jako apostoł głoszący Chrystusa na ulicach i po mieszkaniach, jako mąż, ojciec, pan domu. Spełniony muzyk.

Odchodzi. Pokazując jeszcze jeden – niepokojący – aspekt radykalizmu tego nawrócenia rockmanów – gotowość na śmierć.

Muzyka nad grobem Stopy. W Starych Babicach. Pieśni neonów, oaz, ale i solo na saksofonie sopranowym w wykonaniu Włodka Kiniorskiego. Wreszcie Arka Noego. Joszko Broda na świstułkach, Marcin Pospieszalski na skrzypcach, Maleo, Litza, tłumy jakichś dzieciaków. Młodzi na bębnach, przeszkadzajkach. I jakże niestosowna, wstrząsająca piosenka o niezbędności ojca, gdy właśnie tata zabierany jest trójce dzieci. „Nie boję się, gdy ciemno jest...".

Wyjście z cmentarza przy „Niezwyciężonym" zespołu Armia. Tomek Budzyński bierze gitarę. Szerokim szpalerem, szosą do domu parafialnego. Tam już „Exodus" i „Redemption Song" Boba Marleya

Żałobnicy, weselnicy (?) stają w kręgu na ulicy. Zauroczeni, rozkołysani pieśnią. O wolności. O wyzwoleniu. Kasia Stopowa trzyma się za skroń, jakby chciała zwalczyć ból, jakby chciała zapanować nad grymasem rozpaczy. A może po prostu przesłania sobie ucho, by słyszeć swój wokal.

Za kilkanaście minut wypowie na agapie wzruszające słowa o świętości Piotra w codzienności i jej lęku, że człowiek tak dobry, tak miłujący zostanie jej zabrany. Podziękuje za wielką łaskę pożegnania każdego centymetra jego ciała, bo masaże, wykonywane przez nią i przyjaciół Piotra, które miały przywrócić mu życie po rozległym wylewie, okazały się ostatnią pieszczotą.

„Won't you help to sing these songs of freedom?


'cause all I ever have: redemption songs, redemption songs..."

Kasia. Teraz wraz z przyjaciółmi w słoneczne popołudnie kołysze się do transowego reggae. Stopa. Przez całe życie związany z kapelami wyzwalającymi z mentalnego niewolnictwa. Stopa. Przez całe życie nabijający rytm pieśni odkupienia.

Poniedziałek, 16 maja, godzina 11:00. Kościół na Długiej, paulini, jedno z centrów neokatechumenatu, kościół, gdzie tyle się zdarzyło, gdy Stopa w depresji, po utracie dziecka i tragicznej śmierci żony, nagle doznał cudownego pocieszenia i fale łaski – jak sam świadczył później po wielokroć – zlewały się na niego z ołtarza, niosąc radość Chrystusa Eucharystycznego.

Stopa Żyżelewicz, perkusista zaangażowany w kultowe, najważniejsze projekty polskiego punka, ciężkiego grania, chrześcijańskiego rocka. I jeden z „radykalnych": rockmanów gwałtownie nawróconych i wstępujących na Drogę Neokatechumenalną.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"