Rozmowa z Kirsten Dunst, laureatką nagrody najlepszej aktorki

Z Kirsten Dunst rozmawia Barbara Hollender

Aktualizacja: 27.05.2011 17:39 Publikacja: 26.05.2011 10:05

Rozmowa z Kirsten Dunst, laureatką nagrody najlepszej aktorki

Foto: FPM

Rz: W czasie canneńskiej konferencji prasowej „Melancholii" siedziała pani obok Larsa von Triera. Co pani myślała, gdy mówił o swoich – jak to nazwał – „nazistowskich" korzeniach i empatii dla Hitlera?

Zbliżenie - Czytaj więcej


Kirsten Dunst:

Trudno mi te wypowiedzi komentować. Lars cierpi na depresję, nie zawsze jest w dobrym stanie psychicznym. Ale myślę, że są tematy, z których nie wolno żartować. Czułam się w czasie konferencji prasowej skonsternowana. Bardzo żałuję, że nikt Larsowi tej wypowiedzi nie przerwał. Współczuję mu, bo został uznany w Cannes za persona non grata, a to jest jedyny festiwal, w którym od lat uczestniczy. Ale cieszę się, że represje nie dotknęły również filmu, który wydaje mi się fascynujący.

„Melancholia" jest opowieścią o depresji. To obraz bardzo osobisty, bo von Trier doskonale zna stan umysłu, w jakim znajduje się pani bohaterka. Powiedział nawet w jednym z wywiadów: „Justine to ja".

Kiedy pracowaliśmy, był w bardzo dobrej formie. On kręcąc film, stara się panować nad swoimi demonami. Ma rodzinę, która go wspiera. Świetną żonę, fajne dzieci. A także bardzo oddanych współpracowników. Zresztą lubi spotykać się na planie z tą samą ekipą i ze swoimi stałymi aktorami. Takimi choćby jak Stellan Skarsgard, z którym pracuje od lat. Ale przy „Melancholii" rzeczywiście nie ukrywał, że robi film o własnej depresji, a moja bohaterka jest czymś w rodzaju jego alter ego.

Jak z panią pracował na planie?

Lars jest podczas zdjęć spokojny i pomocny. Nie krzyczy, nie denerwuje się, zdarza się, że wręcz zapomina powiedzieć po ujęciu „Kamera stop". To prawda, przychodzą chwile, że nagle wybucha albo mówi coś bardzo ostro. Ale wtedy wystarczy na 15 minut zejść mu z drogi i wszystko wraca do normy.

Dla pani decyzja o przyjęciu tej roli też chyba była niełatwa. Sama cierpiała pani na depresję.

Nie chcę o tym mówić, niechętnie sięgam myślami do tamtego okresu. Tymczasem gdy grałam Justine, wspomnienia wracały. To czasem bolało.

Ale mogę powiedzieć, że byłoby mi trudniej zrozumieć jej stan, gdybym sama nie przeszła wcześniej przez tamto doświadczenie.

Po skończeniu pracy nad trzecim „Spidermanem" i komedią „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi" zrobiła pani dwuletnią przerwę w pracy. Myślała pani wtedy o zmianie zawodu?

Nie, absolutnie nie. Po prostu kiedy zamknęliśmy cykl o człowieku pająku poczułam, że w moim życiu skończyła się jakaś epoka. Musiałam odpocząć, pomyśleć, zebrać siły. Aktor idzie zwykle od filmu do filmu, ale czasem powinien rozliczyć się ze sobą i swoją karierą. Ja miałam taką potrzebę.

Co pani robiła przez te dwa lata?

Zagrałam w krótkim filmie, ale przede wszystkim odpoczywałam. Ale też robiłam wiele ciekawych rzeczy. Uczyłam się malować, przypomniałam sobie, jak to jest wyjść na kolację ze znajomymi. No i próbowałam przywrócić trochę porządku w moim zwariowanym życiu. Od dziecka stale pracowałam, a po Spidermanie stałam się na dodatek bardzo rozpoznawalna. Musiałam odzyskać swoją prywatność.

Przeszkadzali pani paparazzi?

Nie uznaję takiego totalnego narzekania na media. Promocja, rozmowy z dziennikarzami, sesje fotograficzne to część naszej pracy. Ale ja też nie znoszę agresji fotoreporterów. Nie cierpię sytuacji, gdy nagle wyrasta przed tobą kilkudziesięciu facetów z wyszczerzonymi w twoją stronę obiektywami aparatów fotograficznych. I nie obchodzi ich, czy masz ochotę im pozować, czy nie.

Grała pani w reklamach od trzeciego roku życia. Potem, bardzo szybko, przyszły propozycje z telewizji i kina. Nie żałuje pani czasem straconego dzieciństwa?

Nie. Było ciekawie. A poza tym nie znałam innego sposobu życia.

Znalezienie się w centrum Hollywood w bardzo młodym wieku niesie chyba sporo niebezpieczeństw.

Tak, ale głównie dla osób, które nie mają zaplecza rodzinnego. Nastolatki, które same przebijają się przez hollywoodzkie układy, często tracą kompas. Zaczynają bywać w modnych klubach, często próbują narkotyków, alkoholu, rozrywkowego życia. Ja wracałam po pracy do domu i mama szybko przypominała mi, kim jestem. Mówiła: „Kiki, pokój jest niesprzątnięty". Albo: „Nie wyczyściłaś rano kociej kuwety. Zrób to teraz".

Mama pomagała też pani wybierać role?

Zawsze służyła mi radą.

Jako dwunastolatka dostała pani nominację do Złotego Globu za kreację w „Wywiadzie z wampirem". Co było w tej roli najtrudniejsze?

To, że musiałam się na ekranie całować z Bradem Pittem. On przez cały czas traktował mnie jak młodszą siostrę, więc było w tym coś lekko perwersyjnego.

Podobno odrzuciła pani propozycję zagrania głównej roli w „American Beauty". Nie żałuje pani?

Trochę tak, bo to niezwykłe kino. Ale miałam wtedy 19 lat i nie poznałam się na scenariuszu. Myślałam: „Jak to? Mam leżeć naga w płatkach róż? Bez sensu". Sztuka czytania filmowych tekstów to dla aktora bardzo ważna umiejętność. Trzeba się jej nauczyć.

Gdy z dziecięcej i młodzieżowej gwiazdki przeistoczyła się pani w dojrzałą aktorkę, zmieniło się pani spojrzenie na Hollywood?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To był mój świat, w którym dobrze się czułam. Oczywiście, dzisiaj dostaję lepsze scenariusze. Propozycje grania ról ciekawszych i bardziej dojrzałych kobiet. Bardzo mnie to cieszy.

Często pracuje też pani z reżyserami europejskimi. Grała pani w filmach Anglików Mike'a Newella i Richarda Loncraine'a, Irlandczyka Neila Jordana, Francuza Michela Gondry'ego, teraz przyszła kolej na Duńczyka Larsa von Triera. Ciągnie panią Europa?

Oczywiście. Świetnie się tu czuję. Pochodzę z rodziny o niemieckich korzeniach. Często jeżdżę incognito do Niemiec, żeby odwiedzić dziadków, mam niemiecki paszport. Nawet teraz, kiedy przyleciałam do Francji na festiwal, inni Amerykanie czekali w kolejce ze swoimi dokumentami, a ja przeszłam przez bramkę dla obywateli Unii Europejskiej. Byłam z tego bardzo dumna.

Na co dzień mieszka pani w Nowym Jorku. Dlaczego opuściła pani Los Angeles?

Kocham Nowy Jork i tyle. Ale LA nie zdradziłam. Spędzam tam dużo czasu, zwłaszcza gdy gram w filmach realizowanych przez studia. A jak nie mam na zachodnim wybrzeżu zajęć zawodowych, to i tak odwiedzam mamę.

Po „Melancholii" nie będzie pani trudno wrócić do hollywoodzkich produkcji?

Doświadczenie pracy z Larsem von Trierem zawsze będę nosiła w pamięci. Ale jestem aktorką i gram w różnych filmach. Kino przygodowe to fantastyczna zabawa i wytchnienie po rolach, które aktora dużo kosztują.

Powiedziała pani kiedyś, że Spiderman to już zamknięty rozdział w pani życiu. Myśli pani, że studio naprawdę nie będzie chciało już wrócić do człowieka pająka?

Nie. To była trylogia. Jeśli kiedykolwiek będziemy chcieli spotkać się na planie z Samem Raimim i Tobeyem Maguirem, wymyślimy coś nowego.

Czy to prawda, że chce pani reżyserować?

Tak, zrobiłam już krótki film, teraz zaczynam pisać scenariusz fabuły, ale jeszcze nie wiem, co z tego wyjdzie. Nie spieszę się. Na razie chcę skoncentrować się na aktorstwie.

Zapowiadała pani w wywiadach, że koło trzydziestki założy pani rodzinę.

To było kilka lat temu i ta perspektywa wydawała się bardzo odległa. Teraz mam 29 lat i nie myślę o mężu, dzieciach, domu. Mam chłopaka, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu dla siebie.

Co by pani robiła, gdyby nie była pani aktorką?

Myślę, że zajmowałabym się muzyką.

A nie interesuje pani sztuka? Pani matka prowadziła przecież galerię.

Nie tyle prowadziła, co pomagała ciotce. Ale rzeczywiście jako dziecko często stykałam się z malarstwem, rzeźbą. Jednak plastyka nie mogłaby się stać moim jedynym światem. Nie wytrzymałabym pracy w samotności. Lubię żyć otoczona ludźmi. Lubię ruch, zmiany, wyzwania. I to wszystko zapewnia mi kino.

Wywiad z wampirem

21.00 | tcm | ŚRODA

W niedzielę dostała prestiżową nagrodę dla najlepszej aktorki festiwalu filmowego w Cannes. Zagrała brawurowo rolę cierpiącej na depresję młodej kobiety w filmie „Melancholia" Larsa von Triera. Ma 29 lat. Jest naturalna. Nie ma ust napompowanych botoksem ani powiększonych piersi. Nie pozuje na wielką gwiazdę. Chętnie rozmawia z dziennikarzami, ale bardzo chroni swoje prywatne życie. Urodziła się w New Jersey, wychowała w Los Angeles. Jako trzylatka zagrała w reklamie, potem nakręciła ich około 70. Jako siedmiolatka zadebiutowała w „Nowojorskich opowieściach" Woody'ego Allena. Jako dwunastolatka dostała nominację do Złotego Globu za rolę w „Wywiadzie z wampirem" Neila Jordana. Dziś ma na swoim koncie ponad 50 ról. Popularność przyniósł jej cykl filmów o Spidermanie, ale grała też w wielu produkcjach bardziej ambitnych, m.in. w obrazach Sofii Coppoli („Przekleństwa niewinności" i „Maria Antonina"), Michela Gondry'ego („Zakochany bez pamięci"), Mike'a Newella („Uśmiech Mony Lisy"), Camerona Crowe'a („Elizabethtown"). Wkrótce zobaczymy ją w „On the Road" Waltera Sallesa.

Rz: W czasie canneńskiej konferencji prasowej „Melancholii" siedziała pani obok Larsa von Triera. Co pani myślała, gdy mówił o swoich – jak to nazwał – „nazistowskich" korzeniach i empatii dla Hitlera?

Zbliżenie - Czytaj więcej

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Co nowego w kinach?
Kultura
Polsko-brytyjski sezon kulturalny. Szereg wydarzeń w obu krajach
Kultura
Maciej Wróbel nowym wiceministrem kultury i dziedzictwa narodowego
Kultura
Paszporty „Polityki”: Marek Koterski, ukarana hafciarka i demaskatorzy rosyjskich agentów
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Kultura
Zalana Łempicka w Muzeum Narodowym w Krakowie i wiele skarg pracowników na dyrektora
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego