W jednym z najbardziej kontrowersyjnych filmów w powojennej popkulturze każdy element jest prowokacyjnym arcydziełem. Scenariusz o dwójce morderców szalejących na trasie o diabolicznym numerze 666 napisał Quentin Tarantino. Wyreżyserował go Oliver Stone, któremu udało się pozyskać do skomponowania ścieżki dźwiękowej Trenta Treznora, lidera Nine Inch Nails. Ten zaś wiedział o przemocy wszystko lub prawie wszystko, wyprodukował, bowiem wiele albumów Marilyna Mansona.
Zanim powstała muzyczna ścieżka, obejrzał materiał filmowy aż 50 razy i zaproponował, by nagrania stanowiły emocjonującą narrację, a jednocześnie komentarz. Współtworzył dramaturgię scen, proponując m.in., by podczas sekwencji buntu w więzieniu widzowie słuchali „Allah, Mohammed, Char, Yarr" Nusrata Fateha Ali Khana. Udało mu się też namówić pakistańskiego wokalistę, by zaśpiewał w „Taboo" do muzyki Petera Gabriela.
Kolejnym zabiegiem było zmontowanie piosenek z fragmentami dialogów, jednak nie w mechaniczny sposób, jak robi się to zazwyczaj, przedzielając nimi piosenki na płycie. Muzyka i dialogi zostały zmiksowane, tworząc nowatorski kolaż.
Popis producencki Treznora stanowi „Sex Is Violent", w którym dialogują ze sobą dwie kompozycje – „Ted Just Admit It" Jane's Addiction oraz „I Put A Spell On You" Diamandy Galas, awangardowej wokalistki słynącej z głosu obejmującego trzy i pół oktawy.
Wyjątkowość albumu polega również na tym, że konfrontuje dorobek autorów i kompozytorów różnych generacji, którzy rzadko krzyżują swe życiowe i artystyczne ścieżki. W filmie ich piosenki składają się na wybuchową mieszankę tworzącą pejzaż amerykańskiej popkultury. Leonard Cohen śpiewa „Waiting for a Miracle", Bob Dylan „You Belong to You". Nastrój zagubienia i samotności przerywają gitarowe eksplozje „Rock N Roll Nigger" Patti Smith czy rockowo-elektroniczny „Burn" Nine Inch Nails. Wrażenie chaosu potęguje „The Day The Niggaz Took Over" Dr. Dre.