Jestem pewien, że zwrotnym punktem w karierze waszego zespołu było zaproszenie na zjazd fanów Pink Floyd w Londynie. Pamięta pan?
Jason Sawford: Oczywiście. Niezapomniany rok 1993. Dostaliśmy zaproszenie i po raz pierwszy mogliśmy pokazać nasz show poza Australią. To było niesamowite uczucie. Ważny moment w naszej karierze. Mieliśmy grać na Wembley. Nie na głównym stadionie, tylko w centrum zjazdów. Ale jednak pod godnym szyldem. Daliśmy długi show w bardzo długiej sali.
Zagraliście też na 50. urodzinach Davida Gilmoura. Czy to było wasze pierwsze spotkanie?
Spotkaliśmy się kilka lat wcześniej, po koncercie w Londynie. Grając, nie wiedzieliśmy, że David znajduje się na widowni. Zobaczyliśmy go dopiero w garderobie, do której przyszedł. Zażartował, że nigdy wcześniej nie miał okazji, by zobaczyć koncert Pink Floyd. Podziękował, że dzięki nam stało się to możliwe. Skutkiem jego obecności na naszym występie było zaproszenie na jego urodziny. Zagraliśmy dla publiczności, wśród której byli członkowie Pink Floyd i wiele gwiazd rocka.
Czuł pan wtedy tremę?