Poprzedził go hymn festiwalu, tradycyjny temat „Swenee River" zaimprowizowany przez Waldemara Kurpińskiego solo na saksofonie barytonowym. Atrakcją drugiego dnia tej jednej z najstarszych imprez jazzowych w Europie była mieszkająca od lat w Polsce rosyjska pianistka Lena Ledoff w oryginalnym programie „Komeda Chopin Komeda".
David Sanborn, mistrz melodyjnych improwizacji w stylu łączącym jazz z rhythm and bluesem nie występował w Warszawie od 1996 r. Przyjechał w trio z repertuarem swej najnowszej płyty „Only Everything", a towarzyszył mu zwalisty wirtuoz organów Joey DeFrancesco. To jemu zawdzięczaliśmy bogactwo brzmień Hammonda B3 i pulsujące, żwawe rytmy. Sanborn skupił się na efektownych frazach, które bardziej kojarzyły się z soulem Raya Charlesa niż smooth jazzem. Otwierający koncert blues „Baby Won't You Please Come Home" łagodnie wprowadził słuchaczy w klimat lat 60. Tytułowa ballada „Only Everything" zabrzmiała dynamiczniej niż na płycie i od tego utworu trio przyspieszyło tempa, by wybuchnąć radością w „The Peeper".
Swobodny rytm w temacie „Let the Good Times Roll" przypomniał początki rock and rolla. Na płycie śpiewa go znakomicie Joss Stone, a na koncercie partię wokalną wziął na siebie dysponujący niezłym głosem Joey DeFrancesco wspomagany w finale przez lidera i publiczność. Ta doskonale się bawiła wywołując trio na bis w gospelowym temacie „Good News For You". Ostre dźwięki saksofonu altowego Davida Sanborna jeszcze długo świdrowały w uszach. Niewielu jazzmanów ma brzmienie tak charakterystyczne jak on.
Rosyjska pianistka Lena Ledoff wpadła na pomysł, który nie przyszedł do głowy żadnemu polskiemu jazzmanowi. Połączyła tematy Krzysztofa Komedy z kompozycjami Fryderyka Chopina dodając własne improwizacje. Kto nie wierzy, że to możliwe, niech posłucha jej płyty „Komeda Chopin Komeda". Publiczność wychodziła z koncertu w Mazowieckim centrum Kultury i Sztuki przekonana, że usłyszała wyjątkową pianistkę w niezwykłym programie.
Łatwo pomyśleć, trudniej zrealizować. Żeby przemieszać w grze Komedę i Chopina, trzeba odrobiny szaleństwa, odwagi, klasycznego wykształcenia i duszy jazzmana. To wszystko ma Lena Ledoff, a przy tym ciekawie o swoich wizjach opowiadała. - To tak, jakbym wsiadła z Chopinem do pociągu zmierzającego do St. Petersburga, a po drodze przysiadł się Komeda.