"Live at Roseland" to wydany na DVD
sierpniowy występ Beyoncé w sali koncertowej w Nowym Jorku. Na razie musi zastąpić spotkanie na żywo, bo 29-letnia wokalistka jest w ciąży i nie pojedzie w trasę promującą ostatni album "4". W Roseland Ballroom zaśpiewała nowe piosenki, ale testowała też cierpliwość widzów. Zaczęła od wspomnień. Pierwszy akt był podróżą przez dokonania dziewczyny, która od piątego roku życia wiedziała, że chce być na scenie, i pędziła ku niej jak burza.
Dziś jest laureatką 16 Grammy, należy do elitarnego grona tych, którzy sprzedali 100 mln płyt, ale co ważniejsze – jest wokalistką, o której wszyscy, od Prince'a po Barbrę Streisand, mówią z uznaniem. Beyoncé na scenie rozpędza rockandrollowe turbiny, a w nagraniach i klipach – produkcję marzeń.
Gdy w Roseland, klęcząc na białym fortepianie, śpiewała balladę "1+1", była wcieleniem zmysłowości. W "Girls (We Run This)" scena trzęsie się od mocnych basów i haseł: "Dziewczyny, rządzimy matką Ziemią!". Kolejny emancypacyjny hymn w dorobku Beyoncé dodaje skrzydeł kobietom z różnych grup wiekowych i społecznych. Sądzę, że Michelle Obama zagrzewa się tą piosenką do walki o drugą prezydenturę męża.