Jednym z najtrudniejszych zadań stojących przed tymi, którzy chcą zrozumieć Izrael, jest umiejętne odróżnienie prawdziwych emocji wypływających z Holokaustu od zmanipulowanych argumentów, które tylko odwołują się do Zagłady – przypomina w rozmowie z „Kulturą Liberalną" Tom Segev, izraelski historyk i dziennikarz, autor książki „Siódmy milion".
Paulina Górska: W „Siódmym milionie" pisze pan o instrumentalizacji Holokaustu w procesie tworzenia narodowej tożsamości Izraelczyków. Dwanaście lat temu, kiedy książka ukazała się po raz pierwszy, przytoczone w niej fakty wywołały liczne kontrowersje. Także dzisiejszą dyskusję o Zagładzie uznać można za burzliwą. Czy Holokaust przestanie kiedyś budzić emocje?
Tom Segev:
Nic tego nie zapowiada. Holokaust odgrywa coraz większą rolę w autodefinicji Izraelczyków, także tych pochodzących spoza Europy. Wypowiedzi związane z Iranem brzmią, jakbyśmy mieli walczyć z nazistowskimi Niemcami. Nie ma dnia, aby w mediach nie pojawiło się odniesienie do Zagłady.
Obciążenie silnymi emocjami czyni z Holokaustu przydatne narzędzie w starciach politycznych. W jaki sposób politycy posługiwali się Zagładą?