Baśnie należą do najważniejszych składników mitologii naszej cywilizacji. Możemy w nich odnaleźć archetypy, dowiedzieć się, kim jesteśmy, skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy, należy tylko wnikliwie zanalizować wszystkie kody. A mój petersburski Teatr Lalek Zazierkalie, który założyłem i prowadzę już 25 lat, jest wyjątkowy, ponieważ udało mi się zgromadzić w nim zespół, który z równym oddaniem i umiejętnościami potrafi rano zaśpiewać w bajce dla dzieci, a wieczorem w „La Bohéme" Pucciniego. Wszyscy traktują występ w obu tych przedstawieniach z tą samą kulturą wokalną i jednakowym stosunkiem do widza. Czas spędzony w pracy nad przygotowaniem „Słowika" w Warszawie był dla mnie bardzo nerwowy, bo w Petersburgu trwały ostatnie przygotowania do premiery „Cosi fan tutte". Wystawienie tego utworu wymaga przecież najwyższego wtajemniczenia w operową sztukę, zarówno jeśli chodzi o stronę muzyczną, wokalną, jak i filozoficzne przesłanie dzieła Mozarta.
Czy dla takich oper jak „Cosi fan tutte" trzeba szukać współczesnego klucza interpretacyjnego?
Nie jestem zwolennikiem uwspółcześniania klasycznych oper, geniusz Mozarta polegał na tym, że jego największe opery da się przypisać dowolnej epoce. Akcja „Wesela Figara", „Don Giovanniego" czy „Cosi fan tutte" może się rozgrywać w każdym kraju czy czasie i zawsze będzie przekazywać prawdę o człowieku.
Baśnie też zawierają prawdy uniwersalne.
Dlatego do nich wracamy.
Ale jednocześnie my sami się zmieniamy, obecny widz dziecięcy różni się od tego sprzed 25 lat, gdy tworzył pan Teatr Zazierkalie.