To pierwszy od lat przypadek, by ten wybitny i bardzo u nas popularny artysta dawał tylko jeden koncert. Wcześniej zawsze występował w Warszawie, a także w Poznaniu i Wrocławiu. Przyjedzie do nas z Niemiec, gdzie w niedzielę zaczął europejskie tournée, a następnego dnia jego kwartet zagra w Brnie. Pod koniec lipca grupa przeniesie się do USA, gdzie będzie występować do połowy października.
Metheny promuje nowy album „Unity Band” nagrany z saksofonistą Chrisem Potterem, młodym kontrabasistą Benem Williamsem i perkusistą Antonio Sanchezem. To pierwszy od ponad trzydziestu lat album z saksofonistą i drugi taki w jego karierze. W 1980 r. zaprosił do studia wybitnych muzyków w tym właśnie saksofonistów: weterana free-jazzu Deweya Redmana i mistrza fusion Michaela Breckera, a efektem był doskonały, ceniony do dziś, podwójny winyl „80/81”.
Nowa płyta „Unity Band” zawiera najciekawsze cechy eklektycznego stylu Metheny’ego. Akustyczne brzmienia mieszają się z elektrycznymi, słychać gitarę-harfę pikasso, syntezator gitarowy, a nawet roboty jego słynnego orkiestronu. Z pewnością wszystkie te instrumenty wykorzysta w Bielsku-Białej. Co najważniejsze, na płycie znalazło się dziewięć nowych, przebojowych kompozycji. Pat Metheny ma niesamowitą łatwość pisania wpadających w ucho melodii, a przy tym jest improwizatorem o wielkiej wyobraźni i wirtuozem wszelkich gitar. Buduje je dla niego wybitna kanadyjska lutnistka Linda Manzer. 42-strunowa pikasso to efekt współpracy Lindy i Pata.
Pat Metheny bardzo ceni sobie polską publiczność. W rozmowach zawsze podkreśla, że tu ma swoich ulubionych słuchaczy. Pamięta doskonale pierwszy w Polsce koncert, który dał w Sali Kongresowej z Pat Metheny Group w 1985 r. Na ten występ bilety sprzedano tak szybko, że wielu fanów gitarzysty starało się wejść do Kongresowej bez biletu. Zdarzały się podwójne i potrójne bilety na jedno miejsce. Sala pękała w szwach, ale atmosfera była niesamowita. Porównać ją można tylko z pierwszym koncertem Milesa Davisa w 1983 r. i grupy Shakti Johna McLaughlina w 1977 r.
Później Pat Metheny przyjeżdżał dość regularnie niemal ze wszystkimi ważniejszymi projektami. Przed koncertem z programem albumu „Secret Story” na Torwarze pojawił się w dawnym klubie Akwarium na jam session. Oparty o ścianę popijał coca-colę, a potem wszedł na scenę dołączając do muzyków ze swojej grupy. Później na chwilę zasiadł do perkusji.