Reklama
Rozwiń
Reklama

Open'er pod znakiem mgły. Penderecki i Justice na dużej scenie

Drugi dzień festiwalu był dniem skrajności. Krzysztof Penderecki zabrał widzów w muzyczną podróż wymagającą skupienia, a Justice przyciągnęło tabuny młodzieży poszukującej czystej rozrywki i mocnego beatu - pisze Marcin Kube z Gdyni

Publikacja: 06.07.2012 14:18

Justice - Audio, Video, Disco

Justice - Audio, Video, Disco

Foto: materiały prasowe

Organizatorzy festiwalu nie mogli wymarzyć sobie lepszej pogody dla tego występu. Mgła, która spowiła przestrzeń na Babich Dołach sprawiła, że wszystko poza sceną główną tonęło w bieli. Pozwoliło to zgromadzonej widowni zostać sam na sam z kompozycjami Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda.

Reklama
Reklama

Na występ przyszli nie tylko koneserzy, ale również zaciekawieni laicy, chcący zbliżyć się do muzycznego geniuszu. Niesamowita aura pozwalała skupić się na muzyce i każdy dźwięk brzmiał intensywniej.

Orkiestra AUKSO z Tych wykonała dwa utwory Polaka („Ofiarom Hiroszimy – tren" i „Polymorphia") i dwie wariacje na ich temat autorstwa Greenwooda („Popcorn Superhet Receiver" i „48 Responses to Polymorphia"). Brytyjczyk nie zjawił się jednak na festiwalu, ale obecność 78-letniego Pendereckiego wystarczyła, żeby przyciągnąć tłumy.

Chwilę później na scenie pod namiotem znakomity koncert zagrał, dobrze znany w Polsce Jamie Woon. Jego krystaliczny głos połączył się z wyrafinowaną muzyką elektroniczną i żywymi instrumentami.

Po niełatwych i wymagających dźwiękach Pendereckiego i Greenwooda na dużej scenie ukojenie przyniósł folkowy Bon Iver. Delikatnymi melodiami zdobył aplauz złaknionej pięknych piosenek publiki.

Reklama
Reklama

Ale to nie harmonia miała zapanować tego dnia w Gdyni. Kiedy po północy pojawił się francuski duet Justice pod sceną już były tłumy. To był najbardziej oblegany, jak dotąd, koncert na tegorocznym Open'erze. Jedni przyszli się zabawić, inni pooglądać do jakiego stanu może doprowadzić publiczność dwóch mężczyzn z konsoletą. Nie obyło się bez prowokacyjnej otoczki, która nakręciła część publiczności do jeszcze bardziej żywiołowej reakcji.

Justice swoim znakiem firmowym uczyniło świecący krzyż. Gdy Francuzi zagrali swój przebój „We Are Your Friends" morze rąk i głów się ożywiło i zamieniło w istny sztorm. Przypominało to najlepsze lata muzyki rave w latach 90. kiedy to tysiące tańczących ludzi składało hołd grającemu didżejowi, a koncert stawał się ceremonią.

Marcin Kube

 

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama