W Wiśle jako temacie dla sztuki tkwi pozorna łatwość. Jest blisko, tuż pod ręką, nie trzeba się tłuc na drugi koniec świata, by ją sfotografować. Ale przez to jakoś się ją lekceważy, odsuwa w czasie – zawsze będzie okazja, by ją „zrobić" – mówi Agnieszka Rayss.
Ją i czwórkę innych fotografów z kolektywu Sputnik na wycieczkę nad Wisłę namówiło Centrum Nauki Kopernik, samo leżące na 496. kilometrze wiślanego szlaku. Chodzili tam przez rok i powstały wspaniały album oraz wystawa „Miejsce odległe".
Jak pokazać przestrzeń, którą wszyscy znamy, wiemy, jak wygląda, leży w centrum miasta, lecz do niedawna była zbiorowo ignorowana? Bo i po co tam chodzić? Brudna woda, betonowe bulwary, ogródki z piwem i chaszcze tworzą mieszankę, którą lepiej omijać z daleka. Warszawa – miasto zapatrzone w rozwój i przyszłość – przez lata odwracała się od rzeki. Jednak teraz powoli wraca nad Wisłę – wysyp ciekawych miejsc z bogatym programem kulturalnym czy tłumy na leżakach o czymś świadczą. Rzeka wraca też jako temat, a może tworzywo sztuki. Projekt Sputnika nie jest jedyny.
Gruba Kaśka, pchacze, topielcy
– Fotografowałam proces, bez którego życie w mieście byłoby niemożliwe. Czerpiemy wodę z Wisły i oddajemy ją potem do rzeki. Gruba Kaśka, elektrownie na Żeraniu, Siekierkach, oczyszczalnia ścieków Czajka, burzowce – to maszynownie, które staramy się chować. Robiłam już zdjęcia wody i energii geotermalnej na Islandii. Tam to jest piękne, siedziałam w elektrowniach godzinami. U nas nie dba się o urodę tych miejsc – opowiada Rayss. Jej cykl nazywa się „Obieg zamknięty". – To tajemniczy proces, a przy tym dzięki niemu związek mieszkańca Warszawy z rzeką jest podstawowy, zyskuje wymiar fizyczny. Moim tematem jest więc wymiana między rzeką a miastem. Cykl związany z wodą. Starałam się nadać tym zdjęciom tajemniczy, mroczny charakter, bo cały proces pobierania i oddawania wody to sprawa, której nie jesteśmy do końca świadomi, a która dzieje się bardzo blisko.
– Ja trafiłem do ludzi, którzy wydobywają z rzeki śmierć: do nurków pracujących dla komisariatu policji rzecznej. Rzeka daje życie, ale też jest jego końcem – opowiada Rafał Milach, który serię swoich zdjęć nazwał „O człowieku, który skoczył z mostu". – Pokazuję przedmioty znalezione przy ludziach wyłowionych z rzeki, stół do sekcji zwłok topielców. Podobno jeden z nich skoczył do rzeki po tym, jak sterroryzował tramwaj, by ten zatrzymał się na środku mostu Poniatowskiego.