Florence And The Machine na Coke Music Festival

Florence And The Machine, jedna z największych muzycznych rewelacji ostatnich lat, wystąpi 10 sierpnia na Coke Music Festival w Krakowie. Warto posłuchać tej kobiety.

Publikacja: 03.08.2013 09:09

Florence And The Machine na Coke Music Festival

Foto: ROL

Smoothjazzowa Norah Jones otworzyła wokalistkom drogę na muzyczny szczyt. Neosoulowa Adele sprzedaje mnóstwo płyt.

Jednak to Florence Welch, stojąca na czele Florence And The Machine, jest najbardziej intrygującą artystką ostatnich lat. Jej bogatej artystycznej osobowości nie opiszą żadne porównania – nawet z Kate Bush czy Björk.

Droga do Ameryki

Dla starszych stała się objawieniem, gdy podczas jubileuszowych koncertów The Rolling Stones wystąpiła u boku Micka Jaggera, śpiewając „Gimme Shelter”. Dla młodych fanów jest zjawiskiem od kilku lat.

Uświetniła gale Oscarów, Grammy i Nagrody Nobla. Nie bez powodu producenci kasowej produkcji filmowej „Zmierzch” ozdobili soundtrack towarzyszący tej sadze o wampirach piosenką „Heavy in Your Arms” w wykonaniu Florence. Gdy zaś Kanye West został producentem płyty promującej sequel filmu „Wielki Gatsby”, tę brytyjską wokalistkę na listę gwiazd wpisał jako jedną z pierwszych.

Jej koncerty i piosenki sprawiają, że czujemy się jak w muzycznej krainie czarów, gdzie ona odgrywa rolę Alicji. Stylizuje się na bohaterki obrazów malowanych przez prerafaelitów – romantyczne, tajemnicze, kuszące, rozwiązłe. Innym razem potrafi zachwycać sukniami i fryzurami, jakie nosiły piękności belle époque. Fantastycznie czuje się w Royal Albert Hall z towarzyszeniem chóru i orkiestry, ale potrafi też podporządkować sobie tysięczny tłum na rockowym festiwalu i nie przeszkadza jej, że występuje przy świetle słonecznym.

Ostatnio zdarza się to zresztą rzadko. Awansowała do roli gwiazdy finałów największych plenerowych imprez. Nie ma wątpliwości, że zawdzięcza to niecodziennej barwie głosu, która sprawia, że popowe piosenki zyskują wymiar operowej metafizyki. Choć równie dobrze czuje się w repertuarze rockandrollowym, bluesowym i soulowym.

Przekonała o tym już debiutancka płyta „Lungs” wydana w 2009 r. Jest jednym z tych wielkich albumów, jakie nie powstałyby, gdyby nie chłopak, który zostawia dziewczyny dla tej innej. Wcześniej przeżyły to Alanis Morissette i Adele.

– On wolał, żebym milczała, a ja wszystko wyśpiewałam – wyznała Florence. Płyta zajęła pierwsze miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii, co otworzyło jej drogę do Ameryki.

Młoda czarownica

Florence wychowała się w niezwykle liberalnej rodzinie. Mama imponowała jej historycznymi i artystycznymi zainteresowaniami.

– Fascynował ją renesans – powiedziała w wywiadzie dla „Your Life+Style”. – Spędziłam mnóstwo czasu, podróżując do Włoch: Toskanii, Florencji. Zwiedzałam kościoły i siedzi- by Medyceuszy. Mama znała wszystkie historie związane z najważniejszymi budowlami, a także bohaterów romantycznych romansów. Intrygowała ją postać i życie św. Agaty. Moją uwagę przykuwał obraz świętej z odciętymi piersiami.

Ojcu zawdzięcza inspiracje muzyczne.

– Uwielbiał słuchać ze mną nagrań Velvet Undergroundu i The Smiths – wspomina. – Nie zapomnę nigdy, gdy słuchaliśmy ich podczas podróży samochodem.

Gdy rodzice się rozwiedli, matka wyszła ponownie za mąż.

– W naszym domu mieszkało wtedy sześcioro nastolatków – opowiada. – Czuliśmy się jak gang, który terroryzował wszystkich. Walczyliśmy ze sobą, ale gdy trzeba było, solidarnie występowaliśmy przeciwko rodzicom. Tak jak gangsterzy przeciwko policji. Ubierałam się jak czarownica i kupowałam książki o okultyzmie. Eksperymentowałam.

Potem też idealnie budowała wizerunek niesamowitej dziewczyny z upodobaniem do współczesnej wersji gotyku, który w kinie i literaturze uosabia powrót wampirów.

Gdy podrosła, uwielbiała włóczyć się po cmentarzach. Bynajmniej nie była tam melancholijnie zamyślona. Na przykład stawała na rękach. Ot, tak, by zobaczyć świat do góry nogami. Trochę jak Pippi Pończoszanka.

– W moim mieście roiło się od występów i teatrów – wspomina w jednym z wywiadów. – Poznałam wielu młodych artystów. Z wiekiem zaczęłam imprezować. Moja mama sprzyjała temu po cichu. Nigdy nic nie narzucała. Nie mówiła, jak mam się ubierać, bardzo jej zależało na tym, żebym znalazła w życiu własną ścieżkę.

Pierwsze muzyczne próby aranżowała w domowej sypialni. – Wygłupiałam się z siostrą albo przebierałam i udawałam tancerkę bądź wokalistkę – opowiada. – Teraz też zdarza mi się tańczyć w sypialni.

Lęki młodości

Na początku marzyła, że trafi na Broadway, do musicalu. – Problem polegał na tym, że byłam pulchnym dzieckiem, a mój kontakt z tańcem był żaden – wspomina. – Uwielbiałam musical, ale miałam świadomość, że mój głos nie pasuje do tego gatunku, bo ma zbyt oryginalne brzmienie. Z kolei gdy śpiewałam w chórze, nie dawano mi czołowych partii.

Nie wiedziała, co z nią będzie. – Z czasem zmieniło się to w lęk. Obsesję – wyznaje. – Czas płynął, miałam 18 lat i nic się nie działo. Teraz zdaję sobie sprawę, że to są bezsensowne obawy nastolatków. Jednak wtedy nie było mi do śmiechu.

Drugą prywatną sceną, po występach w sypialni, stał się bar nieopodal rodzinnego domu.

– To zabawne, ale bycie za barem naprawdę przypomina show – żartuje. – Ze stałymi klientami odgrywa się charakterystyczne dialogi, niemal jak w serialu. Z czasem czułam się jak w Szekspirowskiej tragikomedii ze zwariowanymi, często pijanymi postaciami. Musiałam być zawsze przytomna, by odpowiadać na zaczepki, co przypominało improwizowane scenki komediowe. To bywało naprawdę wciągające.

Kiedy pracowała w barze, zaczęła pisać bluesowe, melancholijne piosenki – takie jak „Kiss with a Fist” i „My Boy Builds Coffins”. – Pewnego wieczoru, a byłam już po kilku drinkach, spotkałam w barze rockowy zespół. Poprosiłam gitarzystę, żeby zagrał ze mną, tak jak mój zespół, chociaż nigdy go nie miałam. Po godzinnej próbie zaśpiewałam po raz pierwszy z profesjonalistami i tak to się zaczęło.

Pod presją

Florence mogłaby występować solo, jednak zdecydowała się na zespół, który pomaga stworzyć sceniczną kreację.

– Nie chcę się eksponować w przesadny sposób – tłumaczy. – Piszę mnóstwo autobiograficznych piosenek, dlatego wolę prezentować je w muzycznym kostiumie. Wtedy łatwiej mi je śpiewać publicznie. Nie chcę mówić wszystkiego o sobie wprost.

Florence nie ukrywa, że tak jak ciężko przeżywała brak perspektyw, tak pracując nad pierwszą płytą i już po premierze, nie dawała sobie rady z presją.

– To był dla mnie naprawdę ciężki czas – opowiada. – Mało co, a bym oszalała. Często płakałam. Zdarzały się chwile, że nie miałam siły wstać z łóżka. Powrót z rodzinnych wakacji stawał się prawdziwą katorgą, bo wiedziałam, że znajdę się na okładce „New Musical Express” i nagle utracę prywatność. Czułam się, jakbym otworzyła puszkę Pandory. Marzyłam, żeby zatrzymać czas. A kiedy pojechałam na pierwsze tournée – piłam jak nigdy wcześniej. Ciągle ktoś częstował mnie wódką, bo w zespole miałam trzech ostro pijących muzyków. Uratował mnie tylko silny system immunologiczny. Ale kiedy wróciłam do domu – od razu się rozchorowałam.

Teraz Florence może śmiało powiedzieć, że bardziej od tego, jak przetrwać występ, zajmuje się tym, jak przebiega show. Nauczyła cieszyć się koncertami, każdą ich minutą.

– Na scenie czuję się wolna jak rzadko kiedy – opowiada. – Ten stan da się porównać wyłącznie do bycia dzieckiem, którego wyobraźnia uwalnia się podczas zabawy lub gry. Wtedy wszystko mogę sobie wyobrazić, wszystko staje się możliwe. Integruję się wewnętrznie, staję się osobą kompletną, gdy na co dzień rozdzierają mnie sprzeczności. Schodzę ze sceny i znowu się zaczyna: wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości.

Fani ich nie mają. Florence prze do przodu jak maszyna.

Smoothjazzowa Norah Jones otworzyła wokalistkom drogę na muzyczny szczyt. Neosoulowa Adele sprzedaje mnóstwo płyt.

Jednak to Florence Welch, stojąca na czele Florence And The Machine, jest najbardziej intrygującą artystką ostatnich lat. Jej bogatej artystycznej osobowości nie opiszą żadne porównania – nawet z Kate Bush czy Björk.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem