Kaprysy gwiazd show-biznesu

Nie wiadomo, co trudniej zapewnić artyście – tytanową rurkę do picia wody czy hotelowy basen na wyłączność - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 24.08.2013 16:00

Kaprysy gwiazd show-biznesu

Foto: ROL

Koncerty gwiazd to spełnienie marzeń fanów. Ale dla organizatorów bywają utrapieniem, zwłaszcza gdy artyści mają listę życzeń pełną kaprysów. Na przykład Sir Paul McCartney lubi cieciorkę, bo jest wegetarianinem.

– Nie widzę w tym nic kapryśnego – mówi Piotr Metz, który był rzecznikiem polskiego koncertu eks-Beatlesa. – To nie tylko element przekonań artysty, ale i dowód pamięci o pierwszej żonie Lindzie, aktywistce walczącej o zahamowanie rzezi zwierząt, jaka odbywa się na całym świecie w przetwórniach koncernów mięsnych.

W garderobie Paula McCartneya stanął również skórzany fotel – oczywiście ze sztucznej skóry, a także żywy kwiatek, żeby było zielono.

– Dla mediów może być to również przejaw kaprysów, spójrzmy na to jednak z innej perspektywy – proponuje Piotr Metz. – Bywa, że tournée trwa rok albo i dłużej. Podróżując między lotniskiem, hotelem a stadionem, można mieć potrzebę stworzenia namiastki domowej atmosfery. Dobre samopoczucie gwiazdy to połowa sukcesu. Z tych samych powodów, będąc poza domem, chcą urozmaicić sobie menu bądź zagwarantować wybór dań. Tak jak wszyscy ludzie, a zwłaszcza ci, którzy dbają o określoną dietę. Z tego powodu Beyonce ma prawo zażądać tytanowej rurki do picia wody, bo tytan jest najmniej alergogennym materiałem.

Dobre samopoczucie to dla artysty połowa sukcesu. A podczas tournée chce on mieć namiastkę domu

Zdaniem Piotra Metza najdziwniejsze pozycje wpisywane do tak zwanego ridera, czyli na listę warunków, które trzeba spełnić, by doszło do koncertu, są często autorstwa menedżerów, którzy szukają ewentualnego kruczka prawnego do zerwania bądź odwołania występu. Artyści o tych sprawach często nie wiedzą.

– Może to kogoś dziwić, ale mnie łatwo jest zrozumieć, że artyści czasem bawią się układaniem ridera, zwłaszcza gdy bardzo nudzi ich ciągnąca się w nieskończoność trasa – mówi Piotr Metz. – Wtedy pojawiają się życzenia w rodzaju: chcemy M&M'sy, ale z wyłączeniem tych w brązowym kolorze. Już widzę, jaką mają zabawę muzycy, wyobrażając sobie minę lokalnego organizatora koncertu!

Portal The Smoking Gun od 10 lat specjalizuje się w publikacji m.in. tajnych kontraktów gwiazd pop. Można tam przeczytać bodaj najsłynniejszy, liczący 52 strony dokument Van Halen, którego menedżer zażądał, by z M&M'sów usunięto... właśnie te w brązowym kolorze. Zespół domagał się też specjalnych rodzajów win i likierów.

Gdy informacje na ten temat przeciekły do mediów, menedżer zespołu tłumaczył, że żądanie dotyczące cukierków miało być sprawdzianem, czy organizator uważnie przeczytał rider.

Powód był prosty: jeśli nie zauważyłby kuriozalnego żądania w sprawie słodyczy, nie spełniłby też ważniejszych życzeń dotyczących wielkości sceny, oświetlenia i nagłośnienia. A z tym, zwłaszcza w latach 70. i 80., było fatalnie.

The Smoking Gun to niewyczerpane źródło wiedzy o zachciankach artystów. Bob Dylan lubił oświetlone garderoby z dużymi lustrami, zaś Axl Rose – świeżo upieczony chleb i szampan Dom Perignon. Boy George zadowalał się dwoma tuzinami butelek wysokiej jakości piwa Lager. Ozzy Osbourne potrzebował trzy butle z tlenem i lekarza specjalistę od układu oddechowego. Tlen uwielbia również Angus Young z AC/DC. Piwo tylko po koncercie. Wcześniej wyłącznie cukierki i krakersy.

Z kolei menedżer Arethy Franklin żądał, by 25 tysięcy dolarów z honorarium mogła inkasować w gotówce – wprost do ręki, tuż po występie. Paul McCartney uwielbiał kwiaty – casablańskie lilie, frezje, gardenie. Lubił też otrzymywać zwyklejsze kwiaty, inne upominki musiały przejść specjalną kontrolę.

Jazzmani na tle gwiazd, a w szczególności gwiazdeczek pop, są ludźmi niezwykle praktycznymi.

– Nawet jeśli mają żądania, które robią wrażenie kaprysu, wynikają one z konkretnych powodów – mówi Mariusz Adamiak, organizator Warsaw Jazz Summer Days. – Wiadomo, że każdy trębacz i saksofonista nigdy nie weźmie do ust na estradzie wody gazowanej. Dla sekcji dętej niegazowana woda to być albo nie być!

Niektóre wymagania łączą się z wiekiem.

– Wszyscy dziwili się, że tak wielka gwiazda jak Wayne Shorter występował na początku festiwalowego wieczoru – opowiada Mariusz Adamiak. – Tymczasem jest już starszym panem i chciał grać jako pierwszy, by szybko pojechać na odpoczynek do hotelu. Muzyk grający jako pierwszy ma bowiem próbę jako ostatni. Shorter po krótkiej przerwie wyszedł na estradę, tymczasem występujący w finale musieli stawić się na próbę po południu.

W gronie artystów jazzowych stosunkowo największe wymagania mają wokalistki. – Chodzi głównie o kolor kwiatów w garderobie, ale Cassandra Wilson prosi zawsze o swój ulubiony jamajski rum – Myers's, który bywa w Polsce rarytasem – mówi szef Warsaw Jazz Summer Days.

Mariuszowi Adamiakowi zdarzało się poszerzać formułę festiwalu o występy zespołów rockowych. – Nie mieliśmy jednak złych doświadczeń – mówi. – Santana czy The Doors to profesjonaliści. Tylko Leonard Cohen zażyczył sobie asysty krawcowej.

Żartowano, że to prośba typowa dla osoby, której ojciec był właścicielem dużej firmy odzieżowej. – Pan Cohen jest niezwykle elegancki – komentuje Adamiak. – A gdy jest się na długim tournée, trzeba dokonać różnych poprawek, bo ubrania się niszczą, choćby w praniu. A krawcowa, która pomagała Cohenowi, była przeszczęśliwa, mogąc z nim pracować.

Spełnianie życzeń gwiazd nie stanowi dziś problemu, który miał Tomasz Tłuczkiewicz, zapraszając Milesa Davisa na Jazz Jamboree w 1983 roku.

– Kłopoty mieliśmy ze wszystkim, bo w sklepach był tylko ocet – mówi były prezes PSJ. – Tymczasem lista życzeń obejmowała m.in. różnego rodzaju salami oraz wody Perrier i Evian. Problem rozwiązaliśmy, kupując je w lotniskowym sklepie przy okazji odbioru braci Marsalisów.

Instrumenty Yamahy i sprzęt nagłośnieniowy ściągnięto z Niemiec. Gorzej było z basenem na wyłączność. Na szczęście Davis zamieszkał w Victorii, o której Kombii śpiewało „hotel moich snów”. Dzięki uprzejmości dyrekcji udało się spełnić marzenia trębacza.

– Ciągnęła się tylko sprawa z limuzyną – opowiada Tomasz Tłuczkiewicz. – Zazwyczaj amerykańska ambasada dopłacała do przyjazdu gwiazd jazzu. Tym razem nie chciała, a pożyczenia samochodu odmówiła, motywując to tym, że nie ma Davisa na jej oficjalnej liście bardzo ważnych osób. Pomogło nam Biuro Ochrony Rządu. Dlatego nieprawdą jest to, co napisał Miles w swojej autobiografii, że zawdzięcza limuzynę Jurijowi Andropowowi, I sekretarzowi KC KPZR.

Muzyk miał też życzenia, o których wcześniej nie informował. – To był okres, kiedy zaczął już malować, dlatego zażądał stosownych materiałów, których dostarczyła nam żona Tomasza Stańki, malarka – mówi Tomasz Tłuczkiewicz. – Tweedowy kaszkiet ściągnął wprost z głowy Stefana Perskiewicza, nie pytając o zdanie. Oglądaliśmy potem kaszkiet na wielu zdjęciach ze świata.

Za najdziwniejsze kaprysy uchodzą te, które wiążą się z życiem zwykłych śmiertelników. Eric Clapton wyznał w ostatnim wywiadzie dla „Rolling Stone”, że największą frajdę sprawia mu możliwość wyjścia z hotelu do zwykłej publicznej pralni z automatami, jakie znamy z amerykańskich filmów.

– Wtedy mam pewność, że moja garderoba nie ulegnie zniszczeniu w rękach hotelowej obsługi – wyznał.

Pragnący zachować anonimowość polski organizator koncertów analizuje to na swój sposób: – Największe gwiazdy rocka mają dziś 60–70 lat i często cierpią na różne choroby. A gdy ktoś ma hemoroidy, co wszystkim może się zdarzyć, nie chce, by ktokolwiek o tym wiedział. Często miałem prośbę o czarne ręczniki.

Najzabawniejsze jest to, że bliskie prawdy okazują się fikcyjne fragmenty sztuki Pawła Demirskiego „Courtney Love”, w której prezydent Bill Clinton mówi do Kurta Cobaina, że dziś politycy są najważniejszymi gwiazdami.

Ich listę życzeń można przeczytać również na portalu www.thesmokinggun.com.Zaproszenie na wykład wiceprezydenta Ala Gore’a kosztowało 100 tys. dolarów, zaś Dick Chenney chciał, by wszystkie telewizory w jego hotelowym apartamencie zapewniały odbiór Fox News.

Koncerty gwiazd to spełnienie marzeń fanów. Ale dla organizatorów bywają utrapieniem, zwłaszcza gdy artyści mają listę życzeń pełną kaprysów. Na przykład Sir Paul McCartney lubi cieciorkę, bo jest wegetarianinem.

– Nie widzę w tym nic kapryśnego – mówi Piotr Metz, który był rzecznikiem polskiego koncertu eks-Beatlesa. – To nie tylko element przekonań artysty, ale i dowód pamięci o pierwszej żonie Lindzie, aktywistce walczącej o zahamowanie rzezi zwierząt, jaka odbywa się na całym świecie w przetwórniach koncernów mięsnych.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"