Koncerty gwiazd to spełnienie marzeń fanów. Ale dla organizatorów bywają utrapieniem, zwłaszcza gdy artyści mają listę życzeń pełną kaprysów. Na przykład Sir Paul McCartney lubi cieciorkę, bo jest wegetarianinem.
– Nie widzę w tym nic kapryśnego – mówi Piotr Metz, który był rzecznikiem polskiego koncertu eks-Beatlesa. – To nie tylko element przekonań artysty, ale i dowód pamięci o pierwszej żonie Lindzie, aktywistce walczącej o zahamowanie rzezi zwierząt, jaka odbywa się na całym świecie w przetwórniach koncernów mięsnych.
W garderobie Paula McCartneya stanął również skórzany fotel – oczywiście ze sztucznej skóry, a także żywy kwiatek, żeby było zielono.
– Dla mediów może być to również przejaw kaprysów, spójrzmy na to jednak z innej perspektywy – proponuje Piotr Metz. – Bywa, że tournée trwa rok albo i dłużej. Podróżując między lotniskiem, hotelem a stadionem, można mieć potrzebę stworzenia namiastki domowej atmosfery. Dobre samopoczucie gwiazdy to połowa sukcesu. Z tych samych powodów, będąc poza domem, chcą urozmaicić sobie menu bądź zagwarantować wybór dań. Tak jak wszyscy ludzie, a zwłaszcza ci, którzy dbają o określoną dietę. Z tego powodu Beyonce ma prawo zażądać tytanowej rurki do picia wody, bo tytan jest najmniej alergogennym materiałem.
Dobre samopoczucie to dla artysty połowa sukcesu. A podczas tournée chce on mieć namiastkę domu